Pozytywna dzida i porady jak nie zwariować (napisane na 30%)
Wiedza
1 r
22
Inspiracją do tej dzidy była inna dzida, którą pokazuję do lepszego kontekstu.
Chciałem tam napisać komentarz, co o tym myślę, ale okazał się on niestety za długi. Jednak uznałem, że szkoda komentarza, więc napiszę go w formie dzidy.
Otóż jedno można o dzidce przyznać, poza tym, że jebie ona krytyką wszystko i wszystkich: panuje tu duży pesymizm, a przynajmniej realizm.
I w pełni to rozumiem, bo prawda potrafi zdołować, a tej na dzidce nie brakuje. Szczególnie w dzisiejszych czasach, przy poprawności politycznej, wojnie, czy nowych ustawach UE o ,,ekologii".
Aż się zastanawiam czasem, czy ktoś z nas faktycznie się już nie powiesił z deprechy.
Mnie ratuje to, że z natury właśnie jestem optymistą i choć rozumiem śmianie się tu przez łzy, to często jak czytam komentarze o tym, jak będzie tylko gorzej, jak to nie będziemy mieli nic i będziemy happy, to się można tylko ostro wkurzyć i sobie zepsuć dzień.
Dlatego postanowiłem napisać z mojej perspektywy i doświadczenia jako optymisty oraz liberała, co powinno się zrobić, by nie zwariować od tego wszystkiego oraz zachować przysłowiowego ,,ducha".
Od razu uprzedzam: nie jestem jakimś trenerem coachingowym, ani nie czytałem dużo artykułów o współczesnych problemach i depresji, choć znam termin ,,choroby cywilizacyjne".
Wszystkie tu moje rady są z mojego, własnego doświadczenia, a ja spróbuję się nimi zwyczajnie podzielić.
Kto chce, ten skorzysta.
Po pierwsze i najważniejsze: nie poddawajcie się trendowi/ideologii/religii (niepotrzebne skreslić) i żyjcie faktycznie po swojemu.
Wygodniej jest poddawać się czyjemuś myśleniu i mieć spokój, ale potem pojawia się to uczucie, że nie kontrolujesz swego życia. Własnowolnie zakładamy sobie łańcuch, który da się łatwo zdjąć. Pytanie tylko, czy się chce?
Jeśli macie okazję, to starajcie się robić i/lub mówić coś według waszego uznania. Nawet jeśli zrobicie coś źle, to przynajmniej nauczycie się na własnych błędach i następnym razem będzie lepiej. Nie bójmy się ryzykować, bo tego żydki właśnie chcą.
Po drugie: dawkowanie dopaminy.
Parę komentarzy po tamtą dzidą radziło o detoksie dopaminy. To akurat prawda, ale wątpię, żeby większość dała radę rzucić jego źródła (jak ktoś daję, to ma u mnie szacun).
Zamiast tego proponuję ograniczyć i rozsądnie ją sobie dawkować.
Dla przykładu jak raz w tygodniu pójdziesz sobie na burgera, to będzie smakował lepiej, niż gdybyś go jadł codziennie (no i wyjdzie taniej).
Tak samo z waleniem konia. Fakt, po zwaleniu wyrzucamy z siebie testosteron i inne składniki odżywcze, ale wykazano też sporo pozytywnych cech bicia niemca: działa odstresująco i poprawia jakość snu, a ponadto wpływa dobrze na koncentrację (na logikę: łatwiej się skupić, jak nam koło głowo nie miga ciągle naga loszka).
Tak więc zamiast robić sobie detoks, korzystajmy ze wszystkiego, co nam oferuje świat.
Tylko po prostu z umiarem. To chyba łatwiejsze, prawda?
Po trzecie: róbmy to co lubimy lub poszukajmy czegoś, co nas fascynuje. Inaczej mówiąc inwestujmy w siebie.
Nie mówię tu o inwestycjach pieniężnych (choć nie jedna pasja tego wymaga), a zwyczajnie próbujmy z ciekawości nowych rzeczy lub chociaż o nich czytajmy w necie.
Dla przykładu granie w gry. Z zewnątrz to zajęcie dziecinne i strata czasu.
Ale może kogoś gry wciągną na tyle, że zainteresuje się tematem i samemu chciałby taką zrobić.
Tu się z memem zgodzę: żyjemy w czasach, gdzie możemy robić co chcemy. I mamy narzędzia, które na to pozwalają (z przykładu gier: Unreal Engine 5, jest prosty w obsłudze, a jego efekty powalają).
Tu też pomaga rada, którą kiedyś mi dał mój wujek: jak chcesz coś zrobić, po prostu to zrób.
