Tak było

9
> Bądź motocyklistą
> Chciej hajsy, duźo i szybko
> Włóż giry do suchego lodu na 10h
> Idź na motor i dzwoń po karetkę 
> Powiedz, że jeździłeś długo i nóg nie czujesz 
> W szpitalu ucinają nogi bo nie mogą odratować 
> Czekasz na bogactwo kropka PNG
> Zamiast milionów dostajesz lekko ponad tysiąc 
> Do lekarzy dotarło, że nie było tak zimno tego dnia na odmrożenie
> Dowiedzieli się o suchym lodzie 
> Kazali oddać pieniądze 
> Masz problemy, ale za to nie masz nôg i pieniędzy 
> Brak profitu 
Tak było
Tak było
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Cykl życia ruska

15
Cykl życia ruska
0 lat: rodzisz się w stodole w jakiejś zapyziałej wiosce na Uralu. Według miejscowego szamana jesteś zdrowy. Dostajesz imię Władimir na cześć wielkiego przywódcy wspaniałego kraju.

2 lata: umiera ojciec. Był już 46-letnim starcem, do tego alkoholikiem, pracował jako strażnik w pobliskiej kolonii karnej. Matka nie jest zaskoczona. Kiedy trzeźwieje, z zasiłku pogrzebowego kupuje nowy dywan (wiem, kilim) na ścianę kuchnio-izby w chałupie. Zawiesza na nim wycięty z gazety portret wielkiego przywódcy.

3 lata: zaczynasz chodzić. Po chrust, po wódkę, po ziemniaki na pole.

4 lata : zaczynasz mówić podstawowe słowa: „Wielka Rassija”, „Dawaj wódkę”, „Władimir”, „Gdzie są kobiety i kosztowności”.

7 lat: idziesz do szkoły. Będzie to jakieś 7 km w jedną stronę. W zimę przez zaspy, bo w twoim obwodzie jeździ tylko jeden pług i odśnieża tylko wojskowe lotnisko. W szkole razem z rówieśnikami dostajesz wpierdol od starszych, mniej więcej raz w tygodniu. Musicie im też przynosić papierosy, wódkę i ruble. Uczysz się głównie o tym, jak wspaniała jest Wielka Rassija, jak Stalin pokonał Hitlera i jak bardzo zepsuty oraz zgniły jest Zachód, który ciągle knuje przeciwko wspaniałej Wielkiej Rassiji.

10 lat: aby oderwać Cię od wódki matka kupuje kolorowy telewizor. Używany wcześniej w pobliskiej wojskowej komendzie uzupełnień, gdzie sprząta. W ciągu roku mają wam też przyłączyć prąd. Bieżącej wody raczej nie będzie, w końcu woda jest w studni. A studnia działa dobrze. Kanalizacji na pewno nie będzie, bo ludzie jej nie potrzebują – tak twierdzi naczelnik obwodu. Nie wiadomo, czy on ma toaletę w swojej tysiącmetrowej daczy. Matka owija wychodek kradzionym kartonem i papą, żeby było ładniej. I trochę cieplej.

14 lat: poznajesz pierwszą dziewczynę. Twoją równolatkę. Ogólnie zdaje się być porządną dziewczyną, ma prawie wszystkie zęby, chociaż często pije, a papierosów nie wyciąga z ust. Ale planujesz przyszłość z nią i dwójką jej dzieci z poprzedniego związku. Dzieci się cieszą, kiedy dajesz im słodycze czekoladopodobne i idziesz z nimi na sanki. Twoja dziewczyna głównie na nie wrzeszczy, bo przeszkadzają jej oglądać tureckie seriale i spółkować za pieniądze z żołnierzami z pobliskiej jednostki, o czym jeszcze nie wiesz.

