SKOKi ciąg dalszy- To jeszcze nie koniec, proszę państwa

3
Poprzednia część: https://jbzd.com.pl/obr/3293800/ktos-dotarl-tak-daleko-nie-a-warto-bo-pis-zapewne-jeszcze-nie-powiedzial-swojego-ostatniego-slowa

> Proceder trzeci, najbardziej soczysty: karnawał w SKOK Wołomin, drugiej największej Kasie w całym systemie.
Powiedzieć, że SKOK Wołomin, co najmniej od 2009 roku casualowo rozdawał kredyty na lewo i prawo, po czym w ogóle nie starał się o odzyskanie środków – to nic nie powiedzieć. SKOK Wołomin po prostu dawał fejkowe kredyty i uciekał z pieniędzmi. Pieniędzmi – przypomnijmy – należącymi do lokalnych Kas, czyli do ich spółdzielców, wszak cały system SKOK-ów jest spółdzielnią. Niektóre kredyty dawano celebrytom, od których nikt potem nie oczekiwał żadnej spłaty. Inne zaciągano na dane celebrytów, którzy o tym nie wiedzieli, a przynajmniej tak później zeznawali. A jeszcze inne - to było clou całego procederu, więc usiądźcie - dawano bezdomnym i ludziom z łapanki. Po prostu randomom z ulicy, pijaczkom spod sklepu. W tym miejscu muszę Wam dać cytat z zeznań jednego z oskarżonych, żebyście dobrze pojęli, co się u Biereckiego działo: "–Oni, to znaczy Marek K. i jego kolega Michał, nazwiska nie znam, jeździli po wioskach i pytali pod sklepem, a w niedzielę przed kościołem, czy ktoś chce zarobić. Kto by nie chciał. Dużo nas się zgłosiło. Dali po 2 tysiące i kazali wsiadać do autobusu. A naszym rodzinom powiedzieli, że nie będzie nas dwa, trzy dni."

> Ludzi z łapanki wciskano w garnitur, kierowano do Kasy, informowano, że na ich nazwisko (często zresztą fałszywe, bo fejkowe dokumenty też wyrabiano) zostanie wzięty kredyt na setki tysięcy, po czym puszczano z powrotem do domu z dwoma tysiącami w kieszeni. Sam hajs z kredytu brali oczywiście ludzie ze SKOK-u i ich koledzy, którzy potem prali je w różnych firmach, w tym w krematorium. Dochodziło do kuriozalnych sytuacji, gdzie na wpół przytomni bezdomni musieli oświadczać, że są prezesami spółek z pensją 30 tysięcy miesięcznie. Dla wielu kwoty kredytów były tak abstrakcyjne, że nie potrafili ich dobrze wpisać i na przykład zamiast 998 tysięcy wpisywali 99 tysięcy.
> I to się działo latami. O skali procederu może świadczyć to, że tylko jeden dyrektor działu windykacji SKOK Wołomin, niejaki Łukasz S., w ciągu pół roku wystawił 58 fałszywych umów kredytowych na 57 milionów złotych. A to tylko jeden młody i niski rangą urzędnik. Bo prawdziwymi sprawcami byli prezesi i wiceprezesi wołomińskiego SKOK-u. Wśród nich ludzie z dawnych Wojskowych Służb Informacyjnych. Czyli WSI. Skąd agenci WSI w kontrolowanym przez przyjaciół Lecha Kaczyńskiego systemie Kas? Ano „pojawili się” około 2003 roku i już zostali. Jak ktoś chce wierzyć, że kierująca niepodzielnie całym systemem Kasa Krajowa, czyli Bierecki z kolegami, o tym nie wiedzieli, to niech w to wierzy. Ja tylko przypomnę, że aż do 2012 roku to oni de facto mianowali władze lokalnych Kas. A o tym, czy wiedziała o tym Partia, niech świadczy to, że prezesi SKOK byli nie tylko byłymi agentami WSI, ale także kolegami partyjnych notabli. Prezes SKOK Wołomin Piotr P., zeznawał później, że on i jego ludzie casualowo dawali koperty z pieniędzmi lokalnym politykom Partii, na przykład Jackowi Sasinowi. Ale też senatorowi Janowi Marii Jackowskiemu. No i oczywiście Grzegorzowi Biereckiemu. Oczywiście – mógł kłamać. Ale akurat jego (i co najmniej jeszcze jednego lidera SKOK Wołomin) znajomość z Sasinem jest udokumentowana. Zapamiętajcie ten fakt, bo to kolejna oś potężnego kłamstwa, jakie wokół afery SKOK stworzyła Partia, znacząco wpływając tym samym na wynik wyborów prezydenckich w 2015 roku. Jeszcze w temacie skali procederu: Piotrowi P., prokuratura postawiła aż 927 zarzutów! Tylko te zarzuty (a przecież prokuratura prawdopodobnie nie odkryła wszystkiego), postawione tylko jemu, dotyczyły wyprania 358 milionów złotych.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Ktoś dotarł tak daleko? Nie? A warto, bo PiS zapewne jeszcze nie powiedział swojego ostatniego słowa

