Praca w handlu
Dyskusje ogólne
5 m
236
Kurwa, panowie, co ja przeżyłem, to aż ciężko się nie śmiać pisząc to.
Od początku.
Ostatni tydzień pracowałem na sklepie "WSZYSTKO ZA 5zł". Umowa tylko na dwa tygodnie, bo jestem na zastępstwo dla dziewczyn, które mają urlop aktualnie. Restauracja w której jestem konserwatorem ma remont generalny, więc i tak miesiąc siedzę w domu. mamuśka mi załatwiła robotę, żeby dorobić, a nie siedzieć w domu.
Co tam się odjaniepawla...
Klientka "wyślę córkę, niech kupi":
Wpada dziewczynka, na oko 10 lat i mówi, że chce kupić kartkę na komunię. Na kasie moja matka, ja rozkładam towar.
- A jaka ma być ta kartka?
- Nie ważne, tylko ma być dla chłopca.
- No to chodź, pokażę ci gdzie są, to sobie wybierzesz.
Matka pokazała, młoda wybiera, jest git.
Dalej młoda łazi po sklepie i ogląda co tam jest ciekawego. Wzięła jeszcze pająka nakręcanego.
Akurat moja mama poszła sobie zrobić kawę, no to ja stanąłem na kasę.
Młoda podchodzi i daje mi dwie kartki. Jedną za 10,- drugą za 5,- i pająka za 5,99.
Wpisuję kody, ceny, i ją podliczam. Młoda jeszcze dokłada cukierka za 50 groszy i zadowolna.
Razem 21,49, młoda płaci 50zł.
- Proszę bardzo, tu jest reszta i paragonik.
- Dziękuję, do widzenia.
Młoda wraca 5 minut później.
- A czy ja bym mogła jeszcze mój paragon?
Matka patrzy na mnie, ja na matkę:
- Dałem jej...
No i chuj, szukanie paragonu w śmietniku. Znalazła, dała, gitówa.
Młoda wraca znowu po kilku minutach.
- Przepraszam, ale mama mówiła, że mam to zwrócić, bo nie takie chciała.
- Ale my skarbie nie przyjmujemy zwrotów. Możesz jedynie wymienić towar na inny.
- Nie, ja nie chcę pieniędzy, ale mama mówiła, że mam to zwrócić.
- Kochana, nie mogę ci wydać pieniędzy z kasy. Jak mama chce, to niech przyjdzie i wybierze sobie inne kartki.
- Aha...
I młoda poszła na sklep. Ja patrzę, a młoda wybiega ze sklepu z pustymi rękoma.
Mija 10 minut, ja znów na kasie, bo coś tam.
Wypada babka postury wieloryba.
- W czym mogę pomóc?
- Moja córka była tu przed chwilą. Dlaczego wzięliście towar i nie oddaliście jej pieniędzy?
- Przepraszam, bardzo, ale my nie przyjęliśmy żadnego zwrotu, bo nie możemy.
(Bo taka jest polityka sklepu)
I już widzę jak moja matka idzie w naszą stronę.
- TAK?! TO DLACZEGO MOJA CÓRKA WRÓCIŁA BEZ KARTEK I BEZ PIENIĘDZY?!?!
Odpaliła się moja mama (kochana kobita, ale nie warto się z nią kłócić...)
- Proszę panią, pani córka przyszła zwrócić towar, wytłumaczyłam jej, że nie przyjmujemy zwrotów. Ja nic od niej nie przyjęłam.
- TAK?! TO DLACZEGO WRÓCIŁA BEZ PIENIĘDZY I BEZ KARTEK?!
- Tłumaczę pani, nie przyjmujemy zwrotów, bo taką mamy politykę sklepu.
I wtedy wchodzę ja, cały na biało
- Dokładnie, pani córka po prostu zostawiła rzeczy na sklepie i wyszła...
I ta kurwa spasiona zaczęła mi machać paragonem przed twarzą. Pomiętym, jakby ktoś go psu z gardła wyciągnął.
Od początku.
