Baba na krańcu lasu
(w tle przejmująca podniosła muzyka, 2-sekundowe kadry ze slumsami, dżunglą i randomowymi ludźmi przemykają przez ekran)
Narrator Martyna:
Podczas wielu wypraw odwiedzałam miejsca dokąd nie dociera cywilizacja. Miasta bez nazw, zapomniane wioski w środku dżungli i samotne domy po środku niczego.
Na swojej drodze spotkałam wiele osób, wiele historii, ale prawdziwych herosów, najsilniejsze z najsilniejszych były te z pozoru najsłabsze.
Mówią nam, jesteście słabe, nie dacie rady, biegacie wolniej, dźwigacie mniej, słabiej gracie w piłkę nożną… nie macie jaj. Do niedawna odmawiano nam prawa głosu, edukacji, uczestnictwa w życiu społecznym, a mimo to podnosimy się co dnia, jak feniks, jak uśpiona Amazonka, jak Słońce – najbliższa nam gwiazda ogrzewająca matkę Ziemię (która też przecież jest kobietą).
(cichnie muzyka, obraz pokazuje wychodzącą z krzaków Martynę, idącą leśną afrykańską ścieżką, jej nienagannie czyste i wyprasowane ubrania pokazują jak długą i męczącą drogę przebyła aby się tu dostać)
Martyna: Jestem w wschodnio-zachodnim Jeblanie, niepodal delty rzeki Lulu, gdzie kobiety mają wyjątkowo ciężkie życie. Pośród nich żyje moja bohaterka – czteroletnia Srala. Właśnie idę się z nią spotkać.
(w tle przez ułamek sekundy przechodzi do granic możliwości wychudzony tubylec niosący na plecach słonia i 10-osobową rodzinę. Najazd kamery na siedzące na ziemi grupki kobiet. Zmiana muzyki na smutne pianino, obrazki na ekranie znów przechodzą w 2-sekundowe kadry z tubylczej wioski)
Męski poważny narrator: Wschodnio-zachodni Jeblan jest jednym z najbiedniejszych regionów Afryki. Miejscowa ludność od lat izolowana, dyskryminowana i pozbawiona perspektyw. Co roku 99,9% przychodzących tu na świat dzieci jest czarna. Dziećmi do 12 roku życia trzeba się zajmować, a niektóre z nich nawet do 3 roku życia nie potrafią mówić ani pracować. Wśród wielu problemów regionu najpoważniejszym jest wojna, HIV, analfabetyzm, bezrobocie i dyskryminacja kobiet. Mieszkające tu kobiety od najmłodszych lat muszą pracować, zajmować się domem i w przeciwieństwie do mężczyzn wygodnie pracujących w improwizowanych kopalniach – jako jedyne rodzą dzieci. Martyna dociera do tradycyjnej wioski, oddalonej od cywilizacji o 24h jazdy osłem. Ze względu na bezpieczeństwo, przylecieliśmy tu wynajętym śmigłowcem.
(Martyna siedzi na ziemi obok wyraźnie nastoletniej Srali, w tle chaty z desek i błota, gromady dzieci patrzących w kamerę)
Martyna: Jestem wyraźnie wzruszona, bo po tygodniu przedzierania się osłem przez pustkowia wreszcie mogę spotkać się z naszą bohaterką – czteroletnią Sralą. Widok jest naprawdę wzruszający, pomimo że nie czujemy się bezpiecznie, obserwują nas niemiło nastawieni tubylcy – jestem bardzo szczęśliwa.
Narrator Martyna:
Podczas wielu wypraw odwiedzałam miejsca dokąd nie dociera cywilizacja. Miasta bez nazw, zapomniane wioski w środku dżungli i samotne domy po środku niczego.
Na swojej drodze spotkałam wiele osób, wiele historii, ale prawdziwych herosów, najsilniejsze z najsilniejszych były te z pozoru najsłabsze.
