Zacznę od tego, że masturbuję się odkąd skończyłem chyba 11 lat, więc już bardzo długo. Porno też mi towarzyszyło od wielu, wielu lat. Właściwie to masturbowałem się codziennie i właściwie za każdym razem w akompaniamencie jęków z głośników.
Po zakończeniu mojego pierwszego i ostatniego jak na razie związku w życiu uznałem, że pierdolę to wszystko i skupiam się na sobie. Potrzeby seksualne często stały mi na drodze, zwłaszcza, że jeśli nie zaspokajam się sam, to mam skłonność do tego, żeby szukać na seks randki.
(dałem czarną, zebyście się nie podniecali)
Tak więc jak nachodziła mnie ochota, to po prostu odpalałem porno, wiadomo dwie minuty i po sprawie. Wtedy wszystkie pomysły na seks randki wydawały się pojebane, a tak to cyk, wytrzeć i można wracać do samorozwoju ze świeżym umysłem niezaprzątniętym nieokiełznanymi żądzami.
W pewnym momencie jednak zacząłem zauważać, że nie mam ochoty na masturbację (nie czułem się podniecony), a po prostu mam ochotę pooglądać porno. Więc to nie moje podniecenie było zapalnikiem do odpalenia porno i masturbacji, a porno było po prostu moim uzależnieniem, które skutkowało po prostu szybkim zwaleniem konia. Był nawet taki okres, że specjalnie wolno się masturbowałem w godzinnych sesjach, żeby tylko móc dłużej pooglądać różne sprośne igraszki.
Tak więc trochę mnie to zaniepokoiło i tutaj mogę tylko poradzić, by każdy z Was też sobie sprawdził dlaczego tak naprawdę odpalacie swoje ulubione stronki (albo dział Własne ;))
Przez to, że to właśnie oglądanie porno było moim głównym celem, to jakość mojej masturbacji drastycznie spadła, nie chodziło o doznawanie przyjemności tylko po prostu efekt końcowy. Więc gdy czasami znalazłem się bez bodźców w postaci filmów dla dorosłych, to wręcz ciężko było mi utrzymać wzwód.
Zauważyłem też bardzo jak zmieniło się moje podejście - w samolotach i pociągach łapałem kontakt wzrokowy z ludźmi, utrzymywałem go i zawsze byłem na "łowach". Mimo tego, nie chciałem wracać do seks randek (o tym w innym poście może kiedyś) i po prostu chciałem utrzymać mój celibat. Gdy wreszcie to zrobiłem (bez porno), to nie było to ani przyjemne, a dodatkowo okupione poczuciem porażki (chyba każdy to zna).
Postanowiłem jednak nie tłumić swojej seksualności i po prostu zacząć masturbować się bez porno. Zwłaszcza, że przez ten długi okres celibatu łatwiej mi było dojść. Nauczyłem się tego, co mi sprawia przyjemność i tego, by podczas seksu się zrelaksować i po prostu pozwolić sobie dojść, a nie na siłę.