Od kilku lat tasmańscy farmerzy uprawiający mak (do farmaceutycznego użytku), zgłaszali pojawiające się na plantacjach nietypowe, regularne kręgi. Jednorazowo notowano ich zwykle kilka, a połączone były ścieżkami.
Zagadkę rozwikłano w 2009 roku.
Bynajmniej nie było nim ufo, a walabie, przyciągane bogatymi w tłuszcz makowymi ziarenkami.
Nie były one jednak zdolne wyłuskać samych nasion, wolnych od opiatów. Pałaszowały więc makówki w całości. W ten sposób do ich organizmów dostawały się całkiem spore ilości substancji psychoaktywnych.
W wyniku tego kangury zwiększały swoją aktywność fizyczną, na ich niekorzyść natomiast działały nieco opóźnione w wyniku opiatów mózgi. Naćpane ssaki traciły orientację w terenie, w efekcie skakały radośnie w kółko, aż zmęczone zalegały wśród roślin na spanko.
Jako ochronę przed kangurami zastosowano siatki, ogradzając plantacje maku.
Obawiano się, że szukające rozrywki kangury będą cierpiały na zespół odstawienny, ale na szczęście nie zaobserwowano nic takiego, a zwierzęta wróciły do swoich codziennych zajęć.