Zdjęcia powyżej to moje najnowsze dzieła. Gdy wieczorami wieje samotnością, odpalam w tle staroskandynawską muzykę ludową i zabieram się do pracy.
Lubię samemu pozyskiwać wszystkie składniki na różne runy i ozdoby. Dla przykładu korę pozyskuję z martwych (bardzo rzadko żywych) drzew brzozy, klonu i różnych rodzajów chujaneczek. Czasami jak mi zostanie jakaś deska po starym biurku to ją szlifuję, tnę i mam gotowy twardy materiał.
To czarne gówno nawinięte na patyk to przetopiona żywica jakiegoś iglaka, którą często można zauważyć na prawie każdym drzewie rosnącym w okolicy. Działa jak prymitywny klej do wszystkiego, bo taki też był zamysł, gdy zaczynałem swoją przygodę z drewnem-wszystko ma wyglądać prymitywnie.
Całą resztę komponentów typu zawieszki i sznurki znajduję w domu pod postacią drucika, starego sznurka lub sprężynki po klamerce.
Ostatnio zacząłem do swoich prac dodawać wyżej wspomniany klej z żywicy jako oprawę do naszyjników, rozbłyszczacz dla detalingu, lub jako spoiwo którym przytwierdzam bursztyn.
( bursztyn też zbierałem własnoręcznie, polecam przejść się nad morze tuż po mocnej wichurze lub sztormie).
A poniżej moje starsze prace, trochę uboższe w detale. Kompas nordycki, runa imienna, runa mówiąca "luck will follow me" oraz własnoręcznie wykonana rękojeść do starego trzonka. Może nie są zbyt urodziwe. Powiem więcej, są wręcz średnie. Za to są za darmo, a to uczciwa cena jak za takie coś.