Często oglądam debaty, wywiady itp. Z ekonomistami i specami od gospodarki. W debatach podoba mi się, gdy jeden z rozmówców wtrąca, nie zgadzam się z Panem. I po tych słowach argumentuje dlaczego się nie zgadza, podając swoje źródła, materiały itp. itd. Drugi rozmówca odbija piłeczkę i podaje swoje argumenty. Czasami dochodzą do kompromisu, czasami nie. Żadnego pierdolenia "Jestem doktorem ekonomii", "W mojej pracy doktoranckiej", "Żartowałem", "Tak, mówiłem, że napisałem sto ustaw, ale nie pamiętam o czym, bo to nie ja pisałem".
Rozumiecie? Żadnego przechwalania, że jest się profesorem ekonomii i prowadzi wykłady na najlepszych zagranicznych uczelniach. Bo takie pierdolenie nic nie wnosi.
Pozwoliłem sobie to napisać, bo jestem doktorem fizyki.