Cześć dzidki. Chciałbym dzisiaj opowiedzieć, a raczej wyżalić się jak pewien sklep komputerowy, którego nazwa zaczyna się na x, a kończy na kom, zrobił mnie w chuja.
Ogólnie od paru miesięcy chciałem sobie kupić drugi monitor, ale że trochę krucho u mnie z kasą to zwlekałem i czekałem na dobrą promocję.
W końcu miesiąc temu pojawiła się ta jedyna cudowna i wspaniała okazja, monitor Iiyama XUB2796QSU-B1 z przeceną z 1400zł na 1000zł.
Ogólnie monitor 27 cali, rozdzielczość 2k, IPS i z pivot-em (co było dla mnie ważne, bo chciałem sobie drugi monitor postawić pionowo), odświeżanie może słabe, bo tylko 75Hz, ale to miał być drugi monitor i raczej do pracy, a nie do gierek więc nie był to dla mnie problem.
Także po przejrzeniu wszystkich filmów i recenzji, jakie znalazłem o monitorze napalony jak prawiczek przed burdelem zamówiłem monitor przez internet z odbiorem w salonie. Monitor miał być do odbioru za niecały tydzień.
No i czekałem. Mija tydzień, potem drugi, a monitora jak nie było, tak nie ma, a na stronie stan zamówienia nic się nie zmienił od momentu złożenia zamówienia i zapłacenia, więc się zacząłem trochę niecierpliwić i napisałem maila z zapytaniem co z moim monitorem.
Dzień później dostałem odpowiedź "dzień dobry, nie mamy pańskiego monitora..." i co nam pan zrobi?
A tak na poważnie to ..."wybrany przez pana monitor jest niedostępny, dostawa monitora spodziewana jest na 10-11 listopada".
No nieźle, po dwóch tygodniach dowiaduje się, że monitor, który miał być tydzień temu będzie najszybciej za kolejne półtora i to optymistycznie zakładając.
Jednak jest część dalsza odpowiedzi "Alternatywnie chciałbym zaproponować Panu monitor ASUS VA27AQSB."
Sprawdzam zaproponowany alternatywnie monitor i o kurwa.jpg zajebisty, nawet lepszy niż ten co chciałem (i nawet 50 zł droższy), więc oczywiście szczęśliwy grzecznie odpisałem, że jak najbardziej alternatywa jest satysfakcjonująca i w zasadzie byłem szczęśliwy, że nie mają już wybranego przeze mnie monitora, bo dzięki temu dostanę jeszcze lepszy.
I tu był mój błąd gdzie wpadłem w pułapkę niczym nieświadomy 6-latek wchodzący do piwnicy chleba, ale nie uprzedzajmy faktów.
W każdym razie szczęśliwy z niecierpliwością wyczekiwałem, kiedy w końcu będę mógł odebrać swój ukochany monitor.
Dzisiaj w końcu dostałem sms-a że monitor jest do odbioru, no po prostu byłem szczęśliwy i już wyobrażałem sobie jak to będzie zajebiście mieć ten monitor i przeglądać jbzd na dużym ekranie z piwotem.
Pojechałem do salonu sklepu na drugi koniec miasta, gdzie miałem go odebrać. Wchodzę do salonu, przy ladzie podaję nr. zamówienia, pani przyniosła monitor i nagle się dowiaduje "trzeba dopłacić 450zł".
Ja taki zmieszany, a co tu kurwa chodzi? Przecież już zapłaciłem całość.
A tu się okazuje, że zaproponowany alternatywnie monitor kosztuje 1450zł i skoro zapłaciłem tylko 1000zł za wcześniejszy model z promocji, to do tego musiałbym dopłacić 450zł.
Cóż "Snap Back To Reality". Myślałem, że to sklep chce zrekompensować klientowi dłuższy czas oczekiwania lepszym produktem w tej samej cenie, bo nie byli wstanie dostarczyć originalnego produktu w spodziewanym terminie, a to poprostu chcieli mnie naciągnąć na droższy produkt bez promocji.
Ja oczywiście nie zamierzałem dopłacać, więc wyszedłem z salonu z niczym.
Spróbuje jeszcze się mailowo dogadać o co tu chodzi i czemu mnie robią w chuja, ale obsługa w sklepie już mi wytłumaczyła, że prawdopodobnie mailowo "przypadkiem" ktoś zapomniał wspomnieć, że po zamianie modelu będzie trzeba dopłacić.
Cóż ostatecznie pewnie skończy się na tym, że nic nie dostanę i zwrócą mi pieniądze, także pewnie zmarnowałem tylko czas i pieniądze na benzynę. :(