Jako historyk nie mogłem sobie odpuścić pójścia do kina na najnowszą inkarnację jednej z najbardziej znienawidzonych lektur szkolnych, jaką są ,,Chłopi" Władysława Reymonta. No więc poszedłem. I jestem oczarowany.
O fabule nie będę się rozpisywał, w końcu to film na podstawie lektury szkolnej, każdy ją czytał lub przynajmniej poznał streszczenie. Dlatego skupię się na stylu, w jakim wykonano tę animację.
Tak tak, animację. Za nowych ,,Chłopów" odpowiadają bowiem ludzie, którzy wcześniej stworzyli film ,,Twój Vincent". Dzieło ów zasłynęło tym, że zostało zanimowane przy użyciu kilkudziesięciu tysięcy ręcznie malowanych obrazów, wiernie małpujących styl Van Gogha. Tutaj zastosowano tę samą sztuczkę, tyle że za pierwowzór posłużyły obrazy Chełmońskiego (do których zresztą twórcy bezczelnie nawiązują).
I to właśnie ów styl był moim głównym źródłem obaw. Van Gogh był impresjonistą, a Chełmoński realistą. W związku z tym na zwiastunach ,,Chłopi" wyglądali jak film aktorski pociągnięty filtrem. Na szczęście jednak efekt końcowy (poza ostatnią sceną) nie wywołuje takiego wrażenia, a niektóre ujęcia są po prostu przepiękne, na czele z przejściami pomiędzy porami roku. Do wspaniałem warstwy wizualnej dochodzi również dobra ścieżka dźwiękowa i porządna gra aktorska. W życiu nie spodziewałbym się, że ekranizacja lektury będzie w stanie wywołać we mnie silniejsze emocje. No cóż, myliłem się.
Podsumowując, polecam. Idźcie, bo dobre, polskie i walczy o Oscara, którego serdecznie temu filmowi życzę. Nalezy mu się jak psu micha.