Andrzejek

9
Moj kolega Andrzejek zawsze był geniuszem unikania pracy. I kiedy przychodziło do unikania pracy, wkładał w to strasznie dużo pracy. Na przykład robił zajebiście dobre ściągi już w szkole, tak pomysłowo schowane i tak dobre, że prościej byłoby się nauczyć do sprawdzianu. W dorosłym życiu radził sobie różnie, ale ostatnio wiedzie mu się zajebiście. Okazało się, że ma bar z drogim piwem, takim za 30 zł, kraftowym. Ja tam się nie znam, dla mnie to wszystko jedno, byle chłodne, ale do niego zjeżdżali się z innych miast, taki miał niepowtarzalny smak.

I raz jak do niego wpadłem, Andrzejek miał jakiś dobry dzień, posiedzieliśmy, nie mogliśmy się nagadać i siedzieliśmy tam jeszcze po zamknięciu. Patrzę, a on w którymś momencie wyciąga Tyskie z lodówki i normalnie pije. Pytam się:

- Co jest Andrzejek, ty taki hehe smakosz a zwykłe piwo będziesz pił?

- A, powiem ci, bo i tak nikt ci nie uwierzy. To wszystko jest Tyskie.

- Co?

- To wszystko, te drogie piwa. Po prostu kiedyś misie żelki wpadły mi do piwa, i pomyślałem, że dziwnie smakuje. Dodałem dwa do dwóch i zacząłem tym niby specjalistom sprzedawać, że tajna receptura, że tajne składniki. A każde z tych piw to jest Tyskie z innym zestawem miśków żelków. Dobrze mi szło, pieniądze się zgadzały, a teraz jeszcze zrobili tę promocję, że kupując piwo wygrywa się pieniądze. Zaraz drugi bar otworzę.

- A nie boisz się, że ktoś cię przyłapie?

- No to nic mi nie zrobią, przecież ja tylko sprzedaję piwo.

I tak się Andrzejek ustawił. A ci modni brodacze przychodzą, płacą i pieją jakie zajebiste
0.039721012115479