Czy Czerwony Kapturek to powód by bojkotować produkty Roshen?

3
Polska telewizja, niedzielne popołudnie. Reklama słodyczy ukraińskiej firmy Roshen.

W reklamie, Czerwony Kapturek niesie do babci koszyk, ale w nim zamiast prowiantu są wafelki produkcji wcześniej wspomnianej firmy. Czerwony Kapturek (oczywiście śliczna dziewczyna) podjada smakołyki, w pewnym momencie spotyka wilka (młodego chłopaka), który jednak nie jest zabijaką czy hultajem, a całkiem sympatyczym chłopcem. Zostaje poczęstowany wafelkiem.
Czerwony Kapturek w drodze zajada wafelkami, płaci też nimi za podwózkę, ale po dotarciu do babci, gdy okazuje się, że wafelków nie ma już wcale, zwala winę na wilka. Mamy w tle scenę zawijania go przez policję, gdy w tym czasie zadowolony Kapturek udziela wywiadu, a z offu słyszymy, że mamy szczęśliwy koniec.

Czyli według agencji reklamowej, szczęśliwym końcem jest, gdy ktoś tylko dlatego, że jest, kim jest - może kłamać i rzucać nieprawdziwe oskarżenia. Według tejże agencji, jest dobrze, gdy ktoś zostaje ukarany bez winy, tylko dlatego, że jest tym, kim jest.

Czy to kolejny akt przypodobania się ukraińskiej diaspory w Polsce europejskim środowiskom lewicowym?

Nie wrzucam linku, by nie nabijać popularności i wyświetleń. Jeśli ktoś chce znaleźć, znajdzie. Uprzedzam: komentarze i tak wyłączono

A dla wzoru, jak powinna wyglądać reklama z Czerwonym Kapturkiem, macie przykład Heyah :)
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.13702702522278