Napisze to tutaj bo pod prawdziwym nazwiskiem na fb to się wstydzę.
Na weekend byłem u znajomych w warszawie, w sobotę się najebaliśmy a niedziele na kacu wracałem pkp do domu.
Jechałem tym starym wagonem z przedziałami co pamięta jeszcze prl. Usiadłem na swoim miejscu a naprzeciwko jakiś typek.
Pociąg ruszył a ten zjeb ściągną zimowe buty i skarpety. Smród jak by ktoś skunksa wrzucił do przedziału. Jak tylko poczułem ten swąd to poranny kebab zaczął mi się podnosić do góry.
Mówiłem typowi że ma ubrać te skarpety i buty ale ten miał to w dupie i zaczęła się kłótnia, chciałem wstać żeby otworzyć okno ale oczywiście trzeba było się szarpać. Jak mocniej pociągnąłem za tą pierdoloną rączkę to się zrzygałem… poleciało na ryj typa, siedzenia, jego plecak, płaszcz, firany. No pół przedziału zarzygane. Koleś uciekł i poleciał po konduktora, ten wezwał sokistów. Koleś stwierdził że specjalnie to zrobiłem i mam mu za zniszczone rzeczy oddać kase, ja że nie mogłem wytrzymać jego smrodu i nic nie będę płacić. Sokiści spisali nasze dane. Koleś się odgrażał poda sprawę do sądu i typ serio poleciał z tym na policje. Ja musiałem się stawić u siebie na komendzie złożyć wyjaśnienia.
Czy on serio ma szanse coś wygrać i będę musiał mu płacić za ten plecak i płaszcz?