Mimo wprowadzonych przez niemieckie władze ograniczeń w przemieszczaniu się, od piątku w Berlinie doszło do trzech poważnych incydentów. Liczące od kilkudziesięciu do kilkuset osób zgromadzenia zorganizowali najpierw muzułmanie, później skrajna lewica. O sprawie informuje korespondent TVP w Niemczech Cezary Gmyz.
Od piątku w Berlinie doszło do trzech poważnych incydentów. W sam piątek 300 osób zgromadziło się przed meczetem w Neukölln, dzielnicy miasta zamieszkanej w dużej mierze przez ludność muzułmańską. Tłum zgromadził się tu na wieczorne modlitwy, a policja nie mogła sobie z tą sytuacją poradzić. Ostatecznie imam wezwał ludzi do rozejścia się.
Inny incydent miał miejsce na placu im. Róży Luksemburg, w tradycyjnym miejscu spotkań skrajnej lewicy. Jej przedstawiciele próbowali wczoraj protestować przeciwko ograniczeniu swobód obywatelskich w związku z epidemią koronawirusa. W trakcie rozwiązywania manifestacji przez policję demonstrujący zranili policjanta.
Ostatni incydent miał miejsce w niedzielę w okolicach Bramy Brandenburskiej, gdzie po raz kolejny zgromadzili się lewicowi ekstremiści, którzy tym razem chcieli protestować w sprawie traktowania uchodźców w Grecji.
W ciągu ostatniej doby w Niemczech zmarły 184 osoby zakażone koronawirusem – poinformował w niedzielę Instytut im. Roberta Kocha (RKI) w Berlinie. Łączna liczba ofiar śmiertelnych w kraju wynosi 1 342. W sumie potwierdzono 91 714 przypadków zakażenia Covid-19.