Michael Scott - analiza postaci
Dyskusje ogólne
1 m
23
Dzis postaram się przybliżyć postać Michaela Scotta, który jest główną postacią znanego i lubianego, a w niektórych kręgach wręcz kultowego seriali The Office. Przyczyną tego wpisu jest to, że uważam go za znamienitą, lecz niedocenianą postać, którą zawdzięczamy wspaniałej współpracy aktora Steve'a Carella i scenarzysty Ricky'ego Gervaisa. Cenię tę kreację tak wysoko, że stawiam go na równi z szefami pokroju dr Gregorego House i kapitana Raymonda Holta.
Mówcie, co chcecie, ale Michael (za wyjątkiem sezonu I) jest najbardziej szczerym i prawdomównym, odważnym, wierzącym we własne możliwości i wspierającym szefem, jakiego widziałem w serialach o sprzedawcach papieru, a prawdopodobnie najlepszym szefem w ogóle.
Michael, jako dyrektor sprzedaży serdecznie traktuje podwładnych jak swoich najbliższych i dba o ciepłą, rodzinną atmosferę dla każdego, nawet wobec Stanleya i Creeda, którzy mają to w poważaniu. Pomimo korporacyjnego porządku potrafi sprawić, aby miejsce pracy nie było bezduszną salą z buirkami i telefonami, a wyjątkową przestrzenią, gdzie każdy jest szanowany i doceniany. To tłumaczyło też jego antypatię wobec HR-owca Toby'ego, który w jego oczach jawi się jako adwokat korporacji i czycha ukryty w kącie, aby naruszać porządek, jakiego broni Scott. Kiedy się nad tym zastanowić, to Michaela niewybredne komentarze i docinki już nie wydają się takie bezczelne i bezmyślne, gdy ustawi się go w roli ojca-opiekuna, a pracowników w roli zależnych i polegających na nim dzieci. Udowadnia tym nie tylko to, jak dobrze zna swoich ludzi, ale też ukazuje jego troskę o nich. Chociaż powierzchownie jego słowa może i mniej lub bardziej zabolą zainteresowanego, to w myśl zasady "stick and stones can break my bones but words can never hurt me" - dba, aby "ćwiczeni" w bezpiecznych warunkach podwładni nabierali cech odporności na niebezpieczny świat zewnętrzny (a w handlu konkurencja potrafi być bezlitosna).
Zasłużenie to on zasiada w biurze dyrektora, a udowodnił w czasie trwania serialu wielokrotnie jak dobrym jest sprzedawcą. Swietnie ukazane jest to na przykład w tandemie z Janet, gdy pomimno jej jawnej niekompetencji nie tylko nie podważał jej autorytetu jako szefowej, ale doprowadził do zawarcia umowy z nowym klientem podczas kolacji w Chili's (s2e7). Bycie absolutnym mistrzem sprzedaży jest jego mocnym atutem, ponieważ sprzedaż to nie tylko dobijanie targu, ale też przekonywanie do swoich racji w wielu życiowych sytuacjach, co dla pracowników tego działu jest, a przynajmniej powinno być - oczywiste.
Scott jest duszą towarzystwa, który rozkwita, gdy jest w centrum uwagi. Może wydawać się to cechą negatywną, odbieraną jako egocentryzm, ale należy pamiętać, że taka osoba nosi na plecach wielką tarczę strzelniczą i Michael ochoczo wystawia się na cel np. podczas dorocznego świeta firmowego The Dundies, gdzie jako konferansjer ściąga całą uwagę na siebie, trzymając swoich podopiecznuch w bezpiecznym buforze, mimo randomowych ludzi dookoła.
Nieprzypadkowa jest też jego relacja w Dwightem, nerdem i skrajnym konserwatystą, ale również skoncentrowaym na celu pracownikiem i oddanym podwładnym. Zdaje sobie sprawę, że są bardzo odmienni i korzysta z cech Dwighta tam, gdzie sam mógłby nie podołać.
Mówcie, co chcecie, ale Michael (za wyjątkiem sezonu I) jest najbardziej szczerym i prawdomównym, odważnym, wierzącym we własne możliwości i wspierającym szefem, jakiego widziałem w serialach o sprzedawcach papieru, a prawdopodobnie najlepszym szefem w ogóle.
