Lyra: Puls Nowej Ziemi - Rozdział II - Zbliżenie

3
Lyra stała przy oknie obserwacyjnym "Cygnusa", wpatrując się w rosnącą sylwetkę Nowej Ziemi. Planeta powoli wypełniała widok, jej powierzchnia mieniła się odcieniami błękitu i zieleni, przywodząc na myśl dawno utracony dom ludzkości. Kobieta oparła czoło o chłodną powierzchnię okna, czując lekkie wibracje statku. W odbiciu dostrzegła swoje zmęczone, zielone oczy i kilka niesfornych, srebrzysto - jasnych loków, które wymknęły się z ciasnego koka.

"Komputerze, rozpocznij analizę atmosferyczną," poleciła Lyra, odgarniając włosy z czoła. Jej głos, lekko zachrypnięty od długiego milczenia, odbił się echem w pustej kabinie.

"Analiza atmosferyczna rozpoczęta. Szacowany czas: 15 minut," odpowiedział monotonny głos komputera pokładowego.

Lyra odwróciła się od okna i w trzech długich krokach pokonała odległość do panelu sterowania. Jej smukłe palce przebiegły po holograficznym interfejsie, wywołując strumień danych. Kobieta zmarszczyła brwi, studiując odczyty.

"To niemożliwe," mruknęła do siebie, wpatrując się w ekran. "Komputerze, potwierdź dane dotyczące pola grawitacyjnego planety."

"Potwierdzam. Pole grawitacyjne wykazuje nietypowe fluktuacje. Wykryto anomalie w regularnych interwałach czasowych."

Lyra opadła na fotel pilota, jej szczupłe ciało napięło się z niepokoju. Przez lata poszukiwań nauczyła się, że nietypowe zjawiska rzadko zwiastowały coś dobrego. Jednak tym razem było inaczej - czuła to w kościach, w pulsie starożytnego kompasu, który nigdy nie opuszczał jej szyi.

Wyjęła artefakt zza kołnierza kombinezonu. W słabym świetle kabiny jego powierzchnia zdawała się lśnić własnym, wewnętrznym blaskiem. Delikatne rysy na metalu układały się w skomplikowane wzory, przypominające żywe, pulsujące linie.

"Babciu," szepnęła Lyra, przesuwając kciukiem po chłodnej powierzchni kompasu. "Co chciałaś mi przekazać?"

Wspomnienia zalały jej umysł - ciepły uśmiech babci, zapach ziół w jej gabinecie, tajemnicze opowieści o dawnych czasach i obietnica lepszej przyszłości. Lyra potrząsnęła głową, odpędzając nostalgię. Teraz nie był czas na sentymenty.

"Kapitanie," głos komputera wyrwał ją z zadumy. "Wykryto anomalię na powierzchni planety. Sugeruję natychmiastowe zbadanie."

Lyra wyprostowała się w fotelu, jej oczy zwęziły się w skupieniu. "Pokaż."

Na głównym ekranie pojawiło się powiększenie fragmentu powierzchni planety. Pośród gęstej, szmaragdowej dżungli widniała ogromna, geometryczna struktura. Jej krystaliczne ściany odbijały światło pobliskiej gwiazdy, tworząc hipnotyzujący spektakl kolorów.

"To... niemożliwe," wyszeptała Lyra, pochylając się nad konsolą. "Komputerze, czy to ta sama struktura, którą spotkaliśmy w przestrzeni?"

"Negatywne. Obiekt wykazuje podobne właściwości, ale jest znacznie większy i bardziej złożony."

Lyra poczuła, jak jej serce przyspiesza. Czyżby odkryła coś więcej niż tylko nowy dom dla ludzkości? Czy ta planeta kryła tajemnice, które mogłyby zmienić wszystko, co wiedziała o kosmosie i życiu?

"Komputerze, znajdź bezpieczne miejsce do lądowania w pobliżu tej struktury," poleciła, czując rosnące podekscytowanie. "Czas odkryć, co ta planeta ma nam do zaoferowania."