15 lat: właśnie się dowiedziałeś, że twoja dziewczyna pieprzyła się z żołnierzami i stąd miała zawsze pieniądze na wódkę, żebyście mogli razem pić. Ale i tak zrzuciłeś ją po pijaku z barłogu w chacie matki, skopałeś ją i walnąłeś w gębę. Jej kły rozcięły twoją pięść. Teraz strach, czy HIV mógł się przenieść. Trypla mieliście już oboje.
17 lat: masz przyjaciela. Takiego na całe życie. Wasyl uczy się na traktorzystę, ty marzysz, żeby zostać kierowcą ciężarówki. Kto wie, może kiedyś pojedziesz Kamazem aż do Jekaterynburga czy nawet Omska? To przecież takie piękne metropolie, w których są piętrowe domy z łazienkami i toaletami… No, przynajmniej kilka takich domów na pewno. Z Wasylem możecie długo rozmawiać, bo macie wspólne tematy: wódka, pogarda dla zachodu, traktory, bimber, potęga Rassiji, ciężarówki Kamaz, jaka jest najlepsza zakąska, jak Stalin pokonał Hitlera.
19 lat: idziesz do wojska. Wasyl też. Dostajesz za duże buty, dziurawe onuce i połatany mundur, który dziwnie pachnie, jakby padliną. Wasyl ma szczęście, załapał się jeszcze na skarpety. Rekrutom starsi wojacy spuszczają wpierdol raz w tygodniu. Musicie im też przynosić papierosy, wódkę i ruble, a czasami ugotować dla nich to, co kupiliście za własne pieniądze w sklepie. Bo na stołówce są tylko ziemniaki polane tłuszczem i kasza ze skwarkami. Poza szkoleniem ogólnowojskowym macie również zajęcia ideologiczne. Porucznik, od czasu do czasu pociągając z manierki, opowiada o tym, jak wspaniała jest Wielka Rassija, jak Stalin pokonał Hitlera i jak bardzo zepsuty oraz zgniły jest Zachód, który ciągle knuje przeciwko wspaniałej Wielkiej Rassiji.
19 lat i 3 miesiące: pewnej nocy budzi cię alarm. Ciężko wstajesz z pryczy i zsuwasz się na betonową podłogę. Wieczorem starsi żołnierze tobie i Wasylowi spuścili cotygodniowy wpierdol i zabrali resztki żołdu. Ubierasz się i z pełnym oporządzeniem stajesz na zbiórce na błotnistym placu. Dowódca kompani, chwiejąc się na nogach, mówi o jakichś specjalnych ćwiczeniach czy czymś podobnym i każe pakować się do ciężarówek oraz nie zawracać mu dupy byle czym. Jedziecie w nieznanym kierunku przez dwa dni.
19 lat, 3 miesiące i 2 dni: zatrzymujecie się w środku miasta i wysiadacie z ciężarówek. Miasto jest dziwne, wszystkie budynki są w ruinie. Gdzieś daleko cały czas grzmi. Myślisz, że te ćwiczenia faktycznie są specjalne, takie realistyczne. Dowódca kompanii prowadzi przez miasto. Widzisz sklep, chyba monopolowy, bo w środku same rozbite butelki. Szyld jest, napis niby cyrylicą, ale jakąś dziwną, zresztą i tak ledwo czytasz. Nagle seria z karabinu maszynowego przecina dowódcę kompanii na pół. Jeszcze ryczy „Job twaju…!” i pada. Teraz strzelają już z każdej strony. Coś wybucha. Widzisz, że z Wasyla został tylko buty i hełm z krwawym ochłapem w środku. Zastanawiasz się, czy ocalały wasylowe skarpety. Kulisz się do jakiejś ściany. Napiłbyś się wódki, tak suszy. Obok sierżant kwiczy „Ni chuja!” i rękami usiłuje zatamować krew tryskającą z urwanej nogi. Jakiś żołnierz zrywa się nagle z krzykiem i zaczyna strzelać kręcąc się w kółko, za chwilę jego głowa eksploduje, a ostatnia kula 7,62 trafia sierżanta w dupę. Strzelanina ustaje. Słyszysz tylko jakieś jęki. Dalej przyciskasz się do ściany. Myślisz, że trudno będzie w takich warunkach zarobić żołd, ale liczysz powoli w myślach, ile odłożysz przez kolejne miesiące i czy starczy na pralkę i skuter. Myślisz o byłej dziewczynie, czy już wstawiła sobie nowe zęby i czy jeszcze jest z Aloszą, który zrobił jej kolejna dwójkę dzieci, zanim zmarł po przedawkowaniu krokodyla. Sięgasz po swój karabinek AK. Powoli podnosisz głowę i rozglądasz się. Widzisz jakieś sylwetki w dymie. Nagle szarpnięcie. Zapada ciemność.
Kilka tygodni później: miałeś szczęście. Twoje ciało trafiło do kostnicy, a nie do przenośnego krematorium. Wojsko przywiozło trumnę do twojej wsi na swój koszt, ale ociąga się z wypłatą odszkodowania, że niby rodzinie się nie należy, bo czegoś nie podpisałeś czy coś tam. Matka trochę popłakała, ale potem przyjechał naczelnik obwodu, przywiózł jej 20 kg ziemniaków, 10 l oleju rzepakowego i worek cukru. A na pogrzebie była nawet orkiestra z pobliskiej jednostki wojskowej i major z wojskowej komendy uzupełnień, który powiedział, że oddałeś życie za Wielką Rassiję, że walczyłeś dzielnie jak żołnierze Stalina, który pokonał Hitlera i że twoja śmierć to wina zepsutego oraz zgniłego Zachódu, który ciągle knuje przeciwko wspaniałej Wielkiej Rassiji
Cykl życia ruska
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

No tak było

20
Jednego pięknego dnia jak byłem na imprezie jakieś tam chuj z tym mało ważne leżały sobie ciastka czekoladowe coś w stylu brownie i mniejsze przekąski po kilku godzinach srogo najebany zgłodniałem, więc zjadłem ciastko okazało się tak dobre, że sięgnąłem po drugie i i chwilę potem z zachłanności wziąłem trzecie wtedy podbija do mnie jedna z osób na imprezie i widząc, że stoję przy stole, gdzie był ten magiczny talerz z ciastami pyta się mnie, ile ich zjadłem, więc odpowiadam, nie myśląc, że trzy kolega zrobił wielkie oczy i powiedział, że one mają THC w sobie, bo są zrobione na tak zwanej makumbie stało się dla mnie jasne, że jest to koniec mojej zabawy i tak też było chwilę po tym najebany jak szpadel i spizgany jak samolot leżałem w korytarzu, nie mogąc ruszyć nawet palcem.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.12014889717102