Michael, jako dyrektor sprzedaży serdecznie traktuje podwładnych jak swoich najbliższych i dba o ciepłą, rodzinną atmosferę dla każdego, nawet wobec Stanleya i Creeda, którzy mają to w poważaniu. Pomimo korporacyjnego porządku potrafi sprawić, aby miejsce pracy nie było bezduszną salą z buirkami i telefonami, a wyjątkową przestrzenią, gdzie każdy jest szanowany i doceniany. To tłumaczyło też jego antypatię wobec HR-owca Toby'ego, który w jego oczach jawi się jako adwokat korporacji i czycha ukryty w kącie, aby naruszać porządek, jakiego broni Scott. Kiedy się nad tym zastanowić, to Michaela niewybredne komentarze i docinki już nie wydają się takie bezczelne i bezmyślne, gdy ustawi się go w roli ojca-opiekuna, a pracowników w roli zależnych i polegających na nim dzieci. Udowadnia tym nie tylko to, jak dobrze zna swoich ludzi, ale też ukazuje jego troskę o nich. Chociaż powierzchownie jego słowa może i mniej lub bardziej zabolą zainteresowanego, to w myśl zasady "stick and stones can break my bones but words can never hurt me" - dba, aby "ćwiczeni" w bezpiecznych warunkach podwładni nabierali cech odporności na niebezpieczny świat zewnętrzny (a w handlu konkurencja potrafi być bezlitosna).
Zasłużenie to on zasiada w biurze dyrektora, a udowodnił w czasie trwania serialu wielokrotnie jak dobrym jest sprzedawcą. Swietnie ukazane jest to na przykład w tandemie z Janet, gdy pomimno jej jawnej niekompetencji nie tylko nie podważał jej autorytetu jako szefowej, ale doprowadził do zawarcia umowy z nowym klientem podczas kolacji w Chili's (s2e7). Bycie absolutnym mistrzem sprzedaży jest jego mocnym atutem, ponieważ sprzedaż to nie tylko dobijanie targu, ale też przekonywanie do swoich racji w wielu życiowych sytuacjach, co dla pracowników tego działu jest, a przynajmniej powinno być - oczywiste.
Scott jest duszą towarzystwa, który rozkwita, gdy jest w centrum uwagi. Może wydawać się to cechą negatywną, odbieraną jako egocentryzm, ale należy pamiętać, że taka osoba nosi na plecach wielką tarczę strzelniczą i Michael ochoczo wystawia się na cel np. podczas dorocznego świeta firmowego The Dundies, gdzie jako konferansjer ściąga całą uwagę na siebie, trzymając swoich podopiecznuch w bezpiecznym buforze, mimo randomowych ludzi dookoła.
Nieprzypadkowa jest też jego relacja w Dwightem, nerdem i skrajnym konserwatystą, ale również skoncentrowaym na celu pracownikiem i oddanym podwładnym. Zdaje sobie sprawę, że są bardzo odmienni i korzysta z cech Dwighta tam, gdzie sam mógłby nie podołać.
Michael, poza pracą już nie radzi już sobie tak dobrze, lecz wciąż prezentuje postawę niezachwianego mężczyzny, który jednak nie boi się okazać swojej wrażliwej strony. Posiada nietuzinkowe hobby, któremu oddaje się bez reszty (magiczne sztuczki, scenopisarstwo), pomimo, że wielu go za to obśmiewa.
Tak, jest również bardzo naiwny w wielu sprawach natury relacji damsko-męskich. Wie, jakiej kobiety mu potrzeba, jednak ma potężne braki w wiedzy na temat jak świat widzą panie. Świadczą o tym katastroflane decyzje w doborze partnerek (Jen czy matka Pam), jednak wciąż potrafi oddzielić pracę od spraw osobistych. Udowadnia to podczas przesłuchania w biurze korporacji w sprawie jego relacji z szefową (s4e12), gdzie początkowo wydaje się na straconej pozycji, finalnie wychodząc z opresji z tarczą.
Gdy po latach poszukiwań trafia na prawdziwie wartościową kobietę, potrafi to rozpoznać i opuszczając swoje ukochane biuro, uczy, że najważniejsze w życiu to nasze własne szczęście, a tym dla niego jest relacja z Holly (sezon7).
Co nieco dziwi, Michael, w przeciwieństwie do finansów firmy, finanse osobiste prowadzi sam i jest w tym do bani, co może i z aspektu komediowego jest zaletą, lecz nie trzyma się kupy z perspektywy rzeczywistości. Z drugiej strony dziś wiemy, jak wieloma aspektami życia zawiaduje podświadomość i jak ostateczny wpływ ma wychowanie przez rodziców, szkołę i popkulturę, zatem trudno jednoznacznie ocenić tę część jego osobowości.
