Dzisiaj popołudniu odwiedziłam szkolną pracownię aby zabrać swoje manele sprzed lockdownu i pogadać z moim profesorem o projektach, których niestety nie skończymy (żegnaj dioramo, rzeźbo chińskiego smoka i graffiti w sali)...
Wyszło na to, że on w międzyczasie szkicował coś farbami na szafie a ja zajęłam się tablicą.
Może i to nie jest mokry sen futurystów, ale mogę się pochwalić szybkim szkicem - krzywym, bo krzywym (nie potrafię rysować na dużych formatach), choć chyba zasługuje na trochę uwagi.
Miłych koszmarków, dzidki.