Gdy "Cygnus" zaczął schodzić w atmosferę Nowej Ziemi, Lyra nie mogła powstrzymać uczucia, że stoi na progu czegoś wielkiego. Cokolwiek czekało na nią na powierzchni, wiedziała jedno - nic już nie będzie takie samo.
Statek drżał, przedzierając się przez gęste warstwy atmosfery. Lyra siedziała przypięta do fotela pilota, jej dłonie pewnie spoczywały na elementach sterowania. Przez iluminator obserwowała, jak błękit nieba stopniowo ciemniał, przechodząc w głęboką zieleń bujnej roślinności pokrywającej powierzchnię planety.

"Cygnus" łagodnie wytracał prędkość, zbliżając się do wybranego miejsca lądowania - niewielkiej polany w pobliżu tajemniczej kryształowej struktury. Kiedy statek w końcu dotknął gruntu, Lyra poczuła lekkie szarpnięcie, a potem nastała cisza.

"Lądowanie zakończone powodzeniem," oznajmił komputer. "Warunki zewnętrzne: temperatura 24°C, wilgotność 78%, ciśnienie atmosferyczne w normie. Powietrze zdatne do oddychania."

Lyra wzięła głęboki oddech, czując jak jej serce bije szybciej z podniecenia i niepewności. Powoli odpięła pasy i wstała, kierując się w stronę śluzy powietrznej. Przez chwilę zawahała się przed przyciskiem otwierającym drzwi, po czym zdecydowanym ruchem go nacisnęła.

Z sykiem powietrza, rampa statku zaczęła się opuszczać. Lyra przymrużyła oczy, oślepiona intensywnym światłem dwóch słońc Nowej Ziemi. Gdy jej wzrok przyzwyczaił się do jasności, zobaczyła przed sobą widok, który zaparł jej dech w piersiach.
Stała na skraju rozległej polany, otoczonej gęstym lasem, którego drzewa sięgały niebotycznych wysokości. Ich pnie mieniły się odcieniami fioletu i srebra, a liście przypominały delikatne, świecące płatki w kolorach tęczy. Trawa pod jej stopami była miękka i sprężysta, o barwie głębokiego szafranu.

Lyra zrobiła kilka niepewnych kroków, czując jak jej buty zapadają się lekko w miękkiej glebie. Powietrze było ciepłe i wilgotne, wypełnione zapachami, których nigdy wcześniej nie czuła - słodkie i ostre jednocześnie, z nutą czegoś metalicznego.
W oddali, ponad koronami drzew, wznosiła się majestatyczna kryształowa struktura. Z bliska wydawała się jeszcze bardziej imponująca. Jej ściany lśniły i pulsowały delikatnie, jakby w rytm niewidocznego serca planety.

Lyra rozejrzała się dookoła, zauważając dziwne rośliny rosnące na skraju polany. Ich kwiaty przypominały delikatne fraktale, zmieniające kolor w zależności od kąta padania światła. W powietrzu unosiły się małe, świecące organizmy, przypominające skrzyżowanie motyli z meduzami.

Nagle, ziemia pod jej stopami lekko zadrżała. Lyra zachwiała się, instynktownie chwytając za kompas na szyi. W tym samym momencie, kryształowa struktura w oddali rozbłysła intensywnym światłem, a polana wypełniła się delikatnym, pulsującym dźwiękiem.

"Co to było?" wyszeptała Lyra, rozglądając się z mieszaniną strachu i fascynacji.

Kompas w jej dłoni ożył, jego wskazówka zaczęła wirować jak szalona. Lyra poczuła, jak przez jej ciało przechodzi dziwne mrowienie, wychodzące od ziemi i przebiegające wzdłuż jej smukłych nóg, docierając aż do szyi i wywołując gęsią skórkę.
Lyra stała nieruchomo, próbując zrozumieć, co właśnie się wydarzyło. Drżenie ziemi ustało, a kryształowa struktura powróciła do swojego normalnego, delikatnego blasku. Kompas w jej dłoni również się uspokoił, choć nadal wydawał się cieplejszy niż zwykle.

"To musiało być jakieś zjawisko sejsmiczne," mruknęła do siebie, starając się racjonalnie wytłumaczyć to, czego doświadczyła. "Może związane z aktywnością geologiczną planety?"

