Uszanowanko, przegry... to znaczy dzidowcy. Mam tu konto, więc w zasadzie to autodiss.
Poznałem ostatnio przez tindera dziewuchę. Lat prawie trzydzieści, na zdjęciach urodziwa, w rozmowie całkiem bystra. Wyszło, że pochodzi z Białorusi i przeprowadziła się parę miesięcy temu do mojego miasta. Powodem wyprowadzki była sytuacja polityczna w tymże kraju, oraz fakt, że nie zgadza się z praktykami Łukaszenki względem Ukrainy, a także ich własnego kraju.
Myślę sobie wtedy, że spoko, bariera językowa do przejścia, tym bardziej, że chce uczyć się polskiego.
Od słowa do słowa zapytałem o przeniesienie rozmowy na wygodniejszy komunikator. W odpowiedzi usłyszałem, że może podać, ale wtedy poznam jej sekret. We łbie momentalnie odpala się czerwona lampka z napisem "purchlak incoming".
Jak się okazało, nie był to purchlak... tylko fakt, że jest mężatką, przeprowadziła się do Polski bez męża i w tym momencie NIE WIE czy będzie ten związek kończyć, natomiast nie zna tutaj nikogo, nie ma przyjaciół, więc chciałaby zacząć z kimś coś nowego (co zresztą sugerowała parokrotnie, również we flirtach).
Stwierdziłem, że w takim razie ja nie zaangażuję się w nic z nią, bo raz, że szanuję swoje zdrowie psychiczne, a dwa, że brzydziłbym się potem sobą.
Z mojej perspektywy jest to kolejny kamień na szaniec stereotypów o babach uciekających ze wschodu.
A teraz wypierdalam, bo pewnie usłyszę, że trzeba było poruchać, smacznych mielonych.