Aśnaebaem wczoraj na weselu jak szmata… rano wstaje w hotelu, kapeć w ryju taki ze Sahara w porównaniu jest deszczowym lasem równikowym myśle kurwa zapalił bym faje i browara na otrzeźwienie jebnal ale chuj hotel w szczerym polu a do najbliższej wioski jakiś kilometr wiec ubieram buty i idę na misje szukania tabletek dla Ewki (mojej kobity) bo to ona ma większego kaca niż ja mimo ze nic nie wypiła, na wsi ani jednej żywej duszy o sklepie nie wspomnie bo nie było a chciałem chociaż kogoś na porannym obejściu o tą tabletkę spytać. Wracam zrezygnowany, ani fajek ani browara. W hotelu knajpa czynna od 12 myśle kurwa umrę… na szczęście zapomniałem czegoś z auta. Otwieram wchodzę szukać tego oczy zapomniałem a pod nogami pasażera browar mówię chuj, będę żył! Zaglądam do plecaka a tam seta malinowej Soplicy i cała paczka fajek 😅 oblicz masę słońca i zgadnij kto jest zadowolony xD