Taka tam historyjka z mojej pracy w UK.
Robiłem w obozie niewolników, gdzie zebrała się cała Europa środkowo-wschodnia. Był tam między innymi jeden Słowak, niestety zapomniałem jego imię. Ziomek w średnim wieku, bardzo wyluzowany i spokojny.
Teraz muszę naświetlić dwie rzeczy.
1. Brytyjskie monety mają to do siebie, że są duże i jest ich dużo, ale są chuja warte. Możesz mieć całą garść monet, ale gówno za to kupisz. Na przykład 30 pensów potrafi ci zająć całą łapę, ale jest chuja warte.
2. Kokot to po słowacku znaczy kutas.
Sytuacja na przerwie. Mieliśmy tam automat, gdzie za 30 pensów można było sobie kupić kawę. Niestety był to straszny szmelc i pierdolił się jak żona pewnego celebryty ze świata sportu, więc zakup kawy był tam męczarnią. Wypluwało to monety i trzeba było wrzucać od nowa całą garść moneta po monecie i tak w kółko, aż zadziałało.
Wszyscy mieli w chuju ten automat i nie korzystali z niego, bo ci cała przerwa zleci zanim uda ci się kupić kawę, ale nasz ziomeczek Słowak był nowy i nie wiedział o tym.
Na pierwszej przerwie podszedł do automatu, wrzucił całą garść monet po jednej sztuce i chuj - wypluło mu. Wrzucił jeszcze raz - to samo. Kolejny raz - znowu. Z każdym kolejnym razem malowało się na jego twarzy coraz większe wkurwienie. Gdy automat wypluł mu monety czwarty raz, wziął całą ich garść, pierdolnął je z furią do śmietnika, a do automatu krzyknął:
JEBANY KOKOT!!!
Wszyscy obecni Polacy, wraz ze mną, zwijali się ze śmiechu :D
PS: Ok, już wypierdalam.