Mówią nam, jesteście słabe, nie dacie rady, biegacie wolniej, dźwigacie mniej, słabiej gracie w piłkę nożną… nie macie jaj. Do niedawna odmawiano nam prawa głosu, edukacji, uczestnictwa w życiu społecznym, a mimo to podnosimy się co dnia, jak feniks, jak uśpiona Amazonka, jak Słońce – najbliższa nam gwiazda ogrzewająca matkę Ziemię (która też przecież jest kobietą).
(cichnie muzyka, obraz pokazuje wychodzącą z krzaków Martynę, idącą leśną afrykańską ścieżką, jej nienagannie czyste i wyprasowane ubrania pokazują jak długą i męczącą drogę przebyła aby się tu dostać)
Martyna: Jestem w wschodnio-zachodnim Jeblanie, niepodal delty rzeki Lulu, gdzie kobiety mają wyjątkowo ciężkie życie. Pośród nich żyje moja bohaterka – czteroletnia Srala. Właśnie idę się z nią spotkać.
(w tle przez ułamek sekundy przechodzi do granic możliwości wychudzony tubylec niosący na plecach słonia i 10-osobową rodzinę. Najazd kamery na siedzące na ziemi grupki kobiet. Zmiana muzyki na smutne pianino, obrazki na ekranie znów przechodzą w 2-sekundowe kadry z tubylczej wioski)
Męski poważny narrator: Wschodnio-zachodni Jeblan jest jednym z najbiedniejszych regionów Afryki. Miejscowa ludność od lat izolowana, dyskryminowana i pozbawiona perspektyw. Co roku 99,9% przychodzących tu na świat dzieci jest czarna. Dziećmi do 12 roku życia trzeba się zajmować, a niektóre z nich nawet do 3 roku życia nie potrafią mówić ani pracować. Wśród wielu problemów regionu najpoważniejszym jest wojna, HIV, analfabetyzm, bezrobocie i dyskryminacja kobiet. Mieszkające tu kobiety od najmłodszych lat muszą pracować, zajmować się domem i w przeciwieństwie do mężczyzn wygodnie pracujących w improwizowanych kopalniach – jako jedyne rodzą dzieci. Martyna dociera do tradycyjnej wioski, oddalonej od cywilizacji o 24h jazdy osłem. Ze względu na bezpieczeństwo, przylecieliśmy tu wynajętym śmigłowcem.
(Martyna siedzi na ziemi obok wyraźnie nastoletniej Srali, w tle chaty z desek i błota, gromady dzieci patrzących w kamerę)
Martyna: Jestem wyraźnie wzruszona, bo po tygodniu przedzierania się osłem przez pustkowia wreszcie mogę spotkać się z naszą bohaterką – czteroletnią Sralą. Widok jest naprawdę wzruszający, pomimo że nie czujemy się bezpiecznie, obserwują nas niemiło nastawieni tubylcy – jestem bardzo szczęśliwa.
(kamera przejeżdża po gapiach, wszyscy patrzą ze zdziwieniem, albo machają)
Martyna: Cześć Srala, bardzo się cieszę, że mogę Cię spotkać. Dużo o Tobie słyszałam, czy tak wygląda Twój dom?
Srala: Ndiyo
Męski poważny narrator: To mój dom, bardzo biedna wschodnio-zachodnio jeblańska wioska. Mieszkam tu z mamą i dwunastoma siostrami. Tata odszedł z ośmioma braćmi i przychodzą tu raz w tygodniu najeść się i spać, później znowu znikają. Jest nam tu bardzo ciężko.
Martyna: A powiedz Srala, czy było Ci ciężko jak tata i bracia po raz pierwszy odeszli?
Srala: Si lazima. Walienda kazini...
Męski poważny narrator: Było nam ciężko, nie miałyśmy co jeść, moja dwumiesięczna siostra ciągle płakała. Mama i pozostałe siostry sprzątałyśmy dom i kopałyśmy ogródek. Ale musiałyśmy sobie jakoś dawać radę. Wtedy właśnie postanowiłam, że zostanę informatyczką żeby pomóc mojej rodzinie.
