Mały Jaś był bardzo spokojnym i ułożonym chłopcem. Jaś bardzo cenił swoją samotność. Można śmiało powiedzieć, że alienował się od społeczeństwa. Nie lubił bawić się z rówieśnikami, nie lubił rozmawiać z innymi, wolał być sam. Jednak czasami gdy siedział sam w pokoju słychać było jakby z kimś rozmawiał. Gdy matka zapytała się go z kim rozmawia odparł krótko "Z głosami". Nie wiedziała co na to poradzić, ale bała się iść z nim do psychiatry. Wiedziała, że jeśli wykryją u niego chorobę psychiczną, to zabiorą go do szpitala, a ona zostanie sama. Po śmierci męża jej ostatnią bliską osobą został Jaś. Najpierw podejrzewała autyzm, potem schizofrenie i rozdwojenie jaźni. Wiedziała, że są to bardzo niebezpieczne i w gruncie rzeczy nieuleczalne choroby, jednak na samą myśl o bólu jaki pozostałby po utracie chłopca przechodziły ją ciarki.
Pewnej nocy usłyszała jakby chłopiec z kimś rozmawiał. Podeszła do drzwi i zajrzała przez dziurkę od klucza. Zobaczyła chłopca wpatrzonego w ścianę. "Zaraz pójdę i zrobię to." - powiedział. Matka osłupiała. Setki czarnych scenariuszy przeszło jej przez głowę. Szybko jednak ocuciła się widząc, że chłopiec zmierza w kierunku drzwi. Odsunęła się i ukryła za framugą drzwi do jej pokoju. Postanowiła śledzić chłopca. Jaś bez przebierania się wyszedł w swojej piżamie z domu. Kierował się prosto w stronę lasu. Matka starała się podążać tuż za nim, jednak chłopiec powoli oddalał się. Mgła coraz bardziej przysłaniała widok. Chłopieć już znikał na koryzoncie, gdy nagle zatrzymał się. "To tu." - powiedział. Matka nerwowo rozejrzała się. Chłopiec zatrzymał się na polanie, tuż przed ogromną, starą studnią. Rozłożył ręce na boki, wyciągnął głowę do góry i patrzył prosto na pełnię księżyca. "Nadszedł ten moment" -mruknął. Matka nagle poczuła przeszywający chłód. Wiatr zaczął trząsać liśćmi drzew. Jednak ona powoli zbliżała się do syna. Nogi jej drżały a serce waliło jak młotem. Położyła mu rękę na ramieniu i delikatnie obróciła go w jej stronę. Ujżała sinobladą twarz chłopca. Jego oczy były pełne żaru, jakby chciał wyrzucić coś z siebie. Matka ledwo zdobyła się na siłę i wydusiła słowa "Jasiu... co ty tutaj robisz?" Na co chłopiec bez mrugnięcia okiem odpowiedział "Przyszedłem się wysrać."