Otrząsnąwszy się z początkowego szoku, Lyra postanowiła dokładniej zbadać otoczenie. Wyciągnęła z kieszeni kombinezonu małe urządzenie skanujące i zaczęła analizować najbliższe rośliny.
Zbliżyła się do jednego z fraktalowych kwiatów, którego płatki mieniły się odcieniami błękitu i fioletu. Gdy wyciągnęła rękę, by go dotknąć, kwiat delikatnie się skulił, jakby reagując na jej obecność.

"Fascynujące," wyszeptała Lyra, notując obserwacje w swoim datapadzie. "Rośliny wykazują wysoki stopień wrażliwości na bodźce zewnętrzne."

Kontynuowała swoje badania, poruszając się powoli po polanie. Zauważyła, że świecące organizmy unoszące się w powietrzu zdawały się podążać za nią, tworząc delikatne wzory światła wokół jej sylwetki.

"Komputerze," zwróciła się do małego komunikatora na nadgarstku, "rozpocznij szczegółową analizę składu atmosfery i gleby. Zwróć szczególną uwagę na obecność nieznanych związków chemicznych i potencjalnych form życia mikroskopijnego."

Gdy komputer rozpoczął skanowanie, Lyra skierowała swoją uwagę na odległą kryształową strukturę. Mimo że pozostała na skraju polany, czuła dziwne przyciąganie do tego tajemniczego obiektu. Wyciągnęła z plecaka małą lunetę i zaczęła studiować szczegóły budowli.

Przez szkła optyczne zobaczyła, że powierzchnia struktury nie była gładka, jak początkowo sądziła. Pokrywały ją delikatne wzory i symbole, przypominające nieco te, które zdobiły jej kompas.

"Czy to możliwe...?" zastanawiała się na głos, porównując wzory na kompasie z tymi na odległej strukturze. "Czy istnieje jakiś związek między tym miejscem a kompasem babci?"

Nagle jej rozmyślania przerwał ostry dźwięk alarmu z komunikatora.

"Ostrzeżenie," oznajmił głos komputera. "Wykryto zbliżającą się anomalię atmosferyczną. Zalecane jest natychmiastowe schronienie się w statku."

Lyra spojrzała w niebo i zobaczyła, jak na horyzoncie formują się ciemne, wirujące chmury. Powietrze nagle stało się gęste i naelektryzowane.

"Cholera," mruknęła, szybko pakując swój sprzęt. "Wygląda na to, że pierwsza lekcja o Nowej Ziemi będzie dotyczyć jej pogody."

Rzucając ostatnie spojrzenie na kryształową strukturę, Lyra pobiegła w kierunku "Cygnusa". Gdy rampa statku zamykała się za nią, poczuła, jak pierwsze podmuchy wiatru uderzają w kadłub.
Siedząc bezpiecznie w kokpicie, Lyra obserwowała przez iluminator, jak nad polaną przetacza się burza o intensywności, jakiej nigdy wcześniej nie widziała. Błyskawice w kolorach, których nawet nie potrafiła nazwać, rozświetlały niebo. Chmury koloru od intensywno różowego do ciemno fioletowego, wręcz purpurowego poruszały się po niebie z dużo większą prędkością, niż te, do ka ntórych przywykła Lyra. Wypluwały z siebie duże, soplowate krople wody - "Ale czy na pewno wody?" -  z impetem rozpryskujące się na ziemi.
Lyra obudziła się, widząc nad głową metalowy kadłub "Cygnusa", tak jak setki, jeśli nie tysiące razy wcześniej. Najwyraźniej mocny szum deszczu obijającego się o statek musiał zadziałać usypiająco. "Nie było czasu do stracenia - trzeba zacząć działać" - z taką myślą Lyra ponownie postawiła stopę na obcej planecie.

Na horyzoncie majaczyła znajoma sylwetka kryształowej struktury, teraz bliższa i wyraźniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.
Lyra wstała, czując dziwną lekkość w całym ciele. Zrobiła krok w kierunku struktury i nagle poczuła, jak ziemia pod jej stopami ponownie drży. Nie był to jednak nieprzyjemny wstrząs, ale raczej delikatna wibracja, jak gdyby planeta reagowała na jej obecność.

"Geolodzy mieliby tu pełne ręce roboty..." - pomyślała Lyra.

