Działania okrętu podwodnego ORP „Wilk" we wrześniu 1939 roku

62
Działania okrętu podwodnego ORP „Wilk" we wrześniu 1939 roku
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. i uzyskaniu na mocy traktatu wersalskiego skromnego dostępu do morza kolejną sprawą w odradzającym się państwie było stworzenie floty wojennej. Proces ten był wyjątkowo długi, zawiły, przepełniony problemami finansowymi i politycznymi zagrywkami (temat ten zasługuje na osobną dzidę). Nie mogąc sobie pozwolić na zbudowanie większej siły, a mając przy sobie dwa silne państwa (jednak to głównie w Rosji dopatrywano się przyszłego agresora co poskutkowało ustawieniem pod to całej doktryny morskiej), strona polska postawiła na budowę okrętów dobrych dla słabszych państw, jak tylko możliwe najbardziej uniwersalnych. I tak, wynikiem tego, było np. zamówienie w połowie lat dwudziestych trzech podwodnych stawiaczy min. Jednym z nich był ORP ,,Wilk''.
Działania okrętu podwodnego ORP „Wilk" we wrześniu 1939 roku
Od początku 1939 r. sytuacja była napięta, a dotychczasowa polityka morska wzięła w łeb, ponieważ nasza flota mimo małego stanu mogła być bardzo skuteczna na Bałtyku przeciw ZSRR, ale nie III Rzeszy. Rozpoczęło się nerwowe oczekiwanie, któremu nie pomagało zajęcie Czechosłowacji, czy zajęcie Kłajpedy (przy tym Niemcy specjalnie przepłynęli przy naszym Wybrzeżu pełną siłą). W wielkich nerwach przygotowywano nowe plany na wypadek konfliktu, których efektem był plan ,,Worek'' (zakładał rozmieszczenie gwieździste wokół Helu okrętów podwodnych) i planu ,,Rurka'' (zakładał postawienie małych zapór minowych przez podwodne stawiacze min i wielkiej zapory przez ,,Gryfa''). Na pięć minut przed nastąpiły jeszcze drastyczne zmiany w załogach przez konieczność obsadzenia nowych okrętów typu ,,Orzeł''. Do samego końca wierzono w dyplomacje, która jednak jak wiemy nic nie wskórała.
Działania okrętu podwodnego ORP „Wilk" we wrześniu 1939 roku
1 września ,,Wilk'' stał w pełnej gotowości z ,,Orłem'' w porcie na Oksywiu, kiedy to po alarmie wywołanym przez nadlatujące trzy niemieckie samoloty i po informacji o wybuchu wojny wyszedł z portu kilka minut po 6 rano. Pierwszy dzień, oprócz zauważenia kilka jednostek, które były poza zasięgiem upłynął stosunkowo spokojnie, jednak drugi dzień nie był już tak prosty. 2 września zauważono duże jednostki przeciwnika, które kapitan ,,Wilka'' Bogusław Krawczyk postanowił zaatakować. I tu pojawia się problem, który często jest bagatelizowany przez wszystkie osoby lubujące się w krytyce działań, a mianowicie wszechobecne mniejsze jednostki patrolujące wody i samoloty. Po jakimś czasie zauważono peryskop ,,Wilka'', na którego po niedługim czasie spadły bomby głębinowe. Ratując okręt dowódca rozkazał położyć okręt na dnie. Przez wybuchy i wstrząsy rozszczelniły się zbiorniki z ropą, a do okrętu przez uszkodzenie klapy tłumika zaczęła dostawać się woda. Minęło kilka godzin nim okręt powrócił na powierzchnię. Była noc z 2 na 3 września, kiedy na okręcie odebrano rozkaz by postawić zaporę minową. Natychmiast okręt skierował się w rejon postawienia zapory, jednak przez ciągłe patrole zapora została postawiona dopiero między godziną 13 a 17 tegoż dnia (w międzyczasie było jeszcze kilka problemów).