5
Część pierwsza: https://jbzd.com.pl/obr/3293712/jako-ze-jest-juz-po-wyborach-to-nikt-nie-bedzie-jeczal-ze-to-kampania-wyborcza
Część druga: https://jbzd.com.pl/obr/3293718/dalsza-czesc-tekstu-o-skokach
Część trzecia: https://jbzd.com.pl/obr/3293751/czytamy-dalej-o-mafijnym-panstwie
Część czwarta: https://jbzd.com.pl/obr/3293783/dalsza-czesc-tekstu-o-skokach-czyli-jak-pis-dorobil-sie-na-nas-miliardow

> Proceder pierwszy: ogólna patologia chorego systemu. Podczas ogólnej kontroli wszystkich Kas, KNF wykryła masę rażących systemowych nieprawidłowości. Aż 44 z 55 działajacych wówczas Kas wymagało przeprowadzenia postępowań naprawczych. Czasem było na to już zbyt późno i danej Kasy nie dało się odratować. Dwadzieścia dwie kasy upadły, albo zostały wchłonięte przez banki. Za ich niewypłacalność zapłacili podatnicy i klienci tych banków.

> Na czym polegały systemowe nieprawidłowości? Na przykład na tym, że aż 37% kredytów (!) było przeterminowanych, przez co wiele Kas miało poważny problem z płynnością finansową. Albo na tym, że kredyty rozdawano na lewo i prawo, sztucznie zaniżano koszty utrzymania kredytobiorców, praktycznie nie oceniano ich wiarygodności (a więc potencjału do spłaty), a jak oceniano, to wedle niewiarygodnych kryteriów przy czym ocenę często-gęsto realizowały zewnętrzne firmy, których nikt z tego nie rozliczał. Wszystko to składało się na poważne problemy finansowe Kas, które próbowano ukrywać kreatywną księgowością. Czemu nie ma się co dziwić, zważywszy, że SKOK-i przez 20 lat nie podlegały żadnej zewnętrznej kontroli, takiej, jakiej podlegają banki. W jednym się do banków upodobniły: w wypłatach. Niektórzy członkowie zarządów już wtedy zarabiali po 70 tysięcy miesięcznie. Pro bono, wiadomo.

> Bardzo nieliczne Kasy działały jak należy i były to Kasy małe. Jak w listopadzie 2014 roku informował w Sejmie szef KNF Andrzej Jakubiak: „Można powiedzieć, że im dalej od kasy krajowej, tym lepsza sytuacja finansowa SKOK”. Czym przechodzimy do...