(Martyna mówi do kamery)
Martyna: To co najbardziej mnie porusza to upór tej dziewczyny. Mimo trudności, mimo przeciwieństw, postanowiła się podnieść i pokazać prawdziwą siłę kobiet.
(kamera się oddala, Martyna zwraca się do Srali, dziewczyna jest zdziwiona i zaskoczona łzami płynącymi po policzkach dziennikarki)
Martyna: Chodź tu kochana.
(Martyna przytula jeszcze bardziej zdziwioną Sralę)
Srala: Unafanya nini?
Męski poważny narator: Martyna jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
Martyna: Srala, pokażesz nam swój pokój?
(Do kobiet dołącza matka srali i mały chłopiec)
Martyna: Srala a kto to?
Srala: Mama yangu na mwanangu
Martyna: Słuchajcie to jest mama Srali i jej malutki braciszek. Mamo Srali masz wspaniałą córkę i musisz być z niej niesamowicie dumna.
Mama Srali: Yeye ni mvivu na mjinga. Kompyuta bila umeme? Tafadhali!
Męski poważny narrator: Taaak, jesteśmy wszyscy bardzo z niej dumni. Gdy miała roczek zabiła w ogrodzie pytona. Uznaliśmy to za znak i daliśmy jej w prezencie niedziałający laptop, a ona pomimo to nauczyła się na nim pracować. Już po tygodniu umiała programować w pythonie. Dwa pytony w niecały miesiąc to niesamowity wyczyn, zwłaszcza w wiosce bez prądu.
(akcja przenosi się do obory z desek i błota)
Martyna: Słuchajcie, to niesamowite, ale to jest pokój Srali. Pełno tu kurzu i starych narzędzi...
(wskazuje na siano dla zwierząt)
... a to łóżko, na którym śpi ze swoim rodzeństwem. Pomimo dziwnego zapachu, brudu, jest to nadal pokój typowej dziewczynki, małej kobiety. Czuję tu atmosferę delikatnego kwiatu jaki wyrasta w każdej z nas, każdej z silnych kobiet.
Srala posłuchaj mam dla Ciebie prezent. Wiem, że strasznie lubisz programować. Dlatego wraz z przyjaciółmi z fundacji TWM postanowiłam ci ufundować studia doktoranckie na Uniwersytecie Jagielońskim! Wiesz kto to byli Jagiellonowie?
Srala: Unazungumzia nini?
Męski poważny narrator: To niesamowite! Teraz napiszę antywirusa na Ebolę, a Jagiełło to mój największy idol, zaraz po Grecie Thunberg i Emmanuelu Olisadebe.
(akcja przenosi się w tłum dzieci w centralnym puncie wioski)
Martyna: A powiedzcie Martyna.
Tłum dzieci: Muffina
Martyna: Mar-ty-na.
Tłum dzieci: Ma-fina!
(Martyna bardzo się cieszy i znowu lekko wzrusza, w tle zaczyna grać muzyna etniczna, video zwalnia do szybkości 0,6 odtwarzania, wszyscy się śmieją i tańczą)
Narrator Martyna: Nie trzeba jechać na kraniec świata aby znaleźć prawdziwą radość i miłość, prawdziwe talenty rodzą się w każdym mieście, w każdej wiosce jest diament do odkrycia. Dziś oprócz przyjaźni na lata zbudowałam trwały fundament dla jednej z lokalnych społeczności i nie mogę się doczekać aby wrócić tu za kilka lat i zobaczyć piękne drzewo, które wykiełkowało z tego nasiona.
(napisy końcowe)
Martyna: Cześć Srala, bardzo się cieszę, że mogę Cię spotkać. Dużo o Tobie słyszałam, czy tak wygląda Twój dom?
Srala: Ndiyo
Męski poważny narrator: To mój dom, bardzo biedna wschodnio-zachodnio jeblańska wioska. Mieszkam tu z mamą i dwunastoma siostrami. Tata odszedł z ośmioma braćmi i przychodzą tu raz w tygodniu najeść się i spać, później znowu znikają. Jest nam tu bardzo ciężko.
Martyna: A powiedz Srala, czy było Ci ciężko jak tata i bracia po raz pierwszy odeszli?