Nagle, kątem oka zauważyła ruch. Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła sylwetkę człowieka stojącego na skraju polany. Postać była niewyraźna, jakby otoczona mgłą, ale Lyra poczuła, że jest jej dziwnie znajoma.

"Halo?" zawołała, robiąc krok w kierunku tajemniczej postaci. "Kto tam jest?"

Zamiast odpowiedzi, sylwetka zaczęła się oddalać, wchodząc między drzewa o srebrzystych pniach. Lyra, nie zastanawiając się długo, ruszyła za nią.
Las, przez który biegła, zmieniał się z każdym krokiem. Drzewa stawały się coraz wyższe, ich liście świeciły delikatnym, pulsującym światłem. Gałęzie zdawały się rozstępować przed nią, tworząc ścieżkę.

"Zaczekaj!" krzyczała Lyra, ale tajemnicza postać wciąż się oddalała.

Nagle las się skończył i Lyra znalazła się na krawędzi urwiska. Widok, który się przed nią rozpościerał, zapierał dech w piersiach - bezkresny ocean o wodzie przypominającej płynne srebro, nad którym unosiły się dwa księżyce planety.
Tajemnicza postać stała na samym skraju klifu. Lyra zrobiła krok w jej stronę, wyciągając rękę.

"Kim jesteś?" zapytała, czując, jak jej głos drży z emocji.
Postać powoli się odwróciła. Lyra zobaczyła twarz - lub raczej jej zarys, bo rysy wciąż były niewyraźne, jak za mgłą. Ale te oczy... te oczy znała.

"Babciu?" wyszeptała z niedowierzaniem.
W tym momencie postać rozpłynęła się w powietrzu, a Lyra poczuła, jak ziemia pod jej stopami znika. Zaczęła spadać, ale zamiast strachu czuła dziwny spokój. Ostatnią rzeczą, którą zobaczyła, zanim wszystko pochłonęła ciemność, był jej kompas unoszący się przed nią, jego wskazówka obracała się jak szalona.

Lyra gwałtownie otworzyła oczy, tym razem naprawdę budząc się. Leżała w fotelu pilota w "Cygnusie", serce waliło jej jak młotem. Na zewnątrz wciąż szalała burza, ale jej intensywność zdawała się zmniejszać.

Drżącymi rękami sięgnęła po datapad i zaczęła notować szczegóły snu, zanim wspomnienia zbledną. Coś jej mówiło, że ten sen był ważny, choć nie potrafiła jeszcze powiedzieć dlaczego.

"Co to wszystko może znaczyć?" szepnęła do siebie, zaciskając palce na kompasie.

Wiedziała jedno - Nowa Ziemia kryła w sobie więcej tajemnic, niż mogła sobie wyobrazić. A ona była zdeterminowana, by je wszystkie odkryć.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Lyra: Puls Nowej Ziemi - Rozdział I - Pył Gwiazd

19
Lyra oparła czoło o zimną powierzchnię okna obserwacyjnego, wpatrując się w bezkresną pustkę kosmosu. Jej statek, "Cygnus", dryfował powoli przez gęste pole asteroidów na obrzeżach systemu Tau Ceti. Kobieta westchnęła ciężko, jej oddech pozostawił na szybie mgiełkę, która szybko zniknęła.

"Komputer, ile czasu pozostało do końca skanowania?" - zapytała, nie odrywając wzroku od migoczących w oddali gwiazd.

"Skanowanie zakończy się za trzy minuty i czterdzieści dwie sekundy," odpowiedział monotonny głos komputera pokładowego.

Lyra skinęła głową, mimo że nikt nie mógł tego gestu zobaczyć. Była sama na pokładzie od... właściwie straciła już rachubę. Miesiące? Lata? Czas zdawał się płynąć inaczej w przestrzeni kosmicznej, szczególnie gdy podróżowało się między układami gwiezdnymi.

Kobieta odwróciła się od okna i przeszła do głównej konsoli sterowniczej. Jej smukła sylwetka poruszała się z gracją w warunkach niskiej grawitacji. Długie, srebrzyste włosy unosiły się lekko wokół jej twarzy, tworząc aurę, która w półmroku wnętrza statku sprawiała, że Lyra wyglądała niemal jak zjawa.

