Nigdy się nie poddawajcie dzidki, choćby nie wiem jak chujowo było, to w końcu się uda
Dyskusje ogólne
5 m
24
Dokładnie tak się czułem dzisiaj ok godziny 11:30. Po dziesięciu jebanych latach na Politechnice zostałem inż.
Pomimo że z pierwszego kierunku studiów wyleciałem (a straciłem tam 4 lata).
Po mimo że w trakcie myślałem że skoczę z balkonu w akademiku, bo mnie gniotło zbyt mocno psychicznie.
Po mimo że na drugim kierunku też prawie wyjebałem się na ryj, nie poddałem się. Fakt że gdyby nie wsparcie ze strony rodziny i znajomych to w najlepszym wypadku, pierdolnąłbym to w pizdu.
Po mimo że przed skończeniem studiów, ujebałem laborkę, którą musiałem poprawić teraz.
I że nawet kumpel z piętra w akademiku stwierdził że "Chuj, nie wyrobi się z napisaniem tej pracy".
Prawię się poddałem jak zobaczyłem w indeksie 2.0 i maila od promotora że musi wystawić ocenę bo dziekan już kazał to zrobić, a pracy jeszcze nie ma. Dodał jednak ważne zdanie, że jak skończę w tygodniu w którym wystawił ocenę to może ją zmienić.
Ale siedząc w pracy dostałem wiadomość od kumpla z roku
"Mam dzisiaj i jutro wolne, to jak chcesz to ci pomogę".
I nagle poczułem jakby ktoś dał mi kopa w dupę, "Zapierdalaj!"
Więc zapierdalałem, i skończyłem pracę w 2 dni.
Po zmianie oceny w indeksie, była jeszcze kwestia złożenia dokumentów do obrony i wyznaczenia terminu. Siedziałem jak na szpilkach, jak przez 1,5 tygodnia nie miałem terminu obrony. Ale nie dałem się zdołować, myśląc " W razie czego, to chuj obronię się we wrześniu".
Jednak wyznaczyli mi termin obrony w zeszły piątek. Potem już była tylko nauka do obrony i moja bieda wrzuta z Vegetą, którą skomentował Mr Hans.
Pomimo że z pierwszego kierunku studiów wyleciałem (a straciłem tam 4 lata).
Po mimo że w trakcie myślałem że skoczę z balkonu w akademiku, bo mnie gniotło zbyt mocno psychicznie.
Po mimo że na drugim kierunku też prawie wyjebałem się na ryj, nie poddałem się. Fakt że gdyby nie wsparcie ze strony rodziny i znajomych to w najlepszym wypadku, pierdolnąłbym to w pizdu.
Po mimo że przed skończeniem studiów, ujebałem laborkę, którą musiałem poprawić teraz.
I że nawet kumpel z piętra w akademiku stwierdził że "Chuj, nie wyrobi się z napisaniem tej pracy".
Prawię się poddałem jak zobaczyłem w indeksie 2.0 i maila od promotora że musi wystawić ocenę bo dziekan już kazał to zrobić, a pracy jeszcze nie ma. Dodał jednak ważne zdanie, że jak skończę w tygodniu w którym wystawił ocenę to może ją zmienić.
Ale siedząc w pracy dostałem wiadomość od kumpla z roku
"Mam dzisiaj i jutro wolne, to jak chcesz to ci pomogę".
I nagle poczułem jakby ktoś dał mi kopa w dupę, "Zapierdalaj!"
Więc zapierdalałem, i skończyłem pracę w 2 dni.
Po zmianie oceny w indeksie, była jeszcze kwestia złożenia dokumentów do obrony i wyznaczenia terminu. Siedziałem jak na szpilkach, jak przez 1,5 tygodnia nie miałem terminu obrony. Ale nie dałem się zdołować, myśląc " W razie czego, to chuj obronię się we wrześniu".
Jednak wyznaczyli mi termin obrony w zeszły piątek. Potem już była tylko nauka do obrony i moja bieda wrzuta z Vegetą, którą skomentował Mr Hans.
No i dzisiaj, mogę powiedzieć że zakończyłem ten jakże długi okres w swoim życiu.
Z pracą inż. która nawet nie jest poziomu Walaszka, jest ciut gorsza, a i tak obroniłem ją na 4.0
Pewnie zanudzam, ale morał jest taki, nie poddawajcie się choćby nie wiem jak chujowo było. Przezwyciężycie swoje problemy jeśli tylko zaczniecie nad nimi pracować. Chciałem się trochę uzewnętrznić tą dzidą. Nie ważne czy zaginie w poczekalni, jeśli tylko komuś może dać siłę, to się cieszę.
Wypierdalam świętować!
Z pracą inż. która nawet nie jest poziomu Walaszka, jest ciut gorsza, a i tak obroniłem ją na 4.0
Pewnie zanudzam, ale morał jest taki, nie poddawajcie się choćby nie wiem jak chujowo było. Przezwyciężycie swoje problemy jeśli tylko zaczniecie nad nimi pracować. Chciałem się trochę uzewnętrznić tą dzidą. Nie ważne czy zaginie w poczekalni, jeśli tylko komuś może dać siłę, to się cieszę.
Wypierdalam świętować!
Studia takie są
Humor
5 m
9