Jak mnie wkurwiają czasem ci nasi farmerzy z tym wysypywaniem towaru na drogi, to masakra.
Jak węgiel podrożał w kosmos, to żeście od razu podnieśli ceny drewna pięciokrotnie i żaden chuj nie żałował sąsiadki, rencistki z 1500 brutto, tylko każdy zachowywał się jak największa świnia i wciskał metr zgniłej sosny za kilkaset złotych.
Teraz poszkodowani? Ja pierdolę! Aby trzy dni nie popadało już suszowe chcą, tydzień pada-powodziowe. A ubezpieczyć się, jak zwykli ludzie, nie honorowo, co?
Jak szybują np. ceny ziemniaka, to wszyscy ruki pa szwam i "tak ma być, tak działa gospodarka rynkowa"-raptem wielcy liberałowie, zwolennicy wolnego rynu.
Abo rybki, abo pipki. Albo gospodarka rynkowa dla wszystkich, albo ceny regulowane dla wszystkich-ze wszystkimi konsekwencjami.
Wypierdolić towar na drogę i zablokować ludziom ruch-naprawdę nie macie na tyle wyobraźni, żeby znaleźć inną formę protestu? Co wam ci kierowcy zrobili?
Ogarnijcie się, kurwa!