"Skanowanie zakończone," oznajmił komputer. "Brak wykrytych anomalii planetarnych w zasięgu skanera."

Lyra zacisnęła pięści, czując jak fala rozczarowania przepływa przez jej ciało. Kolejny system, kolejna porażka. Ile jeszcze będzie musiała szukać?

"Uruchom sekwencję przygotowawczą do skoku nadprzestrzennego," poleciła, siadając w fotelu pilota. "Cel: system Epsilon Eridani."

Gdy statek zaczął przygotowywać się do skoku, Lyra sięgnęła do kieszeni kombinezonu i wyciągnęła mały, owalny przedmiot. Był to staroświecki kompas, pamiątka po jej babce. Igła kompasu, zamiast wskazywać północ, wirowała nieprzerwanie, jakby szukając czegoś w bezmiarze kosmosu.

"Gdzie jesteś?" szepnęła Lyra, gładząc kciukiem powierzchnię kompasu. "Gdzie jest ten świat, który może nas wszystkich ocalić?"

Nagle, tuż przed inicjacją skoku nadprzestrzennego, kompas w jej dłoni zadrżał. Igła zatrzymała się na ułamek sekundy, wskazując kierunek prostopadły do obecnego kursu statku. Lyra wstrzymała oddech, ale zanim zdążyła zareagować, "Cygnus" wszedł w tunel nadprzestrzenny.

Kiedy wir energii otoczył statek, Lyra poczuła znajome szarpnięcie w żołądku. Zamknęła oczy, ściskając kompas w dłoni. Czy to był znak? Czy nareszcie jest na właściwym tropie?

Gdy "Cygnus" wynurzył się z tunelu nadprzestrzennego w systemie Epsilon Eridani, Lyra otworzyła oczy i spojrzała na ekrany diagnostyczne. To, co zobaczyła, sprawiło, że jej serce zabiło szybciej.

"Komputer, potwierdź odczyty," powiedziała, starając się zachować spokój.

"Potwierdzam. Wykryto anomalię grawitacyjną w czwartym kwadrancie systemu. Charakterystyka zgodna z poszukiwanym obiektem planetarnym."

Lyra poczuła, jak adrenalina przepływa przez jej ciało. Czy to możliwe? Czy wreszcie znalazła to, czego szukała przez tyle lat?

"Ustaw kurs na źródło anomalii," poleciła, przygotowując się do najważniejszego etapu swojej misji.
Lyra poczuła, jak jej serce przyspiesza. Palce, zaciśnięte na kompasie, zbielały od napięcia. Przez lata nauczyła się tłumić nadzieję, bo każde rozczarowanie zostawiało w jej duszy kolejną, bolesną bliznę. Ale teraz? Teraz czuła, jak ta starannie budowana tama emocji zaczyna pękać.

"Spokojnie, Lyra," szepnęła do siebie, próbując opanować drżenie rąk. "To może być kolejny fałszywy alarm."

Ale głęboko w sercu wiedziała, że tym razem jest inaczej. Coś w tej anomalii, w sposobie, w jaki kompas zareagował tuż przed skokiem, mówiło jej, że wreszcie jest na właściwym tropie.

Wstała z fotela pilota, nie mogąc usiedzieć w miejscu. Zaczęła krążyć po mostku, jej kroki odbijały się echem w cichym wnętrzu statku. Myśli wirowały jej w głowie jak asteroidy w polu, które właśnie opuściła.

Co, jeśli to naprawdę jest ta planeta? Co, jeśli jej wieloletnie poszukiwania wreszcie dobiegną końca? Lyra poczuła nagły przypływ strachu. Przez tyle lat żyła tylko tą misją, tym poszukiwaniem. Co zrobi, gdy cel zostanie osiągnięty?

"Nie," potrząsnęła głową, odganiając te myśli. "Najpierw muszę ją znaleźć. Potem będę martwić się o resztę."

Podeszła do okna obserwacyjnego, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Gdzieś tam, w otchłani kosmosu, czekała na nią odpowiedź. Planeta, która według legend mogła ocalić ludzkość. Miejsce, które nawiedzało jej sny od dzieciństwa.