Ostatni tydzień pracowałem na sklepie "WSZYSTKO ZA 5zł". Umowa tylko na dwa tygodnie, bo jestem na zastępstwo dla dziewczyn, które mają urlop aktualnie. Restauracja w której jestem konserwatorem ma remont generalny, więc i tak miesiąc siedzę w domu. mamuśka mi załatwiła robotę, żeby dorobić, a nie siedzieć w domu.
Co tam się odjaniepawla...
Klientka "wyślę córkę, niech kupi":
Wpada dziewczynka, na oko 10 lat i mówi, że chce kupić kartkę na komunię. Na kasie moja matka, ja rozkładam towar.
- A jaka ma być ta kartka?
- Nie ważne, tylko ma być dla chłopca.
- No to chodź, pokażę ci gdzie są, to sobie wybierzesz.
Matka pokazała, młoda wybiera, jest git.
Dalej młoda łazi po sklepie i ogląda co tam jest ciekawego. Wzięła jeszcze pająka nakręcanego.
Akurat moja mama poszła sobie zrobić kawę, no to ja stanąłem na kasę.
Młoda podchodzi i daje mi dwie kartki. Jedną za 10,- drugą za 5,- i pająka za 5,99.
Wpisuję kody, ceny, i ją podliczam. Młoda jeszcze dokłada cukierka za 50 groszy i zadowolna.
Razem 21,49, młoda płaci 50zł.
- Proszę bardzo, tu jest reszta i paragonik.
- Dziękuję, do widzenia.
Młoda wraca 5 minut później.
- A czy ja bym mogła jeszcze mój paragon?
Matka patrzy na mnie, ja na matkę:
- Dałem jej...
No i chuj, szukanie paragonu w śmietniku. Znalazła, dała, gitówa.
Młoda wraca znowu po kilku minutach.
- Przepraszam, ale mama mówiła, że mam to zwrócić, bo nie takie chciała.
- Ale my skarbie nie przyjmujemy zwrotów. Możesz jedynie wymienić towar na inny.
- Nie, ja nie chcę pieniędzy, ale mama mówiła, że mam to zwrócić.
- Kochana, nie mogę ci wydać pieniędzy z kasy. Jak mama chce, to niech przyjdzie i wybierze sobie inne kartki.
- Aha...
I młoda poszła na sklep. Ja patrzę, a młoda wybiega ze sklepu z pustymi rękoma.
Mija 10 minut, ja znów na kasie, bo coś tam.
Wypada babka postury wieloryba.
- W czym mogę pomóc?
- Moja córka była tu przed chwilą. Dlaczego wzięliście towar i nie oddaliście jej pieniędzy?
- Przepraszam, bardzo, ale my nie przyjęliśmy żadnego zwrotu, bo nie możemy.
(Bo taka jest polityka sklepu)
I już widzę jak moja matka idzie w naszą stronę.
- TAK?! TO DLACZEGO MOJA CÓRKA WRÓCIŁA BEZ KARTEK I BEZ PIENIĘDZY?!?!
Odpaliła się moja mama (kochana kobita, ale nie warto się z nią kłócić...)
- Proszę panią, pani córka przyszła zwrócić towar, wytłumaczyłam jej, że nie przyjmujemy zwrotów. Ja nic od niej nie przyjęłam.
- TAK?! TO DLACZEGO WRÓCIŁA BEZ PIENIĘDZY I BEZ KARTEK?!
- Tłumaczę pani, nie przyjmujemy zwrotów, bo taką mamy politykę sklepu.
I wtedy wchodzę ja, cały na biało
- Dokładnie, pani córka po prostu zostawiła rzeczy na sklepie i wyszła...
I ta kurwa spasiona zaczęła mi machać paragonem przed twarzą. Pomiętym, jakby ktoś go psu z gardła wyciągnął.
- TAAAK??!! JA TUTAJ MAM PARAGON! JA PROWADZĘ SKLEP!! JA TERAZ MUSIAŁAM ZAMKNĄĆ SKLEP, ŻEBY TU PRZYJŚĆ! JA TRACĘ KLIENTÓW! MOJA CÓRKA TERAZ SIEDZI Z TOWAREM!! JA ZNAM SWOJE PRAWA, JA TEŻ SPRZEDAJĘ!!...
