Wczoraj z rana kot mojej małżonki wymordowal gniazdo myszy (tu props) przy czym jako trofeum przyniósł najmniejsze z miotu. Niestety - doniósł w zębach w stanie całkowicie nienaruszonym (juz nie props) i na moje nieszczęście musiala ją znalezc starsza córka. No i teraz karmie mleczkiem modyfikowanym z improwizowanej buteleczki, kurwa jego mać. Wczoraj malo ruchliwe, dzisiaj coraz żywsze. Ma raptem pare dni bo jeszcze slepia sie nie odkleiły. Ze to przeżyło 24h to sie dziwie. Nie lubie kotów a teraz jeszcze najprawdopodobniej będzie mysz.