Działania okrętu podwodnego ORP „Wilk" we wrześniu 1939 roku
Od 4 września dla załogi ,,Wilka'' zaczęła się prawdziwa męczarnia. Tego dnia na wykryty okręt spadły kolejne bomby głębinowe, jednak to 5 września był najdramatyczniejszy, bowiem wtedy przez prawie cały dzień okręt po wykryciu był stale obrzucany kolejnymi bombami, których naliczono prawie 40. Ratując się okręt spoczął na dnie na głębokości 87 m, która wykraczała technicznie ponad jego zdolności. Wybuchy doprowadzały do kolejnych rozszczelnień, woda wlewała się w tonach, przestawały działać kolejne urządzenia, gasło światło, z każdą godziną brakowało powietrza, a cała jednostka trzeszczała od ciśnienia wody. Podobne działania bez jakiegokolwiek sukcesu miały miejsce w kolejnych dniach, a na dodatek nie było żadnej łączności z dowództwem, słowem beznadziejna sytuacja. Dopiero w nocy z 8 na 9 wrześnie na ,,Wilku'' udało się otrzymać rozkaz przejścia do nowego sektora na północ od latarni Stilo, jednak na zapytanie o możliwość atakowaniu samotnych niemieckich statków handlowych spotkano się z poleceniem trzymania się konwencji londyńskiej nakazującej ostrzeżenie atakowanej jednostki i pomoc jej załodze, co dla okrętu na tak dobrze strzeżonych wodach byłoby samobójstwem. Dla załogi było takie podejście nie do przyjęcia, no ale cóż. Po przejściu do nowego sektora sytuacja jednak nie uległa żadnej poprawie, co więcej, po zrzuceniu ropy z nieszczelnych balastów, przez stałe nabieranie wody (nawet do 30 ton), uszkodzone urządzenia i rozkaz ,,dobrego zachowania'' dalsze zmagania były bezcelowe. 10 września po nawiązaniu łączności z dowództwem na Helu i po zapytaniu o możliwość naprawy w porcie otrzymano odmowę przez niemożność z powodu kiepskiej sytuacji na Wybrzeżu, jednak zalecono przedostanie się do Anglii, bądź internowanie w którymś porcie w Szwecji.
Działania okrętu podwodnego ORP „Wilk" we wrześniu 1939 roku
Na okręcie przeprowadzono głosowanie, którego efektem po ostatecznej decyzji kapitana Krawczyka było udanie się do Anglii. Załogę czekała wyjątkowo niebezpieczna przeprawa przez cieśniny, z których wybrano Sund. 14 września ,,Wilk'' dotarł w okolice Trelleborga i przez cały dzień obserwował ruch statków, jednak dłużej nie zwlekając, to właśnie w nocy z 14 na 15 września postanowił przekroczyć Sund. Była godzina 20, kiedy okręt wszedł wynurzony do kanału. Zdając sobie sprawę z dużego ryzyka, a nie chcąc oddać w razie najgorszego okrętu bez walki, przy dziale 100 mm czuwała obsługa, prawie cała załoga wyszła z okrętu, na którym założono ładunki wybuchowe i otwarto odwietrzniki by go samozatopić w razie konieczności. Okręt szedł nocą w wąskim i płytkim kanale uniemożliwiającym zanurzenie Flint Rinne, kiedy to z naprzeciwka zauważono płynące dwa niemieckie okręty. Rozpoczęło się nerwowe oczekiwanie. Jednostki przeczesywały wody reflektorami, a w razie oświetlenia ,,Wilka'' i jego rozpoznania mogło zacząć się piekło. W pewnym momencie jednostki szły oddalone od siebie o 60 m, kiedy jeden z reflektorów uchwycił rufę ,,Wilka'', którego jednak nie rozpoznano, co było cudem, a tak tamten moment opisał jeden z oficerów ,,Wilka'' Bolesław Romanowski: 
