Orson Scott Card napisał cykl o Enderze. Może słyszeliście? Ale nie do końca o tym.
Chodzi o dylatację czasową. Bohater książki lata sobie przez x czasu po kosmosie, a tymczasem mija 3000 lat, dla wszystkich, którzy poruszają się znacznie wolniej po swoich planetach.
Zadałem sobie pytanie, czy Orson mnie w CH..a nie robi? 30 wieków! Serio!?
Trochę poszperałem, trochę policzyłem i wyszło że:
Lecisz z prędkością 99% prędkości światła, to dla wszystkich innych czas zapierdala 10x szybciej. Hmm, to i tak musiałby latać 300 lat, a raczej chodzi o maksimum 40.
Lecę z obliczeniami dla 99,7% prędkości światła. Już lepiej, bo dla podróżnika czas płynie 18x wolniej. Ale nadal za mało, bo i tak minęłoby grubo ponad 150 lat dla Endera.
Popatrzyłem na wzór i doszedłem do wniosku, że nie mogę wpisać prędkości światła, bo będzie zero i nic nie wyliczę (chyba, bo w dziedzinie matematyki nigdy nie mam pewności), więc dałem 99,99% i wyszło 100 krotna różnica w upływie czasu. 3000 lat dzielone przez 100, wychodzi 30 lat. Tyle to nawet Kurt Cobain pociągnął.