Przestańcie tyle chlać
Dyskusje ogólne
3 t
554
Ostatnio na głównej furorę zrobiła wrzuta „Przestańcie walić konia”, która była pouczająca i zrobiona z myślą, żeby chociaż jeden z nas stał się ciut lepszym człowiekiem.
Ja również mam do Was pewien apel, wydaje mi się, że o wiele bardziej istotny dla naszego zdrowia fizycznego i psychicznego niż ten mówiący o problemach przez walenie konia:
PRZESTAŃCIE KURWA TYLE CHLAĆ!
Takich apeli odkąd pamiętam było już kilka, ale nie zaszkodzi jeszcze jeden z perspektywy pracownika lombardu. Siedzę tu już piąty rok, więc uwierzcie, widziałem rzeczy, które wam się nawet nie śniły. Z początku bywało nawet zabawnie. Facet wpada pijany, próbuje zastawić paczkę ryżu, którą dostał z MOPSU, bo zabrakło mu na butelkę wódki. Rozumiecie to? Zastawić jebany kilogram ryżu za chociaż 50 groszy, żeby być bliżej do kolejnej flaszki. Człowiek skrajnie wychudzony i wyniszczony, ale nie będzie jadł, musi pić. Mógłbym o tym napisać kolejną zabawną pastę pełną scenek, jak po odmówieniu zastawu ryżu przychodzi z puszką mielonki albo kartonem mleka, pokazując daty ważności i kłócąc się, że świeże, dobre, ktoś to na pewno ode mnie odkupi a jak nie to chciaż ja mogę skorzystać i mu trochę pomóć.
Ja również mam do Was pewien apel, wydaje mi się, że o wiele bardziej istotny dla naszego zdrowia fizycznego i psychicznego niż ten mówiący o problemach przez walenie konia:
PRZESTAŃCIE KURWA TYLE CHLAĆ!
Takich apeli odkąd pamiętam było już kilka, ale nie zaszkodzi jeszcze jeden z perspektywy pracownika lombardu. Siedzę tu już piąty rok, więc uwierzcie, widziałem rzeczy, które wam się nawet nie śniły. Z początku bywało nawet zabawnie. Facet wpada pijany, próbuje zastawić paczkę ryżu, którą dostał z MOPSU, bo zabrakło mu na butelkę wódki. Rozumiecie to? Zastawić jebany kilogram ryżu za chociaż 50 groszy, żeby być bliżej do kolejnej flaszki. Człowiek skrajnie wychudzony i wyniszczony, ale nie będzie jadł, musi pić. Mógłbym o tym napisać kolejną zabawną pastę pełną scenek, jak po odmówieniu zastawu ryżu przychodzi z puszką mielonki albo kartonem mleka, pokazując daty ważności i kłócąc się, że świeże, dobre, ktoś to na pewno ode mnie odkupi a jak nie to chciaż ja mogę skorzystać i mu trochę pomóć.
Ale wiecie co? To wcale nie jest śmieszne. Nie wtedy, gdy codziennie patrzysz na ludzi, którzy przez chlanie stracili absolutnie wszystko. Gość zastawia obrączkę ślubną, żeby kupić flaszkę. Najpierw mówisz sobie: idiota, jego sprawa. Ale kiedy tydzień później przychodzi jego żona z płaczem, błagając, żebyś sprzedał jej tę obrączkę taniej, bo mąż obiecał, że już nie będzie pił – a ty dobrze wiesz, że za parę dni ten sam typ znowu stanie u twojej lady – to już nie jest zabawne. To kurewsko tragiczne.
Albo historia kobiety, która zastawia telefon swojego dziecka, bo skończyła jej się kasa na kolejną libację. Dzieciak stoi obok, zawstydzony, z oczami pełnymi łez, bo wie, że zaraz straci ostatnią rzecz, jaką dostał od matki. To już nie jest śmieszne. To jest cholernie obrzydliwe i bolesne. Przestajesz widzieć pijanych ludzi jako żart, zaczynasz nimi gardzić. Czujesz obrzydzenie, czasem nawet skrajną nienawiść.
