Japonia

17
Japończycy potrafią ciężko pracować i równie mocno wypić. Urodzony w Tokio fotograf Kenji Kawamoto przemierzył swoje rodzinne miasto fotografując pijanych salarymenów (pracowników korporacji) śpiących w najmniej do tego odpowiednich miejscach – na schodach, chodnikach, stacjach i peronach kolejowych.

Już w 3 wieku naszej ery chińscy wysłannicy do kraju Wa (Japonia) pisali, że jego mieszkańcy gustowali w mocnych alkoholach. Przed wybuchem pandemii COVID-19 w samym tylko Tokio znajdowało się blisko 30 tysięcy barów i pubów Alkohol można zakupić również z automatów vendingowych.

Pomimo tego, że Japończycy piją dziś mniej niż przed laty, w dalszym ciągu można natknąć się na mieście na "martwe" ciała salarymanów. Przyczyną tego jest kombinacja kilku czynników: upojenie alkoholem i wyjątkowo łatwy do niego dostęp, akceptacja społeczna dla pijaństwa, niefrasobliwość Japończyków, zmęczenie oraz brak snu. Na ludzi, którzy upili się do nieprzytomności wielu Japończyczyków spogląda ze współczuciem, a zjawisko to uważane jest za normalne w krajobrazie miejskim.

Idea, że po ciężkim dniu czy tygodniu pracy mężczyzna ma prawo się upić głęboko zakorzeniła się w społeczeństwie japońskim. Wg wielu badaczy społecznych Japonia jest jednym z najbardziej przyjaznych piciu alkoholu krajów świata, japońska kultura picia jest wyjątkowo niechlujna, a wychodząc na drinka ważne jest aby się upić i budować i podtrzymywać w ten sposób relacje, zwłaszcza pomiędzy mężczyznami.
Japonia
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Alkoholizm to gówno

69
Witam,
od dłuższego czasu próbowałem tuszować że mam problem z alkoholem. Bagatelizowałem to wszystko, i przykrywałem kurtyną że niby jest okej i mam kontrolę. "Jak żem się mylił" kontrole to ma alkohol w mojej krwi a nie ja... Mam 30 lat, żonę dom na kredyt i dobrą pracę jako Software QA Tester. Sęk w tym że już nie pamiętam od kiedy mam takie przyzwyczajenie że wracam z kąś i sobie kupowałem piwko i 100, siadałem w parku na ławce przed powrotem i waliłem. Zmieniło się to potem jak ponownie auto kupiłem, ten sam schemat wracam do domu i przed domem w aucie pyk piwko i setka. Potem do tej setki dorzucałem 200, które chowałem, no i plus standard czteropak. Z 200 nie wiem kiedy nagle zmieniło się na 500 cytrynówy. I zawsze wracam do domu z siłowni ze sklepu btw. i przd dotarciem do domu piwko i 100. A potem w domu piwko, na papieroska i pod wiatą stoi 500. I to 500 jest wypijane, piwa czesto nie wszystkie. Poszedłem na kosultację u psychologa terapeuty (mam taki benefit w firmie) i no pierwsza wizyta była 2 tygodnie temu, i odrazu stwierdzone uzależnienie (wiedziałem że tak jest, ale to wypierałem, zamiatałem pod dywan, przecież kontroluję) "Taki huj kontrolujesz". Dodam że żona nie raz mi robiła awantury "oo 4 piwa na tygodniu wypijasz" a ja to bagatelizowałem. Teraz powiedziałem żonie że jestem alkoholikiem i potrzebuję terapij. Strasznie się stresuję, czuje wielki niepokój, strach. Psycholog zalecił mi iść na terapię. No i dodam że duży kredyt plus wydawanie kasy na 500 codziennie troche funduszem szarpnęło. Pisze to bo psycholog dzisiaj powiedziała mi żebym to z siebie wyrzucił a nie siedział z problemem tylko we własnej głowie. A w głowie batalia, więcej pytań niż odpowiedzi... No i pewnie dlatego że na podwórku leży cytrynówka odpakowana i piwo...Trzymajcie kciuki, zrobiłem pierwszy krok, drugiego puki co boję się wykonać... alkohol to gówno. 
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.14861392974854