Niby proste, a nawet boomerskie, ale na serio, jeśli czegoś chcemy, to nie szukajmy wymówek i się za to zabierzmy, choćby teraz.
O wiele łatwiej powiedzieć sobie ,,dobra, od jutra zacznę biegać" niż wyjść i pobiegać sobie w tej chwili.
Rada wujka nie dotyczy osób z silną wolą, bo oni o tak zrobią to co zaplanowali. Puki ktoś nie ma wypracowanej silnej woli, rada wujka się przydaje.
Otóż jedno można o dzidce przyznać, poza tym, że jebie ona krytyką wszystko i wszystkich: panuje tu duży pesymizm, a przynajmniej realizm.
I w pełni to rozumiem, bo prawda potrafi zdołować, a tej na dzidce nie brakuje. Szczególnie w dzisiejszych czasach, przy poprawności politycznej, wojnie, czy nowych ustawach UE o ,,ekologii".
Aż się zastanawiam czasem, czy ktoś z nas faktycznie się już nie powiesił z deprechy.
Mnie ratuje to, że z natury właśnie jestem optymistą i choć rozumiem śmianie się tu przez łzy, to często jak czytam komentarze o tym, jak będzie tylko gorzej, jak to nie będziemy mieli nic i będziemy happy, to się można tylko ostro wkurzyć i sobie zepsuć dzień.
Dlatego postanowiłem napisać z mojej perspektywy i doświadczenia jako optymisty oraz liberała, co powinno się zrobić, by nie zwariować od tego wszystkiego oraz zachować przysłowiowego ,,ducha".
Od razu uprzedzam: nie jestem jakimś trenerem coachingowym, ani nie czytałem dużo artykułów o współczesnych problemach i depresji, choć znam termin ,,choroby cywilizacyjne".
Wszystkie tu moje rady są z mojego, własnego doświadczenia, a ja spróbuję się nimi zwyczajnie podzielić.
Kto chce, ten skorzysta.
Po pierwsze i najważniejsze: nie poddawajcie się trendowi/ideologii/religii (niepotrzebne skreslić) i żyjcie faktycznie po swojemu.
Wygodniej jest poddawać się czyjemuś myśleniu i mieć spokój, ale potem pojawia się to uczucie, że nie kontrolujesz swego życia. Własnowolnie zakładamy sobie łańcuch, który da się łatwo zdjąć. Pytanie tylko, czy się chce?
Jeśli macie okazję, to starajcie się robić i/lub mówić coś według waszego uznania. Nawet jeśli zrobicie coś źle, to przynajmniej nauczycie się na własnych błędach i następnym razem będzie lepiej. Nie bójmy się ryzykować, bo tego żydki właśnie chcą.
Po drugie: dawkowanie dopaminy.
Parę komentarzy po tamtą dzidą radziło o detoksie dopaminy. To akurat prawda, ale wątpię, żeby większość dała radę rzucić jego źródła (jak ktoś daję, to ma u mnie szacun).
Zamiast tego proponuję ograniczyć i rozsądnie ją sobie dawkować.
Dla przykładu jak raz w tygodniu pójdziesz sobie na burgera, to będzie smakował lepiej, niż gdybyś go jadł codziennie (no i wyjdzie taniej).
Tak samo z waleniem konia. Fakt, po zwaleniu wyrzucamy z siebie testosteron i inne składniki odżywcze, ale wykazano też sporo pozytywnych cech bicia niemca: działa odstresująco i poprawia jakość snu, a ponadto wpływa dobrze na koncentrację (na logikę: łatwiej się skupić, jak nam koło głowo nie miga ciągle naga loszka).
Tak więc zamiast robić sobie detoks, korzystajmy ze wszystkiego, co nam oferuje świat.
Tylko po prostu z umiarem. To chyba łatwiejsze, prawda?
Po trzecie: róbmy to co lubimy lub poszukajmy czegoś, co nas fascynuje. Inaczej mówiąc inwestujmy w siebie.
Nie mówię tu o inwestycjach pieniężnych (choć nie jedna pasja tego wymaga), a zwyczajnie próbujmy z ciekawości nowych rzeczy lub chociaż o nich czytajmy w necie.
Dla przykładu granie w gry. Z zewnątrz to zajęcie dziecinne i strata czasu.
Ale może kogoś gry wciągną na tyle, że zainteresuje się tematem i samemu chciałby taką zrobić.
Tu się z memem zgodzę: żyjemy w czasach, gdzie możemy robić co chcemy. I mamy narzędzia, które na to pozwalają (z przykładu gier: Unreal Engine 5, jest prosty w obsłudze, a jego efekty powalają).