,,W tej chwili zalał nas strumień jasnego światła. Patrząc na rufę zobaczyłem naszych ludzi stłoczonych przy kiosku, obsadę enkaemu. Bielały płócienne drelichy, a nad nimi prześwietlona jaskrawym światłem powiewała bandera. Za rufą unosiły się spaliny wydechowe diesli. Z nadbudówki niszczyciela oddalonego teraz od Wilka nie więcej jak 200 metrów padała na nasz okręt smuga światła.
„Koniec” – przemknęło mi przez myśl. Za sekundę-dwie zwali się na nas lawina żelaza. Oba okręty grzać będą ze wszystkich luf... Rozszaleje się piekło!''
O świcie 15 września, po udanym przekroczeniu Sundu, kpt. Krawczyk postanowił zameldować fakt ten kontradm. Unrugowi wysyłając depeszę o treści: „Przeszedłem Sund, gdzie ominąłem dwa kontrtorpedowce. Idę do Anglii. Niech żyje Polska!”. Po Sundzie przekroczono następnie Kattegat, by wypłynąć na wody Skagerrak, a potem Morze Północne, jednak przybyło kolejnych problemów - zaczęło brakować paliwa. Stojąc pod ścianą postanowiono przelać część oleju maszynowego do zbiorników paliwa, co robiono przez cały 17 wrzesień nosząc go w wiadrach, jednak nie było to rozwiązanie na dłuższą podróż. Zaczęło również brakować energii przez duże zużycie starych akumulatorów. Sama dalsza żegluga okazała się wyjątkowo ciężka, ponieważ na Morzu Północnym panowały wtedy silne sztormy, które dodatkowo miotały ,,Wilkiem''.
Działania okrętu podwodnego ORP „Wilk" we wrześniu 1939 roku
W końcu po ciężkich przeżyciach 19 września kapitanowi Krawczykowi udało się skontaktować z Admiralicją Royal Navy i ustalono, że następnego dnia ma spotkać się z brytyjskim okrętem by ruszyć do jednej z baz. I tak 22 września po uprzednim zatankowaniu w Rosyth polski okręt wpłyną do Scapa Flow, co tak opisał jeden z oficerów Borys Karnicki:
,,Do Scapa Flow wchodziliśmy o godzinie siódmej rano. Wyszedłem na pomost. Defilowaliśmy przed największą flotą świata. Pancerniki, krążowniki, tuziny kontrtorpedowców, lotniskowce. Mimo wczesnej godziny na wszystkich okrętach podniesiono bandery i załogi ustawiono wzdłuż burt i nadbudówek. W miarę jak mijaliśmy poszczególne jednostki, załogi podnosząc czapki krzyczały trzykrotnie „hura”! I to na naszą cześć. Łzy ciurkiem ciekły mi po twarzy. […]''
Polacy zostali przyjęci z najwyższymi honorami, a z wszystkich stron zaczęły spływać wyrazy uznania. Dla Anglików wyczyn ,,Wilka'' był jednak dość kłopotliwy, ponieważ jak się okazało, droga przez Morze Północne prowadziła przez ,,bardzo dobrze'' strzeżony przez Royal Navy i lotnictwo sektor, a mimo to nie został on w ogóle zauważony, co doprowadziło do ,,lekkiego nerwowego poruszenia''. 