> Procederu drugiego: Kasa Krajowa nic nie robi z patologią z poprzedniego punktu. W sumie nie dziwi, ale warto dodać, że już w trakcie trwania kontroli KNF i GIIF, Kasa Krajowa utrudniała działania Komisji i opóźniała je jak mogła. Przypomnę, że przez 20 lat (1992-2012) Kasy, dzięki działaniom Kaczyńskich, nie podlegały żadnej zewnętrznej kontroli. Z tych 20 lat, aż 17 (od 1995) Kasami bezpośrednio i w sposób absolutny rządzili koledzy Lecha Kaczyńskiego: bracia Biereccy, Adam Jedliński i Grzegorz Buczkowski. Cebulą na torcie niech będzie fakt, że w 2011 roku Grzegorz Bierecki został... senatorem Partii. I jest nim kurwa do dziś! Zero konsekwencji.

> Podsumujmy te dwa punkty. Cały system Kas był beznadziejnie zarządzany i uprawiano w nim na masową skalę kreatywną księgowość. A zarządzająca systemem Kasa Krajowa, kontrolowana w pełni przez kolegów Lecha Kaczyńskiego, nic z tym nie robiła.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Czytamy dalej o mafijnym państwie

9
Część pierwsza: https://jbzd.com.pl/obr/3293712/jako-ze-jest-juz-po-wyborach-to-nikt-nie-bedzie-jeczal-ze-to-kampania-wyborcza
Część druga: https://jbzd.com.pl/obr/3293718/dalsza-czesc-tekstu-o-skokach

> PO z jednej strony odrzuciła projekt prezydenta, ale z drugiej zrezygnowała na jakiś czas z prac nad swoim. Indolencja? Lenistwo? Być może. Choć prawdopodobnie znacznie większe znaczenie miał fakt, że proponowany w tamtej ustawie nadzór KNF i tak niewiele by dał, bo... w październiku 2007 roku, czyli tydzień przed przegranymi przez Partię wyborami, Grzegorz Bierecki wziął i założył spółeczkę SKOK Holding S.à.r.l. Dziwny skrót? Bo spółka jest w Luksemburgu. Co z tego? Ano to, że Luksemburg to raj podatkowy, w którym KNF nie ma żadnej kontroli. Proste? Proste. Oczywiście SKOK Holding ekspresowo przejął udziały w KK oraz całą sieć spółek powiązanych. I został de facto właścicielem całego system Kas. W ciągu siedmiu lat, od założenia SKOK Holding do zakończenia afery SKOK-ów, do Luksemburga wypłynęło co najmniej 140 milionów złotych ze składek kas lokalnych. Późniejsze śledztwa wykazały, że proceder zaczął się właśnie w 2007 roku. Wspominałem już, że Bierecki jest prawdopodobnie najbogatszym polskim parlamentarzystą? No to już wiecie skąd.

> Prawdopodobnie z tego powodu, PO zawiesiła prace nad ustawą z 2008 roku i wróciła z nowym, ostrzejszym projektem dopiero rok później. W tej ustawie nadzór KNF był znacznie silniejszy. Bez zgody Komisji nie można było m.in. tworzyć nowych Kas, ani mianować ich władz. Ustawa przeszła. I tę ustawę, ograniczającą możliwości dojenia pieniędzy przez swoich kolegów, Lech Kaczyński skierował do Trybunału Konstytucyjnego. Młodszym z Was przypomnę, że przed 2015 rokiem TK działał normalnie, a nie na zamówienie Nowogrodzkiej (ani żadnej innej partii), w związku z czym procedowanie ustaw trwało. W tym przypadku: prawie trzy lata, do jesieni 2012 roku. Ciekawostka: pracami nad wnioskiem do TK kierował ówczesny minister w Kancelarii Prezydenta. Adrian.

