Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego

5
W XIX rozkwitał terroryzm i walki niepodległościowe, przykładem mogą być irlandzcy fenianie, a w Poslce działali sztyletnicy. Ale przed kindżałszczikami (Rosjanie tak nazywali sztyletników), to o samym powstaniu słów kilka.
Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Powstanie styczniowe rozpoczęło się 22 stycznia 1863 r. na ziemiach zaboru rosyjskiego i trwało do października 1864 r., było największym oraz najdłużej trwającym zrywem narodowościowym. W powstawaniu ok 200 tysięcy bojowników. Wielu z nich wywodziło się z rodzin szlacheckich, ale przewinęli się też mieszczanie i chłopi. Z powstańcami walki toczyło 126 tysięcy carskich żołnierzy, stoczono 1200 bitew, łączne straty po stronie polskiej sięgnęły ok. 20-30 tysięcy, a po stronie rosyjskiej ok. 10 tysięcy. Na terenach Żmudzi, Litwy i zachodniej Białorusi powstanie przyjęło charakter masowy, angażując nie tylko Polaków, ale również Litwinów i trochę Białorusinów. Na Inflantach, Ukrainie i Białorusi wschodniej ludność ukraińska, łotewska i białoruska przyjęła powstanie obojętnie lub wręcz wrogo. Warto też wspomnieć o popowstaniowej rzeczywistości, bo skala represji zastosowanych przez carskich urzędników i ,,miłościwie" panującego cara wobec narodu polskiego była ogromna. Około tysiąc osób skazano na karę śmierci i wtedy stoki Cytadeli Warszawskiej pokryły się wisielcami, a ci którzy mieli więcej ,,szczęścia" zostali wysłani na wieloletnią katorgę, a było ich 38 tysięcy, warto wspomnieć, że na ówczesnym obszarze zaboru rosyjskiego mieszkało 5 milionów ludzi, którym zabrano możliwość edukacj, bo masowo zaczęto zamykać szkoły, a te które zostały otwarte służyły rusyfikacj. Sam terroryzm i skrytobójstwo przedstawia reakcję społeczeństwa na zbrodnie caratu i szykanów z jego strony. W Warszawie roku 1861 doszło do serii krwawych pacyfikacji manifestacji patriotycznych. Zdarzyło się to 25 lutego, podczas rocznicy bitwy o Olszynkę Grochowską (bitwa podczas powstania listopadowego). W trakcie manifestacji wojsko rosyjskie otworzyło ogień do ludzi, w wyniku czego zginęło 5 osób. Później 1 kwietnia 1861 roku, demonstrację która odbywała się na placu Zamkowym pacyfikowało 1000 carskich żołnierzy, którzy strzelali do bezbronnego tłumu, przez co zginęło 100 osób, chociaż w rzeczywistości mogła to być znacznie większa liczba, bo władze starały się trzymać masakrę w tajemnicy, aby nie podburzać ludzi, niestety w podobny, czyli krwawy sposób stłumiono demonstrację w Wilnie.  Potem 14 października tego samego roku, Karol Lambert, ówczesny namiestnik Królestwa Polskiego wprowadził stan wojenny, a dzień później wojsko stłumiło kolejną manifestację, tym razem w rocznicę śmierci Tadeusza Kościuszki. Chyba ten obraz przedstawia sytuację  i pozwala przejść do sedna, czyli V oddziału żandarmerii.
Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Manifest 22 stycznia 
Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Karol Lambert 
Była to patriotyczna organizacja powołana w 1862 roku przez Komitet Centralny Narodowy (późniejszy Tymczasowy Rząd Narodowy), na czele której stanął syn carskiego generała, Ignacy Chmieleński, który już w październiku 1861 roku, powołał w Warszawie podziemny Komitet Miejski, gdzie zajmowano się przygotowaniem powstania i werbunkiem ludzi gotowych oddać życie za sprawę. (Oficjalnie sztyletnicy działali od stycznia 1863 roku, jako Żandarmieria Narodowa).Gdy ponownie, już w czasie powstania zawitał on do Warszawy, to zjednał sobie sztyletników i poprzez różne intrygi stał się szefem Rządu Narodowego i naczelnikiem wojskowym Warszawy. Szacuje się, że sztyletników było ok. 1000, w samej Warszawie miało być ich 200, ale historykom ciężko jest odtworzyć historię tej organizacji ze względu na organizację archiwów i ogólnej dokumentacji, czyli po prostu brak dokumentacji. V Oddział Żandarmerii (tak brzmi formalna nazwa) był tajną organizacją wewnątrz tajnej organizacji i  w obawie o bezpieczeństwo nie prowadzono żadnej dokumentacji. Teraz może paść pytanie co z samymi członkami? Ci którzy dostali się w łapy carskiej policji, często milczeli aż do śmierci. W ten sposób opisuje ich los Prof. Jarosław Kita z Uniwersytetu Łódzkiego:

