Celem tej dzidy jest zastanowienie się, czy 800+, na które wydamy ~63mld zł rzeczywiście kosztować będzie nasz budżet 63mld zł.
Chętnie wysłucham waszych komentarzy, poznam błędy w swoim rozumowaniu i ogólnie zapraszam do dyskusji.
Natchnął mnie do tego komentarz jakiegoś sflustrowanego dzidowca, który widziałby wybudowaną już elektrownie atomową i CPK, ale wiadomo - przez 500+ nie pykło.
Na wstępie chciałbym podkreślić, że nie jestem zwolennikiem socjali, natomiast wkurzają mnie te banały i uproszczenia rzucane przez Konfe, które zakłamują w znacznym stopniu obraz rzeczywistości, ale wiadomo - wtedy nie można by było tak łatwo wskazać winnego.
Czy ktoś kiedyś policzył, ile tej kasy wraca do budżetu państwa?
Opodatkowane jest wszystko (jak dumny dzidowiec, padawan Mentzena wie), więc od każdej transakcji państwo pobiera piniondz, a to prowadzi do oczywistych wniosków, że państwo część tej kasy odzyskuje.
Wszystkie koszty 500+ (dostarczenie oprogramowania, babki w urzedach, sprzet it, media) nie wyparowywują - od każdego zysku, wypłaty, wydatków pracownika są odprowadzane podatki.
Jeżeli pracownik to przepierdoli na konsumpcje (po czym dumni młodzi ambitni plują) to wpadnie to ręce kogoś innego, kto dostarczył produkt, a więc mającego biznes i on chyba już umie obsługiwać pieniądze, prawda? wiec to zainwestuje albo wyda mądrze.
Wydaje mi się, że nawet jak samo danie pieniędzy ludziom nie byłoby inwestycyjnie poprawne, to te pieniądze przekazywane z rąk do rąk w koncu trafią na kogoś, kto mógłby je zainwestować.
Częstym argument przeciwko jest sponsorowanie Patologi, no więc przy piwie państwo kasuje ok 30-40%, a wódce 75-80%.
Widać, że już przy pierwszych zakupach taki patus zwraca sporą część do budżetu państwa.
Jak widzicie, jest to Chłopski Rozum Time, ale jednak wyjaśnia, dlaczego 800zł wydane na 800+ to nie jest bezpowrotna strata, a wiele z tych pieniedzy po kilku miesiacach do budżetu wróci.
Nielubiany przez was Wolski (ten od wojny) mówił wielokrotnie, że najlepszym czołgiem jest ten, który produkować będziemy u siebie w kraju, bo wtedy 80-85% kosztów wraca do naszego budżetu, a przywołałem to dlatego żeby pokazać, jak dużo "wyjebanych" przez państwo pieniędzy może do niego wrócić.