Limencello Verdello
Limoncello zna każdy. A jeśli ktoś nie zna — to udawajcie, że znacie, a potem zerknijcie do komentarza wrzucę tam przepis.
Nie ma za co.
Tym razem postanowiłem zrobić level up — zamiast zwykłych cytryn użyłem odmiany Verdello, czyli zielonych cytryn. Tak, zielonych. Nie, to nie limonka. Cytryna, tylko jakby zapomniała dorosnąć.
Pierwsze dni maceracji: magia!
Napój Shreka! Zielone limencello!
Nie ma za co.
Tym razem postanowiłem zrobić level up — zamiast zwykłych cytryn użyłem odmiany Verdello, czyli zielonych cytryn. Tak, zielonych. Nie, to nie limonka. Cytryna, tylko jakby zapomniała dorosnąć.
Pierwsze dni maceracji: magia!
Napój Shreka! Zielone limencello!
Po dwóch tygodniach: kolor zaczął blednąć.
Po miesiącu: żółte.
Po dwóch: jeszcze bardziej żółte.
Finalnie: limencello jak każde inne. Żadnej szmaragdowej rewolucji. Alkohol uczy pokory.
No to próbowałem po trzech miesiącach… i… smak?
Smakuje jak limencello.
(Serio, chyba nawet ja nie czuję różnicy. Może minimalnie świeższe, ale nie na poziomie „wow”. Bardziej na poziomie „chyba sobie wkręcam”. 😁)
Podsumowanie eksperymentu:
zielony kolor - tylko na chwilę,
smak - klasyk,
buteleczka - zniknęła, bo „trzeba było porównać z oryginałem”.
Po miesiącu: żółte.
Po dwóch: jeszcze bardziej żółte.
Finalnie: limencello jak każde inne. Żadnej szmaragdowej rewolucji. Alkohol uczy pokory.
No to próbowałem po trzech miesiącach… i… smak?
Smakuje jak limencello.
(Serio, chyba nawet ja nie czuję różnicy. Może minimalnie świeższe, ale nie na poziomie „wow”. Bardziej na poziomie „chyba sobie wkręcam”. 😁)
Podsumowanie eksperymentu:
zielony kolor - tylko na chwilę,
smak - klasyk,
buteleczka - zniknęła, bo „trzeba było porównać z oryginałem”.
Spokojnego wieczoru!