Timothy Dexter żyjący pod koniec XVIII wieku, miał niesamowite szczęście do zarabiania pieniędzy. Został jednym z pierwszych milionerów, a zaczynał właściwie od samego dna.
Lord Timothy Dexter, jak potem sam siebie tytułował, urodził się jako biały niewolnik na południu USA. Ktoś zapyta "jak to biały niewolnik"? Ano na południu istniało coś takiego jak "system kontraktowy" lub "systemem pracy dłużniczej", czyli jako dziecko spłacał dług rodziców i nie decydował sam o sobie (niewolnik).
Po spłacie zadłużenia jako nastolatek został czeladnikiem w garbarni, a jak jej właściciel przekręcił się to w te pędy ożenił się z wdową po swoim pracodawcy by przejąć jej majątek. Taki amerykański Wokulski. Majątek był dość pokazny więc ostro sodówa uderzyła mu do głowy, ale jako właściwie niepiśmienny nowobogacki nie mógł wpasować się w elitę.
Jakie idiotyczne decyzje biznesowe przyniosły mu niesamowite zyski, m. in.:
- Wykupił 20% wszystkich "dolarów kontynentalnych", tj. takich poprzedników dolara amerykańskiego, którego wartość jebła poniżej 1% pierwotnej wartości. W tej walucie był wypłacany m. in. żołd amerykańskim powstańcom. Sztuka polegała na tym, że jak nowe państwo okrzepło po wojnie, ustanowiło ministerstwo finansów, a wraz z nią ustalono sztywny skup starej waluty na RÓWNE 1% pierwotnej wartości. Finalnie jeśli skupował za mniej, to na tej niewielkiej różnicy zyskał miliony.
- W jego czasach istniał idiom jak "wozić węgiel do Newcastle", jako coś bezcelowego i pozbawionego sensu, bo tam było największe wydobycie węgla. Co zrobił Timothy? Zapakował całą barkę węgla i popłynął do Newcastle, zanim dotarł na miejsce to wybuchł strajk górników w Newcastle i jeszcze zarobił ze względu na braki na rynku.
- Innym jego wyczynem było sprzedanie mieszkańcom Karaibów podgrzewaczy do łóżek (taki garnek z długą rączką, co dajesz trochę żaru i wsadzasz pod pierzynę). Oczywiście nikt nie chciał tego kupić w tym celu, ale okazało się że są super jako cedzaki do melasy (z trzciny cukrowej), którą wykorzystuje się do pędzenia rumu.
- Zamęczał lokalne władze pisząc kilkadziesiąt listów tygodniowo by dali mu jakiś urząd skoro jest taki bogaty. Elita ugięła się i wymyślili mu urząd "Lord of the Deers" (Pan Jeleni) i do dzisiaj nie wiadomo co tak naprawdę w nim robił.
- Eksportował łopaty do Szkocji, które tam nie były potrzebne, ale przyszła zima stulecia i ludzie potrzebowali ich do odśnieżania.
- Sprzedał rękawiczki na Pacyfiku, pomimo tropikalnego klimatu, ale akurat w porcie był statek zmierzający na Alaskę dla rosyjskich kolonistów (wtedy jeszcze rosyjska kolonia).
- Sprzedawał bezdomne koty, których miał się pozbyć z rodzinnego miasta, które chętnie skupowano w Indiach i na Karaibach z plagą myszy.
- Zasłonął też jako pisarz, wydając swoją książkę "A Pickle for the Knowing Ones" (Kłopot dla tych co wiedzą), opłacał poetów by piali na jego cześć i rozdawał żywność każdemu kto nazywał go "lordem". Sfingował nawet własną śmierć by wybadać reakcje ludzi.