,,Trzeba zaakcentować wielką odwagę i determinację młodych ludzi zaciągających się do formacji sztyletników i żandarmów wieszających. W przypadku schwytania ich przez Rosjan nie mieli co liczyć na ułaskawienie. Najczęściej skazywani byli na śmierć, stąd stanowią oni znaczny procent wśród wszystkich powstańców straconych na szafotach".

Warto napisać, że sztyletnicy stanowili inspirację dla przyszłych pokoleń. Do ich tradycji i metod działania odnosili się np. członkowie Organizacji Bojowej PPS z Piłsudskim na czele, a podczas II Wojny Światowej egzekutorzy z AK. Oczywiście wątki skrytobojstwa, zamachów i generalnie terroryzmu są pomijane w naszych podręcznikach szkolnych, bo obraz bohaterskich powstańców, posługujących się metodami terroru w walce z znienawidzonym wrogiem, najzwyczajniej nie pasuje do dzisiejszego świata.

Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Ignacy Chmieleński 
Sami sztyletnicy wywoływali strach w sercach Rosjan i miłośników imperium, bo pojawiali się znikąd, nagle w ciemnym zaułku, kilka ciosów nożem w szyję, potem w brzuch i po sprawie. Oczywiście nie wszystkie egzekucje były przeprowadzane za pomocą ostrza, bo w mniejszych miasteczkach i wsiach szpiegów, kolaborantów i ogólnie rzecz ujmując wrogów wieszano na szubienicach, osoby zajmujące się takimi małymi skupiskami ludzi nazywano ,,żandarmerią wieszającą", a zabójstw w dużych miastach dokonywano za pomocą bomb, kul czy trucizn. Organizacja zajmowała się wykonywaniem wyroków na carskich oficerach, urzędnikach, szpiegach, konfidentach i innych osobach, które zostały osądzone (wiadomo że podczas ,,rozpraw" sądowych, osoba oskarżona nie mogła być obecna, ale były przypadki gdzie przed egzekucją dostarczano podpisany i opatrzony odpowiednimi pieczęciami wyrok i tak było w przypadku np. majora Wasyla von Rothkircha, wicedyrektora Kancelarii Specjalnej do spraw  stanu wojennego, zamach niestety się nie udał, ale na szczęście major został ranny) przez powstańcze sądy narodowe (czywiście nie każdy wyrok oznaczał śmierć za pomniejsze przewinienia karano chłostą lub grzywną. Warto nadmienić, że osądzani byli również powstańcy, którzy dopuścili się różnych przewinień oraz że dochodziło do pomyłkowych osądów (w wyniku działania na własną ręk, bez wiedzy Rządu Narodowego), przez co trafiały się też ofiary niewinne. Łączną liczbę ofiar szacuje się na ok. 1000 osób (w tym ok. 950 zabójstw), w samej Warszawie dzięki ich działalności zorganizowano 47 zamachów w latach 1862-1864. Zajmowali się oni nie tylko wykonywaniem wyroków na pojedynczych celach, ale również całych grupach, czego przykładem może być pacyfikacja mieszkańców wsi Lipa.
Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Car Aleksander II Romanow 
O całym wydarzeniu możemy dowiedzieć się z dzienników powstańca styczniowego Władysława Sulima Modrzewskiego, które zostały opublikowane (,, Pamiętniki powstańca z 1863 i 1864 roku: (Bończa, Chmieleński i Krzywda)) w roku 1881. Autor opisuje jak w maju 1863 oddział powstańczej żandarmerii narodowej Bończy (K K Blaszczyński ,,Bończa"). Powodem przybycia były dwie sprawy, pierwszą było rozbicie obozu majora Zawadzkiego przez Rosjan,a drugą sprawą był donos napisany na tamtejszych chłopów, którzy mieli wydać lokalizację obozu Rosjanom i samodzielnie zabić kilku partyzantów. W obozie majora było ok. 400 ludzi i przebywali oni ok. 10 tygodni w jednym miejscu, przyjmując na wizyty okolicznych szlachciców . Podczas obozowania w pobliżu wsie, mieli oni wykonać egzekucje na dwóch chlopach, którzy według nich byli szpiegami i dokonać przymusowego poboru wśród chłopów, rozbicia obozu dokonał z XIII Biełozierskiego Pułku Piechoty pod dowództwem M.I Obuchowa. 