Kończąc, ,,Wilk'' po ciężkiej kampanii na Bałtyku i brawurowym przejściu przez cieśniny, będąc wtedy jedną wielką uszkodzoną i przeciekającą puszką dotarł do Anglii, a załoga wykazała się wielkim hartem ducha. Po długich remontach okręt ten rozpoczął swoją dalszą służbę, przepełnioną wieloma problemami i tragediami, jednak to już jest materiał na kolejną dzidę.

Źródła:
Borowiak M., ORP Wilk: okaleczony drapieżnik, Warszawa 2008.
Borowiak M., Polska Marynarka Wojenna II RP, t. 5: Dywizjon Okrętów Podwodnych 1932-1939, Oświęcim 2021.
Rzepniewski A., Obrona Wybrzeża w 1939 r, Warszawa 1958.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Służba ORP „Orzeł" w Polskiej Marynarce Wojennej II RP, cz. 2 Działania u boku Royal Navy – od przybycia po niewyjaśnione zaginięcie

5
Link do części pierwszej: https://m.jbzd.com.pl/obr/3721770/sluzba-orp-orzel-w-polskiej-marynarce-wojennej-ii-rp-cz-1-wrzesien-i-pazdziernik-1939-r
Służba ORP „Orzeł" w Polskiej Marynarce Wojennej II RP, cz. 2  Działania u boku Royal Navy – od przybycia po niewyjaśnione zaginięcie
Po przybyciu do Brytanii ORP ,,Orzeł" i jego załoga po przyjaznym powitaniu i okazywanych honorach musieli szybko zmierzyć się z rzeczywistością. Składały się na nią problemy techniczne okrętu, jak i organizacyjne. Pierwszym istotnym był brak znajomości języka angielskiego co skutecznie utrudniało wdrożenie się i funkcjonowanie w nowych warunkach. Dalsze dotyczyły natomiast samego okrętu, który jak się okazało nie najlepiej zniósł bombardowania oraz spotkania z różnymi przeszkodami w morzu. W obliczu tego jednostka została od razu skierowana do remontu do stoczni w Dundee, gdzie również znajdował się przybyły ponad pół miesiąca wcześniej ,,Wilk" (dzida o tym okręcie już znajduje się na moim profilu). Załogi obydwóch okrętów w czasie remontów razem wypoczywały i w pełni korzystały z gościny Brytyjczyków, którzy umożliwili bezpłatne korzystanie z komunikacji i wielu publicznych miejsc. W międzyczasie załogi były wizytowane przez polskie i brytyjskie władze, podczas których kapitanowie obu okrętów zostali odznaczeni orderami Virtuti Militari, a załogi Krzyżami Walecznych.
Służba ORP „Orzeł" w Polskiej Marynarce Wojennej II RP, cz. 2  Działania u boku Royal Navy – od przybycia po niewyjaśnione zaginięcie
1 grudnia remont okrętu dobiegł końca i jednostka skierowała się do portu w Rosyth, w którym polskich podwodniaków włączono do Drugiej Flotylli Okrętów Podwodnych. Po tym ,,Orzeł" otrzymał numer burtowy 85A.
Od tego czasu jednak, nic nie uległo zmianie i okręt dalej stał w porcie, nie biorąc udziału w żadnej akcji. Wpływało to źle na morale załogi, która niecierpliwiła się, ale i w międzyczasie poświęcała dużo czasu na hulanki co doprowadzało do coraz większego rozprzężenia.

Po świętach nadszedł jednak czas na rozpoczęcie oczekiwanych działań bojowych. 28 grudnia ,,Orzeł" pierwszy raz po remoncie został wysłany w celu dołączenia do eskorty konwoju płynącego do Bergen, by po dotarciu do celu 1 stycznia 1940 roku zostać od razu wysłanym z kolejnym udającym się do Szkocji. Ciężkie warunki pogodowe podczas tych akcji natychmiastowo doprowadziły załogę do pionu.