Tu też pomaga rada, którą kiedyś mi dał mój wujek: jak chcesz coś zrobić, po prostu to zrób.
Niby proste, a nawet boomerskie, ale na serio, jeśli czegoś chcemy, to nie szukajmy wymówek i się za to zabierzmy, choćby teraz.
O wiele łatwiej powiedzieć sobie ,,dobra, od jutra zacznę biegać" niż wyjść i pobiegać sobie w tej chwili.
Rada wujka nie dotyczy osób z silną wolą, bo oni o tak zrobią to co zaplanowali. Puki ktoś nie ma wypracowanej silnej woli, rada wujka się przydaje.
Rada czwarta: bądźcie sprytni.
Prawo Murphy'iego zakłada, że może się wydarzyć dosłownie wszystko, a dzisiejsze czasy są do tego idealną okazją.
Paradoksalnie bardziej komfortowe jest czytać o inflancji lub wojnie i czekać na koniec świata, ale dla mnie jako optymisty nie widzi mi się koniec za swojego życia. Zwłaszcza, że kłamstwo mówione wiele razy staje się prawdą.
Zapytacie: a co ma to wspólnego z byciem sprytnym? Bardzo wiele.
Bądźmy gotowi na to, co zgotuje nam los. Zabezpieczmy się, a zarazem nie dajcie wszystkiemu innemu.
Ogólnie bądźcie sprytniejsi niż ustawa przewiduje, jakkolwiek to nie brzmi.
Co to oznacza? W zasadzie cokolwiek chcecie lub uważacie za słuszne: inwestujcie w coś wartościowego, wyjedzcie do innego kraju, kupcie broń itd.
Interpretujcie to po swojemu.
Ja na ten przykład mam w planach wyjechać z kontynentu (myślę o Australii) i ,,oddalić się na bezpieczną odległość" od Polski i w ogóle UE, bo z ich tokiem myślenia (naszym i tych z Brukseli) szansa na katastrofę jest spora.
I piąta oraz ostatnia rada: mniej pychy, więcej empatii.
Są trzy najgorsze rzeczy, które (według mnie, więc nie bierzcie tego za prawdę) może zrobić człowiek: być chciwym, zapomnieć o tym, że było się dzieckiem i mieć kija w dupie.
Zapewne wiele z nas jest introwertykiem i spędza czas w social mediach patrząc, jak to inni są bogatsi, piękniejsi i ogólnie ,,lepsi".
Jeśli myślicie, że rzucę wam radę o ,,byciu lepszą wersją siebie" i zmiany swego życia o 360 stopni jak ci w mediach, to...i tak i nie.
Wiem, że człowiek z natury nie lubi się zmieniać, zwłaszcza gdy ryzykuje się swoją płynnością finansową.
No i szansa na spełnienie tych wymogów jak mediach w realu graniczy z cudem.
Więc zamiast tego stosujmy swój character development na zasadzie ewolucji: Bądźmy sobą, choćby największym skurwolem, tylko poszerzajmy swoje ,,ja" o dodatkowe wymiary, szukajmy jakiś ideałów, myślmy bardziej o innych i nie bądźmy żydkami. Poprawiajmy swoje życie stopniowo.
No i wchodźmy w konstruktywny, zdystansowany dialog: dzielmy się opiniami i szanujmy myślenie innych. Nie popadajmy w skrajności, starajmy się być pośrodku (lub wcale, gdy obie opcje są złe) i mówić ,,to zależy".
A jak ktoś nie szanuję naszej opinii, to jeden kontakt w telefonie mniej. Starajmy się otaczać prawilnymi ludźmi.
I też ważne przy tym: nie dajmy sobie wchodzić na łeb. Każdy czasem musi też pomyśleć o sobie.
I to tyle z moich rad, z którymi się chciałem podzielić.
No i to tyle z moich rad, którymi się chciałem podzielić.
Przypominam, że nie jestem tu jakimś autorytetem, żeby mówić co macie robić, ale wkurza mnie zwyczajnie promowanie negatywnego myślenia i mówię po prostu to co myślę.
Często w takich memach jak tamten wspomina się o filmie ,,Idiokracja" i o tym, jak ten film jest proroczy w dzisiejszych czasach.
Tylko przypominam, że do ,,upadku" tam doszło nie przez dominację głupich, a przez bierność/uległość tych mądrych.
Wiem też, że dzisiejsze czasy mają swoje wady, ale zapytajmy wprost: czy inne czasy w historii ludzkości były idealne?