Modrzewski w pamiętniku napisał że oddział Bończy otoczył wieś i podpalił ją, następnie mieszkańców zebrano w jednym miejscu, aby odczytać rozkaz Rządu Tymczasowego i wyjaśniać zgromadzonym że,, jesteśmy dziećmi jednej matki, a zatem braćmi, nie wrogami". Szybko zaczęto przeprowadzać dochodzenie, podczas którego wystraszeni chłopi wskazali sołtysa i carskiego żołnierza, który był we wsi na urlopie. Oskarżeni przyznali się do winy i jak głównego pomysłodawcę wskazali Żyda z Biełaczowa i jego dwóch synów, który miał wskazać Rosjanom miejsce obozowania oddziału Zawadzkiego. Natychmiast wysłano kilku żandarmów do Biełaczowa, a ci sprowwdzili żyda i jednego z jego synów. Odbył się proces i żyd przynał się do winy, wyrokiem było: powiedzenie żyda, jego synowi wymierzono karę chłosty, sołtys i żołnierz dostali ostrzeżenie, że jeszcze raz zrobią coś takiego i zostaną powieszeni, a chłopom spalono zabudowania.
Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Emanuel Szafarczyk 
Sztyletnicy ze względu na duży brak informacji o nich stali się swojego rodzaju legendą i obrośli w  sławę bo często stosowali kamuflaż np. przebierali się za rosyjskich oficerów, urzędników, czy policjantów i dokonywali zamachów za pomocą sztyletów w mieszkaniach ofiar, w czym pomagała znajomość języka rosyjskiego. Najsławniejszymi byli ci z Warszawy, którzy siali trwogę wśród Rosjan, a byli oni zwykłymi dorożkarzami, czy czeladnikami w warsztatach rzemieślniczych. Najbardziej znanym przywódcą warszawskich sztyletników był Emanuel Szafarczyk, który po powstaniu wyrokiem sądu zawisł na murach Cytadeli Warszawskiej.
Jeden z pierwszych zamachów, jeśli nie pierwszy zamach dobył się 27 czerwca 1862 roku w Ogrodzoe Saskim w Warszawie. Renkiem tego dnia oficer pochodzenia ukraińskiego, który założył tajne towarzyszenie, zrzeszające przeciwko carowi Rosjan w Warszawie, Andriej Potebnia, podczas spaceru hrabiego  Aleksandra Nikołajewicza von Lüdersa, carskiego namiestnika Królestwa Polskiego, stanął za jego plecami i wypalił z pistoletu w jego kark. Andriej po oddaniu strzału uciekł, a hrabia pomimo bycia ciężko rannym (kula trafiła w szyję, przeszła przez jamę ustną, zraniła język i wyszła ustami) przeżył. To wydarzenie można uznać za początek serii ataków na carskich funkcjonariuszy, za które w większości odpowiadali sztyletnicy.
Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Andriej Potebnia 
Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Aleksander Nikołajewicz von Lüders
Dosłownie tydzień później nastąpił kolejny atak, też w Warszawie. Dnia 2 lipca 1862 roku do Warszawy przybył nowy namiestnik, brat cara Aleksandra II, Wielki Książę Konstanty Mikołajewicz Romanow i tylko fakt, że trzymał on za rękę ciężarną żonę uratował mu życie, bo na dworcu wśród osób witających księcia czekał zabójca, czeladnik krawiecki, Ludwik Jaroszyński, który widząc kobietę w ciąży postanowił nie oddawać strzału. Za to oddał strzał na drugi dzień przed drzwiami Teatrzu Wielkiego, ale niestety kula utkwiła w szlifach munduru (miejsca gdzie umieszczane są odznaczenia wojskowe) nowego namiestnika. Konstanty przeżył, a Jaroszyński został ujęty i stracony w Cytadeli Warszawskiej, dnia 21 sierpnia 1862 roku.
Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Ludwik Jaroszyński 
Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Konstanty Mikołajewicz Romanow 
Następne zamachy odbyły 7 i 15 sierpnia 1862 roku, a celem ich był margrabia Aleksander Wielopolski, który był naczelnikiem zależnego od Rosji rządu Królestwa Polskiego, który był autorem ,,ustawy o zbiegowskiach" pozwalającej na użycie siły zbrojnej wobec cywili, z czego chętnie korzystało carskie wojsko. Niestety obie próby zakończyły się niepowodzeniem, pierwsza próba (7 sierpnia) odbyła się przy placu Bankowym,  i ujęto tam Ludwika Rylla. Kilka dni później (15 sierpnia) jego wspólnik, Jan Rzońca również spróbował ponownie, na Alejach Ujazdowskich, gdzie przejeżdżała bryczka  Wielopolskiego, wskoczyszy na jej stopień, Jan próbował zadać cios nożem, niestety namiestnik się odchylił. Przy Rzońcu znaleziono ostrze, które według carskiej policji było pokryte strychniną i może to był kluczowy dowód, dzięki któremu Rzońca i Ryll zostali straceni w publicznej egzekucji na murach Cytadeli Warszawskiej. Publiczne egzekucje Jaroszyńskiego, Rylla i Rzońca miały na celu zniechęcenie ludzi do walki, a przyniosła odwrotny efekt, bo coraz więcej ludzi nienawidziło zaborcy, a po nich Warszawę obiegł anonimowy wiersz pod tytułem ,,Cześć wisielcom":