18 stycznia ,,Orzeł" został wysłany na swój pierwszy patrol bojowy, podczas którego miał obserwować norweski fiord Skudenes i wody go okalające. Dwa tygodnie przebiegły spokojnie i okręt bez żadnych dodatkowych działań wrócił do portu. Podobnie było z drugim patrolem w dniach 10-23 lutego u wybrzeży Norwegii, gdzie nie zauważono żadnych nieprzyjacielskich okrętów. Nie minęło wiele czasu, jak polski okręt podwodny został wysłany na trzeci patrol co miało miejsce 5 marca, gdzie głównym celem było odszukanie i przechwycenie okrętu zaopatrzeniowego ,,Altmark" (który wtedy był w Kilonii), a następnie niemieckiego ,,Helene Russ". Cel spotkano, jednak był on eskortowany, co uniemożliwiło jego przechwycenie. Przez resztę patrolu nic się nie wydarzyło oprócz zatrzymania niezidentyfikowanego statku, który okazał się duńskim płynącym z zaopatrzeniem do Anglii i tak okręt powrócił 17 marca do bazy.
Służba ORP „Orzeł" w Polskiej Marynarce Wojennej II RP, cz. 2  Działania u boku Royal Navy – od przybycia po niewyjaśnione zaginięcie
Czwarty patrol, który jak się okazało przeszedł do historii rozpoczął się 3 kwietnia, gdzie okręt skierowano znów ku wybrzeżom Norwegii. Był 8 kwietnia 1940 r., kiedy to ,,Orzeł" patrolując wody w rejonie Lillesand zauważył statek płynący bez żadnych oznaczeń i bandery. Po zbliżeniu się do niego w zanurzeniu kpt. Grudziński dostrzegł ledwo widoczną słabo zamalowaną nazwę ,,Rio de Janeiro", obok której widniała nazwa portu HAMBURG. Wszystko było, więc jasne, Polacy mieli do czynienia z Niemcami. Okręt wynurzył się, a z pomostu kiosku nadano sygnał wzywający do zatrzymania i przybycia kapitana z dokumentami. Niemcy jednak nie zastosowali się do tego zwiększając prędkość, przez co polski okręt również ją zwiększył i oddano kilka ostrzegawczych serii z karabinów maszynowych. Niemiec stanął i nadał komunikat, że polecenie zatrzymania już zrozumiał, a także rozpoczęto spuszczać szalupę. W międzyczasie na polskim okręcie przechwycono sygnał nadawany przez Niemców wzywający pomoc, na co kpt. Grudziński momentalnie zareagował, oznajmiając zatrzymanemu statkowi, że zostanie storpedowany w ciągu 5 min. Reakcji ze strony przeciwnej nie było, więc nie zwlekając odpalono kilka minut przed południem 1 torpedę, która trafiła Niemca w prawą burtę. Momentalnie na statku wybuchła zaobserwowana panika, a na górnym pokładzie pojawiła się nie tylko załoga, ale i...niemiecka piechota. Wszystko tym samym stało się jasne, Niemcy rozpoczęli przerzut swych oddziałów w celu zajęcia Norwegii.
Nie chcąc narazić się na ogień powoli nadciągających jednostek Polacy zanurzyli się, ale także zauważyli, że niemiecki statek nie chce tonąć. W obliczu tego opłynięto go i wystrzelono kolejną torpedę, która już przypieczętowała los wrogiej jednostki, która poszła na dno w przeciągu 3 minut. Wydarzenie to było bardzo istotne, bowiem pozwoliło zdemaskować działania Niemców, a także przyspieszyło rozpoczęcie przygotowań aliantów do walk o Norwegię.
Służba ORP „Orzeł" w Polskiej Marynarce Wojennej II RP, cz. 2  Działania u boku Royal Navy – od przybycia po niewyjaśnione zaginięcie
Przez kilka kolejnych dni ,,Orzeł" dostrzegał kolejne nieprzyjacielskie jednostki, by 12 kwietnia podczas manewru w celu ustawienia się do ataku samemu być zauważonym, co skończyło się zrzuceniem w ciągu kilku godzin na polską jednostkę ponad 40 bomb. Dnia następnego na ,,Orła" spadło znów ponad 20 bomb, by przy zmianie sektora 14 kwietnia zostać ponownie wykrytym przez śledzące jednostki i być zaatakowanym 50 bombami. Po dopłynięciu 15 kwietnia w okolice Skagerraku, okręt dnia następnego został wezwany do bazy, do której dotarł 18 kwietnia.
28 kwietnia ,,Orzeł" wypłynął na piąty patrol, ponownie u wybrzeży Norwegii, który oprócz zaobserwowania kilku wrogich jednostek i ostrzelania samolotu Luftwaffe w drodze powrotnej do portu zakończył się 11 maja.
Służba ORP „Orzeł" w Polskiej Marynarce Wojennej II RP, cz. 2  Działania u boku Royal Navy – od przybycia po niewyjaśnione zaginięcie
Był 23 maja około godz. 23:00, kiedy to ,,Orzeł" wypłynął na swój szósty patrol, będąc skierowanym do obserwacji północnej części sektora A3. Do celu dotarł 24 maja. 1 czerwca polskiej jednostce rozkazem przydzielono kolejny rejon w sektorze A1, nie otrzymano jednak już wtedy odpowiedzi zwrotnej. Dnia następnego postanowiono przerzucić jednak okręt na północ sektora J, jednak i wtedy dalej była cisza. W dowództwie tłumaczono to sobie chęcią niezdradzenia swej pozycji Niemcom. Sytuacja uległa jednak zmianie, gdy 5 czerwca polecono okrętowi zakończyć patrol 6 czerwca o 22:00 (dalej nie otrzymano odpowiedzi), a 8 czerwca spodziewano się go przed południem w Rosyth. Okręt jednak nie dotarł, więc wysłano mu żądanie nakazujące podanie aktualnej pozycji. W obliczu dalszego braku jakiejkolwiek informacji dnia 10 czerwca okręt uznano za stracony, a dzień później szef KMW kadm. Jerzy Świrski ogłosił komunikat:
Z powodu braku jakichkolwiek wiadomości i niepowrócenia z patrolu w określonym terminie – okręt podwodny Rzeczypospolitej Polskiej ,,Orzeł" uważać należy za stracony.