Lyra zamknęła oczy, pozwalając wspomnieniom przepłynąć przez umysł. Przypomniała sobie opowieści babci, szept staruszki na łożu śmierci: "Znajdź ją, Lyra. Znajdź Nową Ziemię."

Otworzyła oczy, czując jak łza spływa po jej policzku. "Obiecuję, babciu," wyszeptała. "Znajdę ją. Dla ciebie. Dla nas wszystkich."

Nagle ciszę przerwał alarm komputera. Lyra błyskawicznie odwróciła się i podbiegła do konsoli.

"Raport," zażądała, wpatrując się w migające na czerwono ekrany.

"Wykryto nieznany obiekt zbliżający się do statku," odpowiedział komputer. "Prawdopodobnie sztucznego pochodzenia."

Lyra poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. W ciągu lat swoich podróży nigdy nie spotkała innej inteligentnej formy życia. Aż do teraz.

"Pokaż mi," poleciła, starając się zachować spokój.

Na głównym ekranie pojawiło się powiększenie nieznanego obiektu. Lyra wstrzymała oddech. To, co zobaczyła, przeczyło wszystkiemu, czego się spodziewała...
Obiekt na ekranie przypominał kryształ - ogromną, wielościenną strukturę, która odbijała światło pobliskiej gwiazdy, tworząc hipnotyzujący spektakl kolorów i blasku. Lyra nigdy wcześniej nie widziała czegoś podobnego.

"Komputer, analiza obiektu," poleciła, nie odrywając wzroku od ekranu.

"Obiekt składa się z nieznanego materiału. Wykryto emisję energii o niezidentyfikowanym wzorze. Prawdopodobieństwo sztucznego pochodzenia: 99.8%."

Lyra poczuła, jak jej serce przyspiesza. Sztuczny obiekt w kosmosie mógł oznaczać tylko jedno - nie była sama. Ale czy to dobra wiadomość?

Nagle poczuła ostry ból w skroni. Przed oczami mignął jej obraz - wspomnienie tak żywe, że przez chwilę myślała, że znów tam jest. Zobaczyła płonące miasta, tłumy ludzi uciekających w panice, niebo ciemne od dymu i... coś jeszcze. Coś, co czaiło się na krawędzi jej świadomości, ale nie mogła tego uchwycić.

Potrząsnęła głową, odpędzając wizję. To nie był odpowiedni moment na rozpamiętywanie przeszłości. Musiała skupić się na teraźniejszości.

"Komputer, czy obiekt wykazuje jakiekolwiek oznaki agresji?" zapytała, przygotowując się mentalnie na najgorsze.

"Negatywne. Obiekt utrzymuje stałą odległość od statku. Nie wykryto aktywacji systemów ofensywnych."

Lyra odetchnęła z ulgą, ale nie pozwoliła sobie na rozluźnienie. Lata samotnych podróży nauczyły ją, że kosmos jest pełen niespodzianek - nie wszystkie z nich przyjemne.

"Uruchom protokół pierwszego kontaktu," poleciła, siadając z powrotem w fotelu pilota. "Przygotuj wszystkie systemy obronne, ale nie aktywuj ich bez mojego wyraźnego rozkazu."

Gdy komputer wykonywał jej polecenia, Lyra zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. W jej umyśle pojawiło się kolejne wspomnienie - tym razem łagodniejsze. Zobaczyła swoją babcię, siedzącą w fotelu w ich starym domu na Ziemi. Starsza kobieta trzymała w dłoniach ten sam kompas, który Lyra nosiła teraz przy sobie.

"Pamiętaj, kochanie," usłyszała głos babci, jakby dobiegający z oddali. "Ten kompas nie wskazuje północy. On wskazuje drogę do domu. Do prawdziwego domu całej ludzkości."

Lyra otworzyła oczy, czując jak determinacja wypełnia jej ciało. Bez względu na to, co kryło się za tym tajemniczym obiektem, bez względu na niebezpieczeństwa, które mogły czyhać przed nią, wiedziała jedno - nie mogła się poddać. Zbyt wiele zależało od jej misji.

"Komputer, rozpocznij transmisję," powiedziała, prostując się w fotelu. "Nadaj standardowe pozdrowienie na wszystkich częstotliwościach."

