Pomyslałem, żeby zacząć serię o zjebanych relacjach. Najwyżej dostanę tuzin wypierdalajek i nie będę się wychylać. Nie liczę na poklask, bardziej na wymianę zdań.
Zacznę od lekkiego przypadku.
Nazywała się Justyna. Była w moim wieku gdy ją poznałem (29lat)
Od początku wydawała się taka nie obecna i dziwna.
Gdy zaczęliśmy się spotykać, ona lubiła przychodzić pod mój dom i pisała mi "właśnie jestem obok" albo "jestem pod Twoim domem, ciekawe czy będziesz patrzeć za mną"
Ignorowałem ją, uważając to za dość dziwne zaloty.
Na trzeciej randce poszliśmy do kawiarni. Gdy przyszło do płacenia Justyna zwyczajnie wyszła. A ja zapłaciłem za siebie, grzecznie kelnerowi powiedziałem, że moja koleżanka zaraz ureguluje swój rachunek. Założyłem płaszcz i wyszedłem przed kawiarnie.
Spytałem Justynę czemu wyszła.
Ona mi odpowiedziała, że zrobiło jej się gorąco.
Często mówiła mi, że mężczyźni są jak rękawiczki, często narzekała na wszystko.
Rodzice kupili jej mieszkanie, a ona mówiła mi "czekam jak jakieś samce skończą remontować mój dom, ale nie wiem czy dożyje, to nie ma sensu"
Gdy przyszła do mnie na kolację, od razu spytała ile kobiet prze.. chałem w tym domu. Później puszczała jakąś smutną hiszpańską muzykę i wstawiła się winem, które przyniosła - ja nie pije.
Odprowadziłem ją do domu po wszystkim.
Kolejny raz był na drugi dzień, chciała żebym kupił jej wino. Powiedziałem jej, że zrobię kolację i nie będę jej nic kupować. Przyszła i powiedziała, że jej się wydawało że żartowałem. Po czym stwierdziła - pójdź teraz po moje wino.
A ja z kulturą i spokojem jej odpowiedziałem
"Widzisz drzwi? To wypier.. nimi"
Już jej więcej nie spotkałem.
Aaa podczas aktu zbliżenia opowiadała mi o byłych ale krótko. Ogółem była kimś kto na moje oko został mocno skrzywdzony przez mężczyzn, robiła dokładnie to co stereotypowy toksyczny facet. Nawet mi powiedziała, że mój p.. jest większy niż jej byłego. A gdy stawiałem granice to płakała i narzekała na zły świat.