Razem z okrętem zaginęło: 6 oficerów, 54 podoficerów i marynarzy oraz 3 brytyjskich marynarzy z grupy łącznikowej.

Data, godzina, miejsce i okoliczności zaginięcia ORP ,,Orzeł" do dziś nie są znane. W różny sposób próbowano to wyjaśnić: wejściem na minę, zbombardowaniem przez Niemców, omyłkowe zbombardowanie przez brytyjski samolot, awaria, błąd załogi, zatopienie przez niemiecką jednostkę. Co ciekawe, akta w tej sprawie posiadają do dziś Brytyjczycy, którzy mieli je odtajnić po 50 latach, jednak z niewiadomych przyczyn datę przesunięto o kolejne 50 lat.
Poszukiwania ,,Orła" trwają dalej po dziś dzień, a poszukiwacze deklarują, że nie ustaną póki nie odnajdą zaginionego okrętu.

Źródła:
Borowiak M., Stalowe drapieżniki. Polskie okręty podwodne 1926-1947, Warszawa 2013.
Kosiarz E., Flota białego orła, Gdańsk 1984.
Pertek J., Wielkie dni małej floty, Poznań 2011.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Dwie dobre wiadomości od karalucha (jebać go na 550%)

25
1. Okręt podwodny klasy Kilo, "Rostów Nad Donem", który dostał ostatnio rakietami Storm Shadow, oberwał tak mocno, że po dokładniejszych oględzinach zmieniono status z "uszkodzony" na "zniszczony".

Tym samym jest to pierwszy ruski okręt podwodny od czasów II wś, który został zlikwidowany przez wroga (celowo nie używam tu słowa "zatopiony", bo Rostów stał na lądzie - wot russkaja tiechnika xd)
Dwie dobre wiadomości od karalucha (jebać go na 550%)
2. Liczba zniszczonych ruskich czołgów osiągnęła 1500 :)
Dwie dobre wiadomości od karalucha (jebać go na 550%)
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.1075918674469