Gdy statek zaczął nadawać sygnał, Lyra wpatrywała się w krystaliczny obiekt na ekranie. Czuła, że stoi na progu czegoś wielkiego - odkrycia, które mogło zmienić los nie tylko jej, ale całej ludzkości.

Nagle ekran zamigotał, a krystaliczna struktura zaczęła emitować pulsujące światło. Lyra wstrzymała oddech, jej palce zacisnęły się na podłokietnikach fotela. To był moment prawdy.

"Odbieram sygnał zwrotny," oznajmił komputer. "Próbuję zdekodować..."
Sekundy wlokły się jak godziny. Lyra czuła, jak każde uderzenie jej serca odbija się echem w cichym wnętrzu statku. Pulsujące światło krystalicznej struktury hypnotyzowało ją, tworząc skomplikowane wzory, które zdawały się mieć jakieś znaczenie – znaczenie, którego nie potrafiła pojąć.

"Dekodowanie zakończone," oznajmił wreszcie komputer. "Wiadomość zawiera sekwencję matematyczną oraz... koordynaty."

Lyra poczuła, jak jej gardło się zaciska. "Pokaż mi," poleciła ochrypłym głosem.

Na ekranie pojawiła się seria liczb i symboli. Dla niewprawnego oka mogłyby wyglądać jak przypadkowy ciąg znaków, ale Lyra od razu rozpoznała w nich elegancką sekwencję matematyczną – dowód inteligencji stojącej za tą wiadomością.

A potem zobaczyła koordynaty.

Jej serce zamarło. Te liczby... Czy to możliwe?

"Komputer, porównaj te koordynaty z naszymi dotychczasowymi poszukiwaniami," poleciła, starając się zachować spokój.

"Analiza zakończona," odpowiedział komputer po chwili. "Koordynaty wskazują lokalizację w obrębie anomalii grawitacyjnej wykrytej wcześniej w tym systemie. Prawdopodobieństwo, że to poszukiwany obiekt planetarny: 97.3%."

Lyra poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Po tylu latach, tylu porażkach i rozczarowaniach, wreszcie znalazła to, czego szukała. Nowa Ziemia – planeta, która według legendy miała być zbawieniem dla ludzkości – była na wyciągnięcie ręki.

Ale radość szybko ustąpiła miejsca niepokojowi. Skąd ta krystaliczna struktura wiedziała, czego szuka? I dlaczego postanowiła jej pomóc?

Zanim zdążyła głębiej zastanowić się nad tymi pytaniami, krystaliczny obiekt zaczął się poruszać. Powoli, z gracją, która zdawała się przeczyć jego rozmiarom, struktura zaczęła się obracać.

"Obiekt zmienia pozycję," zaraportował komputer. "Wykryto wzrost emisji energii."

Lyra instynktownie sięgnęła do kontrolek defensywnych, ale zatrzymała się w pół ruchu. Coś jej mówiło, że to nie jest atak. To było... zaproszenie.

"Komputer, przygotuj się do podążania za obiektem," poleciła, czując jak adrenalina przepływa przez jej ciało. "Utrzymuj bezpieczną odległość, ale nie trać go z oczu."

Gdy "Cygnus" ruszył za krystaliczną strukturą, Lyra poczuła, że wkracza w nowy rozdział swojej podróży. Wszystko, co do tej pory przeżyła, wszystkie trudności i wyzwania, doprowadziły ją do tego momentu.

Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. W jej umyśle pojawiło się ostatnie wspomnienie – twarz jej babci, pełna nadziei i wiary.

"Jestem blisko, babciu," wyszeptała Lyra. "Obiecuję, że dokończę to, co zaczęłaś."

Otworzyła oczy i spojrzała przed siebie. Gdzieś tam, poza zasięgiem wzroku, czekała na nią Nowa Ziemia. A wraz z nią – nadzieja dla całej ludzkości.

"Cygnus" przyspieszył, podążając za swoim tajemniczym przewodnikiem w nieznane. Lyra nie wiedziała, co ją czeka, ale była gotowa stawić czoła każdemu wyzwaniu.