Ja ogólnie jestem miłym i polubownym człowiekiem, ale wkurwia mnie, gdy ktoś na mnie krzyczy. Ogólnie mówię miękko i kulturalnie, ale umiem z siebie wydobyć taki ton, że ludzie nie wiedzą jak się zachować.
- MOJA MAMA WSZYSTKO PANI WYJAŚNIŁA. NIE ZWRACAMY PIENIĘDZY. TO, ŻE CÓRKA ZOSTAWIŁA TOWAR NA SKLEPIE I WYSZŁA, NIE JEST NASZYM PROBLEMEM. NIE ŻYCZĘ SOBIE, ŻEBY PANI KRZYCZAŁA NA MNIE I NA MOJĄ MATKĘ.
Babka tak zmalała w oczach, że z wieloryba stała się po prostu gruba. Ale jebana, dalej się kłóci.
- Ja nie krzyczę, tylko chcę moje pieniądze spowrotem...
I moja matka
- Dobrze, to ja zadzwonię do kierownika i zapytam co zrobić.
Wieloryb coś tam jeszcze pierdolił w międzyczasie. Ja jej tłumaczyłem, że nie, sklep stacjonarny nie ma obowiązku zwracać pieniędzy, tylko dlatego, że klient się rozmyślił itd.. Kątem ucha słyszę jak moja matka gada z kierownikiem. Mówi, że jest taka, a taka sytuacja i co ona ma teraz zrobić. I słyszę głos szefiego:
- Oddaj jej te 21 złoty i niech spierdala... I więcej ich nie obsługuj...
Po oczach grubej baby widzę, że usłyszała słowa szefiego. XDD
Mamuśka wydała z kasy 21 złociszy, podziękowała i kazała opuścić sklep XD.
Najgorsze na naszej wsi jest to, że każdy zna się choć trochę z widzenia. Ale miło mijać tę pizdę, patrząc jej prosto w oczy...
Mam jeszcze dwie historie, ale to na potem, bo już mnie palce bolą...
Ja ogólnie jestem miłym i polubownym człowiekiem, ale wkurwia mnie, gdy ktoś na mnie krzyczy. Ogólnie mówię miękko i kulturalnie, ale umiem z siebie wydobyć taki ton, że ludzie nie wiedzą jak się zachować.
- MOJA MAMA WSZYSTKO PANI WYJAŚNIŁA. NIE ZWRACAMY PIENIĘDZY. TO, ŻE CÓRKA ZOSTAWIŁA TOWAR NA SKLEPIE I WYSZŁA, NIE JEST NASZYM PROBLEMEM. NIE ŻYCZĘ SOBIE, ŻEBY PANI KRZYCZAŁA NA MNIE I NA MOJĄ MATKĘ.
Babka tak zmalała w oczach, że z wieloryba stała się po prostu gruba. Ale jebana, dalej się kłóci.
- Ja nie krzyczę, tylko chcę moje pieniądze spowrotem...
I moja matka
- Dobrze, to ja zadzwonię do kierownika i zapytam co zrobić.
Wieloryb coś tam jeszcze pierdolił w międzyczasie. Ja jej tłumaczyłem, że nie, sklep stacjonarny nie ma obowiązku zwracać pieniędzy, tylko dlatego, że klient się rozmyślił itd.. Kątem ucha słyszę jak moja matka gada z kierownikiem. Mówi, że jest taka, a taka sytuacja i co ona ma teraz zrobić. I słyszę głos szefiego:
- Oddaj jej te 21 złoty i niech spierdala... I więcej ich nie obsługuj...
Po oczach grubej baby widzę, że usłyszała słowa szefiego. XDD
Mamuśka wydała z kasy 21 złociszy, podziękowała i kazała opuścić sklep XD.
Najgorsze na naszej wsi jest to, że każdy zna się choć trochę z widzenia. Ale miło mijać tę pizdę, patrząc jej prosto w oczy...
Mam jeszcze dwie historie, ale to na potem, bo już mnie palce bolą...