Srala: Si lazima. Walienda kazini...
Męski poważny narrator: Było nam ciężko, nie miałyśmy co jeść, moja dwumiesięczna siostra ciągle płakała. Mama i pozostałe siostry sprzątałyśmy dom i kopałyśmy ogródek. Ale musiałyśmy sobie jakoś dawać radę. Wtedy właśnie postanowiłam, że zostanę informatyczką żeby pomóc mojej rodzinie.
(Martyna mówi do kamery)
Martyna: To co najbardziej mnie porusza to upór tej dziewczyny. Mimo trudności, mimo przeciwieństw, postanowiła się podnieść i pokazać prawdziwą siłę kobiet.
(kamera się oddala, Martyna zwraca się do Srali, dziewczyna jest zdziwiona i zaskoczona łzami płynącymi po policzkach dziennikarki)
Martyna: Chodź tu kochana.
(Martyna przytula jeszcze bardziej zdziwioną Sralę)
Srala: Unafanya nini?
Męski poważny narator: Martyna jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
Martyna: Srala, pokażesz nam swój pokój?
(Do kobiet dołącza matka srali i mały chłopiec)
Martyna: Srala a kto to?
Srala: Mama yangu na mwanangu
Martyna: Słuchajcie to jest mama Srali i jej malutki braciszek. Mamo Srali masz wspaniałą córkę i musisz być z niej niesamowicie dumna.
Mama Srali: Yeye ni mvivu na mjinga. Kompyuta bila umeme? Tafadhali!
Męski poważny narrator: Taaak, jesteśmy wszyscy bardzo z niej dumni. Gdy miała roczek zabiła w ogrodzie pytona. Uznaliśmy to za znak i daliśmy jej w prezencie niedziałający laptop, a ona pomimo to nauczyła się na nim pracować. Już po tygodniu umiała programować w pythonie. Dwa pytony w niecały miesiąc to niesamowity wyczyn, zwłaszcza w wiosce bez prądu.
(akcja przenosi się do obory z desek i błota)
Martyna: Słuchajcie, to niesamowite, ale to jest pokój Srali. Pełno tu kurzu i starych narzędzi...
(wskazuje na siano dla zwierząt)
... a to łóżko, na którym śpi ze swoim rodzeństwem. Pomimo dziwnego zapachu, brudu, jest to nadal pokój typowej dziewczynki, małej kobiety. Czuję tu atmosferę delikatnego kwiatu jaki wyrasta w każdej z nas, każdej z silnych kobiet.
Srala posłuchaj mam dla Ciebie prezent. Wiem, że strasznie lubisz programować. Dlatego wraz z przyjaciółmi z fundacji TWM postanowiłam ci ufundować studia doktoranckie na Uniwersytecie Jagielońskim! Wiesz kto to byli Jagiellonowie?
Srala: Unazungumzia nini?
Męski poważny narrator: To niesamowite! Teraz napiszę antywirusa na Ebolę, a Jagiełło to mój największy idol, zaraz po Grecie Thunberg i Emmanuelu Olisadebe.
(akcja przenosi się w tłum dzieci w centralnym puncie wioski)
Martyna: A powiedzcie Martyna.
Tłum dzieci: Muffina
Martyna: Mar-ty-na.
Tłum dzieci: Ma-fina!
(Martyna bardzo się cieszy i znowu lekko wzrusza, w tle zaczyna grać muzyna etniczna, video zwalnia do szybkości 0,6 odtwarzania, wszyscy się śmieją i tańczą)
Narrator Martyna: Nie trzeba jechać na kraniec świata aby znaleźć prawdziwą radość i miłość, prawdziwe talenty rodzą się w każdym mieście, w każdej wiosce jest diament do odkrycia. Dziś oprócz przyjaźni na lata zbudowałam trwały fundament dla jednej z lokalnych społeczności i nie mogę się doczekać aby wrócić tu za kilka lat i zobaczyć piękne drzewo, które wykiełkowało z tego nasiona.
(napisy końcowe)