Powódź zalewa małe miasteczko. Wszyscy już się ewakuowali, oprócz księdza lokalnej parafii, który chciał udowodnić wszystkim, że Bóg istnieje go uratuje. Przyjeżdżają po niego parafianie i mówią:
- Proszę księdza, niech ksiądz jedzie z nami, bo zaraz woda wszystko zaleje.
- Ja zostaję, Bóg mnie uratuje.
Przeszła fala, zalała kościół do połowy. Ksiądz na pietrze patrzy z okna, podpływają do niego ratownicy łódką i każą mu wsiadać.
- Nie - mówi ksiądz - Bóg mnie uratuje.
Woda podniosła się jeszcze bardziej, zalała cały kościół. Ksiądz na szczycie najwyższej wieży trzyma się kurczowo krzyża. Przylatują ratownicy helikopterem i mówią:
- Niech ksiądz wsiada i ratuje życie!
- Nie! Bóg mnie uratuje!
Helikopter odleciał, woda podniosła się jeszcze bardziej i ksiądz utonął. W niebie staje przed Bogiem i mówi z wyrzutem:
- Boże, dlaczego? Całe życie byłem twoim oddanym sługą, wierzyłem że mnie uratujesz, a ty co?!
Na to Bóg:
- Idioto! Trzy razy po ciebie ludzi wysyłałem!