Bomba atomowa
1 Stycznia o godzinie 12, Wojciech szedł nowymi skąpanymi w półmroku tunelami pod swoim miastem. Kiedy tak szedł w pełnym umundurowaniu rozmyślał nad tym czego ma dotyczyć zebranie w nowym bunkrze, chociaż się domyślał że chodzi o atak atomowy ze strony wschodu. Po dotarciu do pomieszczenia które było dobrze oświetlone usłyszał głos kapitana
- Żołnierze – powiedział dobrze zbudowany mężczyzna w wieku około 45 lat,
- Zebraliśmy się w tym bunkrze ponieważ jak dobrze wiecie, wschód chce użyć przeciwko nam bomby atomowej, a wiemy czym to się skończy, nie możemy dopuścić do użycia tej broni. Mimo iż był to elitarny oddział wojskowy miny zrzedły, gdyż obawiali się tego momentu. Kapitan kontynuował przemówienie – musicie jako jedyny oddział elitarny przedostać się na teren wroga i rozbroić tę bombę atomową zanim jej zdąży użyć. Czy wszystko jasne? - Zapytał. Wojciech kiwnął głową a wraz z nim 19 ludzi uzbrojonych w najnowocześniejszy sprzęt, niedostępny dla zwykłego wojska, na znak że wszystko jest jasne. Ruszyli do wyjścia tym samym korytarzem którym przed chwilą wchodzili do bunkra. Po wyjściu na powierzchnię musieli jak najszybciej schować się z powrotem do bunkra gdyż rozległ się alarm przeciw lotniczy. Po 2 godzinach dwudziestu ludzi zmierzało zniszczonymi ulicami miasta do punktu, w którym czekały już na nich opancerzone i uzbrojone w ciężkie karabiny terenówki. Na ulicach oprócz zniszczonych pojazdów było dużo gruzu ze zniszczonych budynków oraz w powietrzu unosił się duszący dym. Po dotarciu na miejsce zbiórki, zapakowali się do terenówek i odjechali na wschód w stronę terenów wroga. O godzinie 20 kiedy było już całkowicie ciemno i w oddali było słychać tylko odgłosy wymiany ognia. Elitarny oddział Wojtka zatrzymał się 5 km przed granicą państwa. Musimy tu wysiąść i przedostać się po cichu przez granicę powiedział dowódca. Nikomu z obecnych się to nie uśmiechało, gdyż ich pojazdy były niewrażliwe nawet na pociski z wyrzutni rakiet. Po godzinie marszu w trudnym ośnieżonym terenie dotarli niezauważenie pod granicę której pilnowali żołnierze ze Wschodu. Po rozeznaniu się w terenie, okazało się że tej części granicy pilnuje tylko 10 ludzi. – Pamiętajcie, że musimy ich wyeliminować po cichu, powiedział dowódca – inaczej cały nasz plan zniszczenia broni jądrowej spali na panewce. I nie dość że wszyscy zginiemy to rozpęta się wojna atomowa między wschodem a zachodem a tego najwyższe dowództwo chce uniknąć i zakończyć wojnę. Wojciech wraz z 10 innymi wdrapali się na pobliskie drzewa na których byli niewidoczni i mogli z dogodnej pozycji zdjąć z karabinów snajperskich pilnujących tej części granicy żołnierzy wroga. Kiedy uporali się bezszelestnie z ludzką przeszkodą przeszli przez granicę i idąc dalej w wielkich zaspach dotarli do granic opuszczonej i zniszczonej wsi Zlotówka.
Takie sobie napisałem z nudów opowiadanie :) Nie każdego z pewnością zinteresuje. Ale jeśli komuś się spodoba będę usatysfakcjonowany.