Kolejny przykład – przychodzi facet na samo otwarcie, próbuje sprzedać zegarek, jakiś brudny Timemaster kupiony w kiosku Ruchu za grosze dwadzieścia lat temu. Musi mieć na setkę, bo inaczej zaczynają się drgawki. Patrzysz na niego i widzisz, że to już nawet nie jest człowiek, tylko wrak napędzany alkoholem, który dawno stracił duszę. Mógłbyś się śmiać? Już nie. Patrzysz na niego z litością i pogardą.
Pracując tu, widzę, jak alkohol zamienia ludzi w zombie. Widzę rodziny, które się rozpadają. Widzę dzieci zmuszone patrzeć na swoich rodziców w absolutnym upadku. Kobiety, które sprzedają własną biżuterię za ułamek wartości, by ich mężowie mogli znowu się napić. Mężczyzn, którzy zastawiają sprzęt elektroniczny, byleby kupić kolejną flachę.
Albo historia kobiety, która zastawia telefon swojego dziecka, bo skończyła jej się kasa na kolejną libację. Dzieciak stoi obok, zawstydzony, z oczami pełnymi łez, bo wie, że zaraz straci ostatnią rzecz, jaką dostał od matki. To już nie jest śmieszne. To jest cholernie obrzydliwe i bolesne. Przestajesz widzieć pijanych ludzi jako żart, zaczynasz nimi gardzić. Czujesz obrzydzenie, czasem nawet skrajną nienawiść.
Kolejny przykład – przychodzi facet na samo otwarcie, próbuje sprzedać zegarek, jakiś brudny Timemaster kupiony w kiosku Ruchu za grosze dwadzieścia lat temu. Musi mieć na setkę, bo inaczej zaczynają się drgawki. Patrzysz na niego i widzisz, że to już nawet nie jest człowiek, tylko wrak napędzany alkoholem, który dawno stracił duszę. Mógłbyś się śmiać? Już nie. Patrzysz na niego z litością i pogardą.
Pracując tu, widzę, jak alkohol zamienia ludzi w zombie. Widzę rodziny, które się rozpadają. Widzę dzieci zmuszone patrzeć na swoich rodziców w absolutnym upadku. Kobiety, które sprzedają własną biżuterię za ułamek wartości, by ich mężowie mogli znowu się napić. Mężczyzn, którzy zastawiają sprzęt elektroniczny, byleby kupić kolejną flachę.
Celowo pomijam jeszcze gorsze aspekty zdrowotne, bo nie jestem lekarzem, nie wytłumaczę tego jak on, a ta dzida nie do końca o tym, chcę opisać te szkody, które sam jestem w stanie zaobserwować. Tu chodzi o wasze życie, waszą godność i waszych bliskich. I teraz najważniejsze – może Ty myślisz, że Ciebie to nie dotyczy. Że Ty masz kontrolę. Ale każdy z tych ludzi kiedyś myślał dokładnie tak samo. Każdy zaczynał od jednego piwa, jednej imprezy, jednego kieliszka. To naprawdę nie są tylko ludzie z patologii, część tych osób znam jeszcze z czasów szkoły, kiedy odbierali nagrody za wyjątkowe osiągnięcia. Część z nich kiedyś miała firmy, rodziny i poukładane życie. To możesz być Ty. To może być ktoś z twojej rodziny. Każdy jest potencjalną ofiarą alkoholu.
