Cześć kochani,
Na reszcie znalazłem (nie zwracajcie uwagi na nick - chodzi o UvdL) forum, na którym mogę wyładować swoją multifobię, mizoginie itd, a w dodatku zgodzić się ze społecznością, że nie istnieje takie państwo jak Izrael!
Chciałbym poruszyć temat równouprawnienia w pracy i zapytać Was o ewentualne podobne historie, czy też Wasz punkt widzenia.
Zaczynam! Odkąd skończyłem 23 lata, rozpocząłem moją pierwszą poważniejszą pracę. Była w systemie pn-pt, 7-15, także na spokojnie mogłem przejść na studia zaoczne z magisterką. Trafiłem wówczas do działu, w którym większość była kobietami - Jeden dział podzielony na dwa mniejsze zespoły - łącznie z kierownikiem(panią) i dwoma zastępczyniami - po 1/z, jakieś 15 osób +/- 2 osoby, - różnie. Facetów było tylko 3 ze mną, z czego w mojej ekipie byłem sam :D Wcześniej było więcej.
Początkowo myślałem, że spoko, "dlaczego miałoby mi to przeszkadzać" i początkowo faktycznie było w miarę normalnie. Z dnia na dzień zaczęło jednak przybywać mi dziwnych i "dodatkowych" obowiązków. A to po coś podjechać, a to ogarnąć zakupy, a to skoczyć po surowce do badań bo daleko i ciężkie, a to wymienić wodę w w chłodnicach, a to naprawić sprzęt laboratoryjny - i to wszystko na polecenie Pani Kierownik. Co do napraw - akurat nie wiedziałem jak naprawić takie rzeczy, za co byłem regularnie poniżany. Nie jakoś ostro, ale teksty typu "niby facet a nie umie" itd leciały, najpierw za plecami, później przy mnie. Jak trzeba było cokolwiek przenieść, przemeblować, wnieść do góry - zawsze delegowany byłem tylko i wyłącznie ja (poświęcając oczywiście normalny czas w pracy, w którym byłem odpowiedzialny za moje projekty).
Na koniec dowiadywałem się od Pani Przełożonej Kierownik, że robię MNIEJ niż dziewczyny :D I kurwa gadam, że nic dziwnego, skoro mam rozjebany dzień od jakiś dziwnych dodatkowych aktywności, które wykonuję sam. Tego oczywiście nie skomentowała.
Poza tym mniej znaczyło mniej/dzień a nie mniej np. w skali miesiąca. Dlaczego? Bo każdego dnia byłem w pracy, a przeciętna koleżanka tu ząbek, tu L4 na dziecko, tu L4 na siebie, tu opieka, tu wielce karmiąca i wychodzi godzinę wcześniej, tu krew i tak dalej... Przykładów jeszcze wpizdu więcej (sam dziwiłem się że TYLE TYCH OKAZJI DO NIEOBECNOŚCI JEST!).
Humory i usprawiedliwienia niedyspozycyjności: Na zmianę, jak nie jedna to druga. Tu ją coś boli, tu ją piecze (wszystkie poniżej 45 r.ż), tu ma okres więc tego czy innego robić nie będzie i się źle czuję (ja muszę to zrozumieć), tu inna jest przed okresem, więc może być drażliwa. Inną boli brzuch, jeszcze inną głowa, a kolejna 3 tygodnie temu skręciła nadgarstek i nadal ją boli, dlatego sorry.
Co ze mną? No nic, też mnie czasem coś bolało, jak każdego, tylko nikomu głowy tym nie suszyłem bo po co. W końcu raz... tak mnie w kurwę napierdalało ucho... Ból uciążliwy, przewlekły i ostry. Żle mi się pracowało, a to był piątek i chciałem dokończyć robotę, z myślą że do poniedziałku mi po prostu przejdzie. Tłumaczę więc koleżankom, że sorry za mój humor, ale trudno jest mi choćby obrócić głowę i drażni mnie wszystko przez ten ból. Jaka reakcja? No niby szkoda i w ogóle, ale w sumie to za dużo już marudzę i "co z ciebie za facet" :D Czaicie? Raz. Kurwa jeden raz to MNIE COŚ BOLAŁO.
System wynagrodzeń - akurat na danym stanowisku beton, był taki sam dla każdego, bez względu na starania, obecności, skuteczność, płeć także. Jedno dziwne, co chcę zacytować. Odchodził akurat jeden kolega z działu (drugiej ekipy), który był "starszym specjalistą", w związku z czym zwolniło się miejsce na awans - wiem, pojebane. Czyli jedna wybrana osoba mogła awansować ze specjalisty na starszego specjalistę. Co powiedziała kierowniczka na spotkaniu?
"zastanowię się kogo wybrać, ale na pewno pierwszeństwo będą miały kobiety, bo mają w życiu gorzej" - Nie w tych słowach, ale przekaz ten.
Wtedy i tak już ogarniałem inną robotę, także tylko mi to pomogło pchnąć decyzję :D Sorry że tak mało, ale ogranicza mnie ilość znaków.