Siemano dzidki. Jako że jutro tłusty czwartek i co niektórzy nie mogą się doczekać opiedolenia paru okrągłych cudowności z nadzieniem, postanowiłem wrzucić post z przepisem na - i tu zdziwienie - chrusty zwane faworkami.
Od zawsze w moim rodzinnym domu robiło się te słodkości na tłusty czwartek. Były dwa rodzaje - chrusty, kruche delikatne na proszku do pieczenia, i faworki drożdżowe, ciężkie, grube ale róznież pyszne.
Może i biedny nie jestem, ale ceny za kg lub paczkę takich kruchych pyszności to już tragedia.
Dlatego wpadam tu z przepisem mojej babci na chrusty że palce kurwa lizać :)
Potrzebujemy:
2,5 szklanki mąki pszennej
4 żółtka
0,5 szklanki kwaśnej śmietany 18%
2 łyżki miękkiego masła
1 łyżka spirytusu lub octu
2 łyżki cukru
szczypta soli
cukier puder do posypania
smalec do smażenia
Do miksera wrzucam żółtka, cukier, szczyptę soli i ubijam na gładką masę ala kogel mogel. Do tego dodajemy masło, śmietanę, ocet, mąkę i miksujemy aż masa będzie gładka jak pupcia 18latki...
I tu zaczyna się zabawa.
Babcia jako kobieta pracująca miała łapę porządną. Ona sama ugniatała całe ciasto na stolnicy, bo o mikserze czy robotach nikt nie słyszał.
Tak więc i my lecimy dalej jak babcia - wywalamy ciasto z miski i w razie potrzeby dodoajemy mągi i zagniatamy. Ciasto mam być delikatne i nie lejące.
Teraz robimy z ciasta kulkę i odstawiamy na stolnicę żeby odpoczęło.