Nikt żyjący w momencie odpalenia silników nigdy nie zobaczy celu podróży.
Gwiazdy za oknami będą przesuwać się tak powoli, że dzieci zdążą się zestarzeć, zanim zauważą jakąkolwiek zmianę. Dla większości osób znajdujących się na pokładzie w trakcie misji Ziemia będzie jedynie opowieścią snutą w godzinach „umownej ciszy nocnej”, błękitną kolebką zawieszoną w czerni przestrzeni kosmicznej, utraconą całe wieki wcześniej.
Nazywają go Chrysalis. To nie statek kosmiczny w tradycyjnym sensie, lecz świat — 58 kilometrów obracającej się stali i ogrodów, zamknięta arka pędząca w stronę Proximy Centauri b, najbliższego miejsca we Wszechświecie, które może przyjąć ludzkie życie.
Wewnątrz życie toczy się warstwami. W środku cylindra mieszczą się hangary ze statkami desantowymi. Skorzystają z nich dopiero ci, którym przyjdzie żyć pod koniec podróży. Dla całych pokoleń będą one jedynie stałym elementem stalowego krajobrazu. Dalej rozciągają się farmy pod sztucznym niebem, gdzie pszenica kołysze się w powiewie powietrza pachnącego lekko maszynowym posmakiem. Sady stoją obok pastwisk, a w zamkniętych biotopach kwitną tropikalne dżungle, mroźne lasy iglaste i ciche ostępy, zachowane jako wspomnienie ziemskich krajobrazów.
Jeszcze dalej bije serce społeczności: szkoły, w których uczy się o planecie, na której nikt nigdy nie stał i o tej na której kiedyś stali przodkowie; szpitale, gdzie splata się medycyna wieków; biblioteki przechowujące każde słowo i obraz, jakie ludzie postanowili zabrać ze sobą. Najbardziej zewnętrzne pierścienie mieszczą domy, warsztaty i magazyny. Wszystko to napędza jednostajny, głęboki pomruk reaktorów fuzyjnych.
Dojście do tego etapu będzie wymagało ogromnych przygotowań. Pierwsze pokolenie spędzi dziesiątki lat w izolacji — na Antarktydzie — ucząc się żyć bez otwartego nieba. Będą uczyć się hodować żywność bez pór roku, rozwiązywać konflikty bez możliwości ucieczki, budzić się każdego dnia z myślą, że ich świat kończy się bliżej niż sięga wzrok.
Kiedy budowa wreszcie się rozpocznie — daleko od Ziemi, w punkcie L1 układu Ziemia — Księżyc, gdzie grawitacja obu ciał wzajemnie się znosi a surowce z Księżyca są w zasięgu ręki — minie ponad dwadzieścia lat, zanim Chrysalis zacznie wirować, aby wytworzyć siłę odśrodkową, której zadaniem będzie emitowanie ziemskiej grawitacji.
Życie na pokładzie będzie tak samo precyzyjnie kontrolowane jak silniki statku. Na pokładzie w każdym momencie podróży będzie mieszkać tylko około 1500 osób. Narodziny będą planowane, a odejścia opłakiwane w tych samych ogrodach, w których zapuszczą korzenie nowe drzewa. Za stabilność i zachowanie wiedzy pokoleń odpowiadać będzie zaawansowana sztuczna inteligencja, której zadaniem będzie prowadzenie kronik, mediacje i utrzymywanie właściwego kursu całej społeczności.
Ludzie, którzy wejdą na pokład, nigdy nie dotkną obcej ziemi. Chrysalis stanie się ich domem docelowym. Statek jednak będzie posuwać się naprzód, niosąc zalążek ludzkości ku nowej Ziemi. Długo po tym, jak pamięć o pierwszym pokoleniu statku generacyjnego już się zatrze, 1500 osób, młodych i starych, zejdzie z pokładu statku i stanie na globie oświetlonym przez czerwonego karła.
W tym momencie zakończy się podróż i czterystuletnie oczekiwanie nowego świtu.
-----
Chrysalis w rzeczywistości
Opisany powyżej statek jest jedynie wizją, która zdobyła pierwsze miejsce w konkursie Project Hyperion Design Competition. Celem tego konkursu było zaprojektowanie hipotetycznego, wielopokoleniowego statku zdolnego zabrać ludzi w podróż do najbliższej skalistej egzoplanety. Oczywiście, projekt Chrysalis nie istnieje fizycznie i opiera się na technologiach, których opracowanie może zająć jeszcze setki lat. Nie zmienia to faktu, że tak może wyglądać przyszłość.