Bo to nie są te same 10, 15 czy 20 osób ciągle kręcących się od lat. Tych ludzi przewijają się setki, a przecież to tylko moje jedno miejsce pracy w jednym mieście, miejsce jakich jest mnóstwo wszędzie. Przez te pięć lat widziałem, jak na miejsce osób, które zapiły się na śmierć, pojawiają się ciągle nowe twarze, nowe historie, które równie tragicznie się kończą. Widziałem dziesiątki przypadków, gdy młody, porządny chłopak, który raz przyszedł zastawić telefon, bo „była impreza”, po kilku latach zamienia się w alkoholika, wyglądającego jak bezdomny starzec.
Dziś odpycha mnie już nawet zapach tego szajsu, a widok pijanych ludzi powoduje u mnie mdłości. Kiedyś śmiałem się z nich, teraz czuję do nich jedynie obrzydzenie i żal.
Zastanów się, czy chcesz skończyć jak ci ludzie, których codziennie widzę w lombardzie. Zastanów się, czy chcesz, by ktoś kiedyś patrzył na ciebie z takim samym obrzydzeniem i politowaniem. Pomyśl o swoich bliskich, jak się będą czuli, gdy zaczniesz ich krzywdzić.
Masz wybór. Nie spierdol tego. Zachowaj umiar i rozsądek.
Bo to nie są te same 10, 15 czy 20 osób ciągle kręcących się od lat. Tych ludzi przewijają się setki, a przecież to tylko moje jedno miejsce pracy w jednym mieście, miejsce jakich jest mnóstwo wszędzie. Przez te pięć lat widziałem, jak na miejsce osób, które zapiły się na śmierć, pojawiają się ciągle nowe twarze, nowe historie, które równie tragicznie się kończą. Widziałem dziesiątki przypadków, gdy młody, porządny chłopak, który raz przyszedł zastawić telefon, bo „była impreza”, po kilku latach zamienia się w alkoholika, wyglądającego jak bezdomny starzec.
Dziś odpycha mnie już nawet zapach tego szajsu, a widok pijanych ludzi powoduje u mnie mdłości. Kiedyś śmiałem się z nich, teraz czuję do nich jedynie obrzydzenie i żal.
Zastanów się, czy chcesz skończyć jak ci ludzie, których codziennie widzę w lombardzie. Zastanów się, czy chcesz, by ktoś kiedyś patrzył na ciebie z takim samym obrzydzeniem i politowaniem. Pomyśl o swoich bliskich, jak się będą czuli, gdy zaczniesz ich krzywdzić.
Masz wybór. Nie spierdol tego. Zachowaj umiar i rozsądek.
-----------------------
Niedługo wrzucę tym razem dla kontrastu śmieszne pasty, żebyście mieli trochę humoru związanego z moją pracą, którego wcale też nie mało. 2 już mam u siebie na profilu. Będą to dalej bardziej anegdoty w formacie pasty terminalowej (czy jak to się tam zwie), więc nie spodziewajcie się drugiego ojca fanatyka wędkarstwa, a po prostu umiarkowanie pojebanych historii napisanych w miarę śmieszny sposób. 80% faktów, 20% efektów specjalnych. Planuję też wrzucić „dzień z pracy” i jakieś Q&A, więc możecie zadawać pytania – odpowiem na nie tutaj i zbiorczo wrzucę odpowiedzi.
Trzymajcie się w zdrowiu i trzeźwości.
Niedługo wrzucę tym razem dla kontrastu śmieszne pasty, żebyście mieli trochę humoru związanego z moją pracą, którego wcale też nie mało. 2 już mam u siebie na profilu. Będą to dalej bardziej anegdoty w formacie pasty terminalowej (czy jak to się tam zwie), więc nie spodziewajcie się drugiego ojca fanatyka wędkarstwa, a po prostu umiarkowanie pojebanych historii napisanych w miarę śmieszny sposób. 80% faktów, 20% efektów specjalnych. Planuję też wrzucić „dzień z pracy” i jakieś Q&A, więc możecie zadawać pytania – odpowiem na nie tutaj i zbiorczo wrzucę odpowiedzi.
Trzymajcie się w zdrowiu i trzeźwości.