Mam 23 lata i robie wykończeniówkę. Pracujemy we trzech. Ja, szef i ze względu na RODO trzeciego nazwijmy Mariuszkiem. Mariuszek to 40 letnia hybryda Golluma i Forresta Gumpa. Te 40kg ścięgien zaprogramowane do szpachlowania ścian żywią się jedynie szlugami, mefedronem i pasztetową z kajzerką, którą gryzie trzema ostatnimi zębami. Mariuszek jako starszy ode mnie nie tylko wiekiem ale i stażem pracy, jest traktowany przeze mnie z szacunkiem i często proszę go o porady na robocie. Niestety zdarza się że we wzajemnym zrozumieniu przeszkadza nam bariera językowa. I nie zrozumcie mnie źle, Mariuszek jest dumnym potomkiem husarii ale z nieznanych mi przyczyn posługuje sie jakimś obcym prehistorycznym dialektem. Przykład? Nawet dziś kiedy spytałem się go czy elektryk będzie kuł w ścianie na kable, popatrzył sie na mnie, wzruszył ramionami i powiedział "Yueyłayuea" po czym wybiegł z pokoju jak wcześniej wspomniany Forrest Gump w scenie maratonu.
Mój szef z kolei to taki do bólu typowy Janusz z memów. Znacie ten typ- wąsy, bebzun, "Panie Areczku" no i jeszcze typowe dla fachu "tu sie tego zateguje" i kultowe "będzie pani zadowolona". To jest też typ człowieka którego dobrze obrazuje niedawny dialog na robocie z kobietą u której robiliśmy remont.
Babka:"Wie Pan co? Bo mamy w mieszkaniu pewien problem"
Szef:"Wiem"
Chwila niezręcznej ciszy
Szef:"Znaczy domyślam sie. A o co chodzi?"
Ostatecznie chodziło o to że ich zalało po tym jak nieumiejętnie ściągał grzejniki, ale wiadomo że to nie była jego wina tylko spółdzielni, pogody i ruchów tektonicznych ziemi. Ogólnie zawsze są inby na robocie ale wczoraj myślałem że w końcu skończymy w kryminale. Akcja wygląda tak że zaczynamy robote w biurowcu a konkretnie w jednym biurze. Wchodzimy do środka i patrze że jest włączony alarm. Mówię "Ten ale tu jest alarm włączony". Szef zerknął chwile na świecący sie panel z numerkami i odrzekł " E tam kurwa alarm" po czym zaczął sie szarpać z drzwiami. Pewnie was zaskocze ale alarm sie jednak uruchomił. Zaczeło piszczeć na całe osiedle jak mały żyd okradziony z 5 groszy. Z początku myślałem że szef sie zesrał ze strachu bo zaczeło dziwnie jebać gównem ale to był jednak Mariuszek wyłaniający sie zza moich pleców, którego zwabił hałas i przyszedł spytać "Yueyaeayu?" Alarm wyłączył sie sam po jakiś 10 min nakurwiania wzbudzając zainteresowanie całego biurowca. Kiedy sytuacja została w miarę opanowana przyjechał pan ochroniarz ubrany po ochroniarsku. Szef z miejsca chciał zaznaczyć że on tu sobie nie da chujem zupy mieszać i zaczyna sie raban "A wy kurwa sami inwalidzi w tych ochronach" albo "nie jestem złodziejem żeby mnie jakiś cieć przesłuchiwał" i na koniec "ty tam synu chuja widziałeś, to ja tu w wojsku byłem". Ziomuś już był na granicy wkurwu ale szybko zareagowałem i przeprosiłem za ojca i jakoś sie rozeszło po kościach. Tak. Rodzinna firma budowlana ma wiele minusów.