,,Jeszcze Polska nie zmarniała, / Kiedy w jednym dniu wydała / Tak obfity plon. / Trzech młodzieńców – dzieci gminu / Wybujałych kwieciem czynu, / Gotowych na skon.

Ich kolebką była chata, / Niemym świadkiem kazamata / Ich ostatnich chwil. / A na krwawej tarczy słońca / Trzy imiona błyszczą: / Rzońca Jaroszyński, Ryll… / Dzielnie chłopcy szli na wroga / Cześć wisielcom, cześć!"

Inną ofiarą sztyletników był naczelnik kancelarii tajnej policji Paweł Felkner, który 8 listopada 1862 roku został zasztyletowany e bramie swojego domu, przy ulicy Twardej. Akcji przewodził Władysław Kotkowski, a towarzyszyli mu Marceli Szulc, Stanisław Rabiński, Romuald Dzwonkowski i Józef Marcinkiewicz. Ofierze na znak wykonanej egzekucji odcięto ucho i zabrano mu dokumenty.
Inną akcją było zabójstwo Józefa Aleksandra Miniszewskiego, który był publicystą ,,Dziennika powszechnego", został zabity za artykuły krytykujące powstańcze podziemie i za wsparcie, które udzielił Wielopolskiemu. O całym przebiegu akcji możemy się dowiedzieć od rosyjskiego historyka Nikołaja Berga:

„Rano dnia 2 maja zakradli się do galeryi oszklonej, a gdy Miniszewski wychodził w szlafroku i naturalnie bez broni, wypadli z ukrycia i zadali mu trzy śmiertelne rany w szyję, serce i piersi, tak, że nie wydawszy najmniejszego okrzyku, jak piorunem rażony, runął na ziemię. Sztyletnicy najspokojniej zeszli z galeryi i napotkanemu w bramie policjantowi powiedzieli, by poszedł na górę, gdyż komuś tam zrobiło się słabo!"