> W trakcie tych trzech lat SKOK Wołomin, druga po SKOK Stefczyka największa Kasa, zwiększyła swoje depozyty z 531 milionów do 1,7 miliarda złotych. Przez cały ten czas trwał przestępczy proceder, a do Luksemburga płynęły tłuste miliony, w czym wydatnie pomagała poplątana sieć spółek i spółeczek, w których władzach niezmiennie zasiadali ci sami ludzie z Kasy Krajowej. Takich spółek jest, za Wikipedią, 42 (słownie: czterdzieści dwie) sztuki! Grzegorz Bierecki zasiada lub zasiadał we władzach przynajmniej siedemnastu z nich. Jego brat Jarosław w czternastu. Rekordzistą jest Grzegorz Buczkowski – ten zasiada w aż dwudziestu spółkach. A kogóż to znajdziemy wśród tych spółek? Ano na przykład firmę Fratria, czyli wydawcę periodyku rybackiego Sieci, portali wPolityce.pl, wNas.pl, wGospodarce.pl oraz telewizji wPolsce.pl. Tak, bracia Karnowscy pracują dla Biereckiego. Wiecie, ci niezależni dziennikarze, którzy z pasją walczą z „mainstreamowymi mediami, które należą do niemieckiego kapitału”. No więc sami należą do kapitału nowogrodzkiego, przy czym Jacek Karnowski nawet jest jednym z trzech udziałowców Fratrii. Pozostali dwaj to Grzegorz Bierecki (ponad 53% udziałów) oraz firma Apella, należąca do obu Biereckich, Grzegorza Buczkowskiego oraz Romualda Orła. Sama Apella z kolei jest założona przez znaną nam już luksemburską firmę SKOK Holding S.à.r.l. Czyli przez Grzegorza Biereckiego. Jeśli nadal szukacie Układu, to właśnie na niego patrzycie. Powyższy akapit jest o tyle kluczowy, że to właśnie pracujący dla Biereckiego bracia Karnowscy będą grali pierwsze skrzypce w dezinformacyjnej kampanii, łączącej aferę SKOK z Bronisławem Komorowskim.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Dalsza część tekstu o SKOKach

4
Część pierwsza: https://jbzd.com.pl/obr/3293712/jako-ze-jest-juz-po-wyborach-to-nikt-nie-bedzie-jeczal-ze-to-kampania-wyborcza

