Dostałem kiedyś telefon, który zmroził mi kał w żyłach.
Szefostwo powiedziało, że rozwolnienie to nie powód by nie przyjść do pracy.
Wziąłem pięć par gaci i spodni i wyszedłem. Zaraz po dotarciu zmieniłem pierwszą parę.
Niedługo później drugą. Nie chowałem ich, tylko wyrzuciłem do kontenera za firmą ze wstydu.
Wtedy stało się to, nagłe spotkanie biznesowe z ważnym kontrahentem.
Na spotkaniu była też moja była żona jako drugi konsultant z naszej firmy.
Ja prowadziłem prezentację i nagle to poczułem. Bulgotanie.
Próbowałem przyśpieszyć prezentację, ale kontrahenci chcieli bym powoli tłumaczył.
I wtedy to się stało, potok gówna wyleciał nie tylko z tła ale i nogawką.
Wszyscy zbledli, kontrahenci uciekli, a w pokoju zostałem tylko ja, szef i była żona. Ona objęła mnie ze łzami w oczach. Rozstaliśmy się przez moje problemy ze wstydliwym sraniem. Pocałowaliśmy się i uznaliśmy, że spróbujemy jeszcze raz.
Wtedy podszedł szef. Nie był zły, położył mi rękę na ramieniu i powiedział „Beep Beep Beep Beep”.
Obudziłem się
To był tylko sen
Zasłałem łóżko
W sumie mogłem sobie uświadomić, że to sen. W końcu nie mówię ‚r’ na jawie.