Bo tym razem nie chodziło tylko o nią. Chodziło o przyszłość całego gatunku ludzkiego.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Kira: Kroniki Nowego Świata - Rozdział III: Nocny Łowca

3
Kira obudziła się gwałtownie, wyrwana ze snu przez dziwny dźwięk. Przez chwilę leżała nieruchomo, nasłuchując. Nocna cisza wydawała się niepokojąco głęboka, jakby cały las wstrzymał oddech.

Powoli usiadła i sięgnęła po latarkę. Zawahała się przed jej włączeniem, niepewna, czy światło nie przyciągnie niechcianej uwagi. W końcu zdecydowała się wyjrzeć z namiotu bez oświetlenia.

Dwa księżyce świeciły jasno, rzucając srebrzysto-czerwoną poświatę na polanę. Świecące włókna drzew pulsowały słabo, jakby ostrzegając przed czymś. Kira poczuła, jak włosy jeżą się jej na karku.

Nagle usłyszała to znowu - niski, wibrujący dźwięk, który bardziej czuła w kościach niż słyszała. Dobiegał z ciemności lasu, powoli się zbliżając. Kira sięgnęła po pistolet plazmowy - standardowe wyposażenie kolonistów. Nigdy nie użyła go przeciwko żywej istocie, ale teraz była wdzięczna za jego obecność.

Z mroku wyłoniła się masywna sylwetka. Stworzenie poruszało się powoli, pewnie, jak predator, który nie boi się żadnego przeciwnika. W blasku księżyców Kira zobaczyła, że ma ono ciało pokryte czymś w rodzaju chitynowego pancerza, połyskującego metalicznie. Sześć kończyn zakończonych było ostrymi szponami, a z pleców wyrastały mu skrzydłopodobne wyrostki.
Ale najstraszniejsza była głowa - trójkątna, z rzędami małych, świecących oczu i szczękami, które wyglądały, jakby mogły przegryźć stal.

Stworzenie zatrzymało się na skraju polany, wpatrując się w Kirę. Dziewczyna poczuła, jak zimny pot spływa jej po plecach. Wiedziała, że nie ma szans w bezpośredniej walce z tym potworem.

Powoli, nie spuszczając wzroku z bestii, Kira zaczęła się cofać w stronę kapsuły ratunkowej. To była jej jedyna nadzieja - grube, metalowe ściany mogły ją ochronić.
Drapieżnik jakby wyczuł jej zamiar. Z gardła bestii wydobył się niski warkot, a potem stworzenie ruszyło do ataku z niewiarygodną szybkością.

Kira odwróciła się i pobiegła. Słyszała za sobą ciężkie kroki bestii, czuła jej oddech na plecach. W ostatniej chwili dopadła do kapsuły i wskoczyła do środka, zatrzaskując za sobą właz.
Sekundę później coś uderzyło w metal z ogromną siłą. Kapsuła zatrzęsła się, ale wytrzymała. Kira, dysząc ciężko, obserwowała przez mały iluminator, jak bestia próbuje się dostać do środka.
Po kilku minutach stworzenie najwyraźniej uznało, że jego ofiara jest nieosiągalna. Z frustracją ryknęło głośno, po czym powoli oddaliło się w stronę lasu.

Kira osunęła się na podłogę kapsuły, czując jak adrenalina powoli opuszcza jej ciało. Teraz, gdy niebezpieczeństwo minęło, zaczęła analizować to, co zobaczyła.
"Komputer podręczny, dodaj wpis do dziennika," powiedziała drżącym głosem.
"Ta planeta ma rozwiniętą faunę, w tym duże drapieżniki. Spotkałam istotę łączącą cechy owadów i gadów, zdolną do szybkiego poruszania się i wyposażoną w potężne szczęki. Wykazuje inteligentne zachowania łowieckie. Konieczne jest zachowanie najwyższej ostrożności i znalezienie lepszego schronienia."

Kira spojrzała przez iluminator na rozgwieżdżone, obce niebo.
"Ten świat jest piękny," wyszeptała, "ale też śmiertelnie niebezpieczny. Muszę być gotowa na wszystko, jeśli chcę przeżyć."
Z tą myślą, Kira zaczęła planować, jak zabezpieczyć się przed kolejnymi niebezpieczeństwami, które niewątpliwie czekały na nią w tym nowym, fascynującym, ale i przerażającym świecie.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.12396001815796