Może zamiast narzekać i czekać na spełnienie proroctwo z filmu, spróbujmy myśleć pozytywnie i coś zrobić ze swoim życiem.
Szczególnie radzę to w swoim rówieśnikom: nie bądźmy pokoleniem debili.
Dziękuję za chwilę uwagi, zapraszam do dzielenia się opinią i wypierdalam!
Prawo Murphy'iego zakłada, że może się wydarzyć dosłownie wszystko, a dzisiejsze czasy są do tego idealną okazją.
Paradoksalnie bardziej komfortowe jest czytać o inflancji lub wojnie i czekać na koniec świata, ale dla mnie jako optymisty nie widzi mi się koniec za swojego życia. Zwłaszcza, że kłamstwo mówione wiele razy staje się prawdą.
Zapytacie: a co ma to wspólnego z byciem sprytnym? Bardzo wiele.
Bądźmy gotowi na to, co zgotuje nam los. Zabezpieczmy się, a zarazem nie dajcie wszystkiemu innemu.
Ogólnie bądźcie sprytniejsi niż ustawa przewiduje, jakkolwiek to nie brzmi.
Co to oznacza? W zasadzie cokolwiek chcecie lub uważacie za słuszne: inwestujcie w coś wartościowego, wyjedzcie do innego kraju, kupcie broń itd.
Interpretujcie to po swojemu.
Ja na ten przykład mam w planach wyjechać z kontynentu (myślę o Australii) i ,,oddalić się na bezpieczną odległość" od Polski i w ogóle UE, bo z ich tokiem myślenia (naszym i tych z Brukseli) szansa na katastrofę jest spora.
I piąta oraz ostatnia rada: mniej pychy, więcej empatii.
Są trzy najgorsze rzeczy, które (według mnie, więc nie bierzcie tego za prawdę) może zrobić człowiek: być chciwym, zapomnieć o tym, że było się dzieckiem i mieć kija w dupie.
Zapewne wiele z nas jest introwertykiem i spędza czas w social mediach patrząc, jak to inni są bogatsi, piękniejsi i ogólnie ,,lepsi".
Jeśli myślicie, że rzucę wam radę o ,,byciu lepszą wersją siebie" i zmiany swego życia o 360 stopni jak ci w mediach, to...i tak i nie.
Wiem, że człowiek z natury nie lubi się zmieniać, zwłaszcza gdy ryzykuje się swoją płynnością finansową.
No i szansa na spełnienie tych wymogów jak mediach w realu graniczy z cudem.
Więc zamiast tego stosujmy swój character development na zasadzie ewolucji: Bądźmy sobą, choćby największym skurwolem, tylko poszerzajmy swoje ,,ja" o dodatkowe wymiary, szukajmy jakiś ideałów, myślmy bardziej o innych i nie bądźmy żydkami. Poprawiajmy swoje życie stopniowo.
No i wchodźmy w konstruktywny, zdystansowany dialog: dzielmy się opiniami i szanujmy myślenie innych. Nie popadajmy w skrajności, starajmy się być pośrodku (lub wcale, gdy obie opcje są złe) i mówić ,,to zależy".
A jak ktoś nie szanuję naszej opinii, to jeden kontakt w telefonie mniej. Starajmy się otaczać prawilnymi ludźmi.
I też ważne przy tym: nie dajmy sobie wchodzić na łeb. Każdy czasem musi też pomyśleć o sobie.
I to tyle z moich rad, z którymi się chciałem podzielić.
No i to tyle z moich rad, którymi się chciałem podzielić.
Przypominam, że nie jestem tu jakimś autorytetem, żeby mówić co macie robić, ale wkurza mnie zwyczajnie promowanie negatywnego myślenia i mówię po prostu to co myślę.
Często w takich memach jak tamten wspomina się o filmie ,,Idiokracja" i o tym, jak ten film jest proroczy w dzisiejszych czasach.
Tylko przypominam, że do ,,upadku" tam doszło nie przez dominację głupich, a przez bierność/uległość tych mądrych.
Wiem też, że dzisiejsze czasy mają swoje wady, ale zapytajmy wprost: czy inne czasy w historii ludzkości były idealne?
Może zamiast narzekać i czekać na spełnienie proroctwo z filmu, spróbujmy myśleć pozytywnie i coś zrobić ze swoim życiem.
Szczególnie radzę to w swoim rówieśnikom: nie bądźmy pokoleniem debili.
Dziękuję za chwilę uwagi, zapraszam do dzielenia się opinią i wypierdalam!
Trochę optymizmu dla każdego piwniczaka...
Wiedza
2 l
35
...do wiązania sznura z lekkim uśmiechem na ustach