> W 2005 roku Partia zdobyła po raz pierwszy władzę. Prezydentem został Lech Kaczyński, czyli - przypomnijmy - jeden z założycieli SKOK-ów. Już w 2006 Partia przedstawiła projekt ustawy o SKOK-ach, który przygotowała... Kasa Krajowa. Czyli koledzy prezydenta napisali ustawę sami o sobie, a rządzący Polską z tylnego siedzenia brat prezydenta (który chwilę później zostal premierem) wepchnął ją do Sejmu. Projekt przewidywał danie Kasie Krajowej jeszcze większej swobody w zarządzaniu całym systemem jak własnym folwarkiem. Na przykład miał znieść konieczność istnienia więzi zawodowej między członkami Kas. Oraz umożliwić świadczenie usług jednych Kas innym Kasom, co oczywiście zmonopolizowałoby sieć pod kierownictwem kilku największych Kas, najbliżej związanych z Krajówką. Czyli z kolegami prezydenta, którzy napisali tę ustawę. Oprócz tego projekt przewidywał, że klientami Kas mogłyby zostać podmioty, które w ogóle nie są członkami SKOK. A jeszcze oprócz tego znacząco rozszerzał wachlarz ich usług z wystawianiem tytułów egzekucyjnych włącznie. Aha: i Kasa Krajowa miała mieć ułatwioną drogę do uzyskania licencji na prowadzenie banku, poprzez przekazanie środków z koniecznego do uzyskania takowej licencji funduszu stabilizacyjnego spod kurateli Kas lokalnych, do Kasy Krajowej, czyli do kolegów prezydenta. Aha: i jeszcze Kasy miały dostać możliwość sprzedawania wierzytelności swoich członków funduszom inwestycyjnym, co z pewnością nie tworzyło żadnego pola do nadużyć, wcale. Na mój prosty rozum, to ostatnie rozwiązanie de facto wyrzucałoby członków Kas poza system Kas, o czym zresztą pisała wtedy Polityka, ale ok. No i być może najważniejsze: ustawa wydłużała okres udzielania kredytów przez Kasy z 3 lat (normalne) lub 5 lat (na cele mieszkaniowe), do lat 30. To jest niezwykle ważne w kontekście ujawnionego lata później procederu dawania kredytów słupom.
> Krótko mówiąc: koledzy Lecha Kaczyńskiego z Kasy Krajowej napisali sobie ustawę, która miała dać im niemal nieograniczoną kontrolę nad Kasami, a brat prezydenta Jarosław chciał ją wprowadzić w życie. Cebulą na torcie niech będzie fakt, że również w 2006 roku powstała Komisja Nadzoru Finansowego (integrując kilka wcześniejszych instytucji), która z mocy ustawy nie objęła swoim nadzorem SKOK-ów, bo obaj Kaczyńscy nie uznali tego za stosowne. Poprawkę PO o takie objęcie odrzuciła większość sejmowa koalicji Partia-LPR-Samoobrona. Czyli Prezes, brat prezydenta. Jeśli szukacie mitycznego Układu, to tutaj macie jeden.
> Szczęśliwie, pisana w SKOK-ach ustawa o SKOK-ach nie zdążyła wejść w życie, bo jesienią 2007 roku Partia upadła i sobie swój głupi ryj rozwaliła. Ale prezydentem ciągle był Lech Kaczyński, jeden z założycieli SKOK-ów i wieloletni przyjaciel tercetu Bierecki-Bierecki-Jedliński, którzy ciągle niepodzielnie SKOK-ami rządzili. I stąd działy się cuda. Na przykład w kwietniu 2008, PO-PSL skierowały do prac sejmowych nowelizację ustawy z 1995 roku, obejmującą SKOK-i nadzorem KNF. W odpowiedzi Lech Kaczyński skierował do Sejmu swoją nowelizację, która była NIEMAL DOKŁADNIE IDENTYCZNA, jak ta pisana dwa lata wcześniej przez jego kolegów z Kasy Krajowej. Jedyną różnicą było, że Kaczyński również proponował objęcie SKOK-ów kontrolą KNF, ale w sposób bardzo ograniczony (powiedziałbym: wykastrowany), który zasadniczo sprowadzał się do tego, że KNF miała informować o nieprawidłowościach Kasę Krajową, a ta mogła, ale nie musiała, coś z tym zrobić. Warto dodać, że ustawa Kaczyńskiego nie tylko była praktycznie tą samą ustawą, którą jego koledzy ze SKOK-ów pisali dwa lata wcześniej, ale w jej opracowywanie w Kancelarii Prezydenta był zaangażowany... Adam Jedliński. Czyli kolega prezydenta ze SKOK-ów.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Jako że jest już po wyborach, to nikt nie będzie jęczał, że to kampania wyborcza.