W mojej ocenie Michael Scott to szef, którego oceniam na 9/10. Myślę, że podobnie w tej materii ocenili by go rekruterzy elity elit, jaką jest Navy Seal 6. W ich ocenie o wiele lepszym liderem jest ktoś o cechach Skill 6 / Trust 9, niż Skill 10 / Trust 5. Lider 10/5 wykazuje cechy toksyczne typu arogancja, poczucie wyższości, a lider 6/9 (nice!) zawsze wesprze z całych sił podkomendnych i nie zawaha się poprosić o pomoc, gdy poczuje zagrożenie (np. scena, gdy Michael otoczony kobietami z pracy zwierza się z tego, co frustruje go w relacji z Janet i prosi o pomoc - to wzmocniło relację między nim, a kobietami z pracy).
W mojej, skromnej ocenie Michael Scott to szef, o którego nikt nie prosił, ale tak wielu potrzebuje.
Zapraszam do dyskusji w komentarzach.
Tak, jest również bardzo naiwny w wielu sprawach natury relacji damsko-męskich. Wie, jakiej kobiety mu potrzeba, jednak ma potężne braki w wiedzy na temat jak świat widzą panie. Świadczą o tym katastroflane decyzje w doborze partnerek (Jen czy matka Pam), jednak wciąż potrafi oddzielić pracę od spraw osobistych. Udowadnia to podczas przesłuchania w biurze korporacji w sprawie jego relacji z szefową (s4e12), gdzie początkowo wydaje się na straconej pozycji, finalnie wychodząc z opresji z tarczą.
Gdy po latach poszukiwań trafia na prawdziwie wartościową kobietę, potrafi to rozpoznać i opuszczając swoje ukochane biuro, uczy, że najważniejsze w życiu to nasze własne szczęście, a tym dla niego jest relacja z Holly (sezon7).
Co nieco dziwi, Michael, w przeciwieństwie do finansów firmy, finanse osobiste prowadzi sam i jest w tym do bani, co może i z aspektu komediowego jest zaletą, lecz nie trzyma się kupy z perspektywy rzeczywistości. Z drugiej strony dziś wiemy, jak wieloma aspektami życia zawiaduje podświadomość i jak ostateczny wpływ ma wychowanie przez rodziców, szkołę i popkulturę, zatem trudno jednoznacznie ocenić tę część jego osobowości.
W mojej ocenie Michael Scott to szef, którego oceniam na 9/10. Myślę, że podobnie w tej materii ocenili by go rekruterzy elity elit, jaką jest Navy Seal 6. W ich ocenie o wiele lepszym liderem jest ktoś o cechach Skill 6 / Trust 9, niż Skill 10 / Trust 5. Lider 10/5 wykazuje cechy toksyczne typu arogancja, poczucie wyższości, a lider 6/9 (nice!) zawsze wesprze z całych sił podkomendnych i nie zawaha się poprosić o pomoc, gdy poczuje zagrożenie (np. scena, gdy Michael otoczony kobietami z pracy zwierza się z tego, co frustruje go w relacji z Janet i prosi o pomoc - to wzmocniło relację między nim, a kobietami z pracy).
W mojej, skromnej ocenie Michael Scott to szef, o którego nikt nie prosił, ale tak wielu potrzebuje.
Zapraszam do dyskusji w komentarzach.
Odcinek 167. Link w komentarzu.
W tym odcinku Bundych, Al i Jefferson zostają zmuszeni do pójścia z żonami na wieczorne przedstawienie The Jeffersons. Na ich nieszczęście tego samego wieczoru zostaje otwarty nowy bar dla sportowców, który chcą odwiedzić. Panowie wpadają na genialny pomysł. W momencie gdy gasną światła, dokonują podmiany. Bud i Kelly zasiadają na ich miejsca obok Peggy i Marcy.
Ale na pomysł podmiany wpadają również inni faceci. Tutaj Pan z dołu po lewej stronie zdjęcia.
Pan postanowił podmienić siebie na pluszowego misia.
A teraz wisienka na torcie!
Podmiany dokonali też dwaj czarnoskórzy panowie (ten drugi to w sumie nie wiem czy czarnoskóry ale zakładam że tak), którzy siedzieli ze swoimi żonami. Jesteście ciekawi czym siebie zastąpili? A no tym XD
A teraz wisienka na torcie!
Podmiany dokonali też dwaj czarnoskórzy panowie (ten drugi to w sumie nie wiem czy czarnoskóry ale zakładam że tak), którzy siedzieli ze swoimi żonami. Jesteście ciekawi czym siebie zastąpili? A no tym XD
Pluszowa małpa
I kurwa opony XDDDDDD
Nie wiem czy to było zamierzone przez twórców, ale znając ten serial to raczej tak xD
Nie wiem czy to było zamierzone przez twórców, ale znając ten serial to raczej tak xD