Jezeli spojrzałeś na powyższe zdjęcie i już chcesz pisać w komentarzach "dygnął" albo "wystarczyło dwie sekundy" to... nie jesteś sam. A to dlatego, że dzielisz fascynację naczelnymi jaką na przełomie XX i XXI wieku okazywali mieszkańcy Kereng Pangi w Indonezji.
I ta historia wydarzyła się naprawdę (linki na końcu)
Na zdjęciu znajduje się Pony - samica Orangutana (Orangutanka?), która została zabrana od matki w niemowlęctwie, a następnie w jednym z lokalnych burdeli przykuta łańcuchem i wykorzystywana seksulanie przez około 6 do 7 lat.
Małpa miała regualarnie golone całe ciało (co zwiększało jej podatność na ukąszenia komarów i infekcje skóry), malowane usta, nosiła kolczyki i była perfumowana. Nauczona została nawet swego rodzaju tańca erotycznego. Wszystko po to, żeby pracownicy pobliskiej wytwórni oleju palmowego oraz lokalni robotnicy (i pewnie nie tylko) mogli ją reguralnie wykorzystywać w charakterze seksualnym. Numerek z Pony kosztował 2$.
Co ciekawe, żeby uratwać Orangutankę potrzeba było 35 chłopa, ponieważ bronili jej właściciele burdelu oraz mieszkańcy okolicznych wiosek i to bronili zaciekle, z kjami i nożami w rękach. Pony była tam atrakcją turystyczną i głównym źródłem utrzymania dla lokalsów. Co ciekawe, w burdelu pracowały też zwykłe panie nie nazbyt ciężkiego prowadzenia się. Tylko jak one wygładały, skoro klienci decydowali się na małpę....
W każdym razie w 2018 roku minęło ponad 15 lat od uwlonienia Pony, która mocno straumatyzowana przebywa teraz w czymś w rodzaju ochronki - w środowisku naturalnym, ale pod nadzorem i opieką pracowników tzw. BOSF(Borneo Orangutan Survival Foundation). Początkowo bała się mężczyzn i to tak bardzo, że uciekała w róg pomieszczenia i sikała ze strachu.
Poniżej zdjęcie Pony po latach od opisanej sytuacji, a pod zdjęciami linki źródłowe i ciekawy materiał z Youtuba.