W swoim domu śmierć poniósł również Polak o tatarskich korzeniach, czyli Aleksander Mirza Tuhan-Baranowski, który był wysokim funkcjonariuszem policji, odpowiedzialnym za represje wobec mieszkańców Warszawy. 

Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Aleksander Wielopolski 
Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Ludwik Ryll 
Chyba najbardziej spektakularnym zamachem, była próba zabójstwa hrabiego Fiodora Fiodorowicza Berga, namiestnika carskiego Królestwa Polskiego, inicjatorem tej akcji był wspomniany już wcześniej, Ignacy Chmieleński. Zamach planowano starannie, a z obserwacji wynikało że Berg prowadzi bardzo regularny tryb życia i np. poruszając się po mieście jego wóz jeździł ciągle tymi samymi ulicami, co w dużym stopniu ułatwiało zadanie. Dowódcą akcji został Paweł Landowski (naczelnik Żandarmerii Narodowej) i wybrał on miejsce ataku, czyli Pałac Zamoyskich, stojący na Nowym Świecie. 19 września dorożka Berga w asyście kozaków przejeżdżała przy kamienicy nr. 67, gdy nagle z okien 6 piętra tejże kamienicy zrzucono bomby z siekańcami. Odłamki przebiły powóz, 3 kozaków zostało rannych, 5 ranionych koni uciekło w popłochu, ale o dziwo sam Fiodorowicz wyszedł bez szwanku, nie licząc zniszczonego kołnierza płaszcza. Po zamachu wściekły Berg zarządził odpowiedzialność zbiorową i ogromne represje, co oznaczało że wszyscy mieszkańcy kamienicy ponosili odpowiedzialność. Żołnierze rosyjscy eksmitowali z mieszkań ludzi i niszczyli dobytek tych ludzi, meble były wyrzucane z okien, a co ciemniejszy rzeczy rozkradane. W tym wszystkim podczas dewastacji mieszkania Izabeli Barcińskiej (Siostry Fryderyka Chopina) przez okno został wyrzucony fortepian należący do Chopina, a właściciel pałacu, książę Stanisław Antoni Zamoyski otrzymał karę 8 lat ciężkich robót, na koniec żołdacy spalili cały nie rozkradziony dobytek. Wszystkich schwytanych powstańców czekały publiczne egzekucje, na szczęście Chmieleńskiemi i Landowskiemu udało się uniknąć aresztowania. 
Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Fiodor Fiodorowicz Berg 
Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Zamach na Berga
Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Niszczenie dobytku z Pałacu Zamoyskich 
W kwietniu 1864 roku dokonano aresztowania ostatniego przywódcy powstania, czyli Romualda Traugutta, który trafił na X Pawilon Cytadeli Warszawskiej, jak wielu przed nim podczas przesłuchania nie wyjawił żadnych informacji i zawisł na murach Cytadeli, a rok po nim w lutym 1865 r. ten sam los spotkał Emanuela Szafarczyka, który był ostatnim przywódcą sztyletników w Warszawie, a schwytano go dzięki zwykłemu wężowi w ludzkiej skórze, jakim okazał się jego przyjaciel, który w wrześniu, w zamian za koncesję na prowadzenie gospody wydał Szafarczyka carskim żołdakom.
Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Romuald Traugutt 
Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
Polscy egzekutorzy podczas powstania styczniowego
X Pawilon Cytadeli Warszawskiej 
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.13845205307007