0
Pierwsza część tekstu o SKOKach i "legalnie" działającej mafii w naszym kraju. Naprawdę mam nadzieję, że otworzy to oczy kilku osobom i zrozumieją jak w okolicach 2015 dali się zrobić na "złodziejskie PO" (Tak, ja też), podczas gdy od 1990 to jedna i ta sama grupa ludzi rozkradała ten kraj.
> Pamiętacie jak Komorowski z pomocą oficerów wojskowych służb informacyjnych wyprowadził ze SKOK Wołomin kilkaset milionów złotych, powodując dalsze straty liczone już w miliardach? Ja też nie, bo to kłamstwo, wymyślone przez braci Karnowskich. Pamiętam za to doskonale, jak te pieniądze wyprowadził senator Partii Grzegorz Bierecki, w czym wydatnie pomagał mu Lech Kaczyński. Kłamstwo Karnowskich - pomijając ich wrodzoną skłonność do mijania się z prawdą - nie było tu żadnym przypadkiem, bowiem Bracia pracowali wtedy dla... Grzegorza Biereckiego. I nadal pracują. Ich kłamstwo miało ogromny wpływ na wynik wyborów prezydenckich w 2015 roku, czyli pośrednio pozwoliło nam doznać łaski bycia poddanymi Adriana i Partii. Ponieważ niedawno minęły siódma i ósma rocznica kluczowych wydarzeń tamtej afery, uprzejmie Wam ją tutaj przypomnę. Zaparzcie duży kubek melisy, bo sprawa jeży włosy na głowie.
> Zacznijmy od początku. SKOK-i, czyli spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe, to parabanki. Czyli takie instytucje finansowe, które działają praktycznie jak banki (można w nich założyć lokatę albo wziąć od nich pożyczkę), ale nie obejmuje ich prawo bankowe. Czyli nie są objęte nadzorem Komisji Nadzoru Finansowego, jedyne kontrole są kontrolami wewnętrznymi, a klienci nie mają żadnej gwarancji wypłacalności. Tak było do 2012 roku.
> Ale najpierw się cofnijmy. Jest rok 1990. Pierwsze SKOK-i w wolnej Polsce zakłada Fundacja na Rzecz Polskich Związków Kredytowych (FPZK). W jej władzach zasiada Grzegorz Bierecki, jego brat Jarosław, zaprzyjaźniony prawnik Adam Jedliński, ich kolega Grzegorz Buczkowski oraz... Lech Kaczyński. Tak, ten. To właśnie Lech Kaczyński, cytując za Wikipedią, "stworzył zarys systemu SKOK". Pierwotnie prawo zezwalało na tworzenie Kas tylko w zakładach pracy i parafiach. Pod koniec 1992 roku funkcjonowało 13 kas z 14 tysiącami spółdzielców. I wtedy Grzegorz Bierecki uruchomił Krajową Spółdzielczą Kasę Oszczędnościowo-Kredytową, która miała zrzeszać wszystkie Kasy lokalne. Dla uniknięcia zamieszania będę ją dalej nazywał Kasą Krajową, Krajówką lub KK.
> Przynależność lokalnych Kas do Kasy Krajowej była z początku dobrowolna. Ale już w 1995 roku przeszła ustawa, która zmieniła dobrowolność w przymus. Autorem ustawy był - uwaga - Adam Jedliński. Czyli członek zarządu FPZK. Zero konfliktu interesów, o co chodzi? Dowcip polega na tym, że ustawa teoretycznie gwarantowała, że udziałowcami KK mogą być tylko lokalne Kasy. Szybko jednak okazało się, że w prawie tym są sprytne luki (gdybyśmy tylko wiedzieli, kto je tam umieścił?), które umożliwiły de facto przejęcie KK przez FPZK. Podsumujmy, co by się nie pogubić. Założyciele Fundacji FPZK napisali ustawę, która nakazywała lokalnym Kasom zrzeszenie się w Kasie Krajowej, po czym ową Kasę Krajową przejęli do swojej Fundacji. Fundacja ma 75% udziałów w Kasie Krajowej, a jej członkowie są w zasadzie nieodwoływalni. Proste? Proste.
> Szybko okazało się, że przejęta przez Fundację Kasa Krajowa, po prostu doi Kasy lokalne. A było co doić, bo w roku 2000, Kas (oddziałów i filii) było już 560, należało do nich prawie 400 tysięcy ludzi, a ich aktywa wynosiły 1,2 miliarda złotych. W 2007 roku - który jest w tej historii bardzo ważny - Kas było z kolei ponad 1600, członków 1,6 miliona, a aktywów 7,3 miliarda. Kasa Krajowa z palca nakładała na Kasy lokalne coraz większe obciążenia, przy okazji obrastając poplątaną siecią spółek, spółeczek, firm-widm i innych podmiotów, w których niezmiennie zatrudnieni byli ci sami ludzie. O tych mafijnych powiązaniach już w 2004 roku pisały Polityka i Gazeta Wyborcza. No ale zaraz przyszła Rewolucja IV RP.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.12176609039307