Drogie Dzidki, czy zastanawialiście się kiedyś, jak to by było parać się niewdzięcznym fachem wiedźmina albo czy w ogóle żyli naprawdę? Jak zapewne wiecie, w serii książek Sapkowskiego można znaleźć wiele nawiązań do mitologii słowiańskiej (chociaż często zmienianej na potrzeby jego dzieła literackiego), polskiego folkloru czy naszych rodzimych wierzeń ludowych albo regionalnych legend czy przekazów. Oczywiście przełożyło się to także na serię gier CD Project Red czy nawet na polski film, w którym rolę Wiedźmaka grał Michał Żebrowski (umówmy się, że produkcja Netflixa nie istnieje, nie będę o niej wspominać) czy też w końcu… w polskim, fanowskim filmie niskobudżetowym z 2019 roku pt. „Pół wieku poezji później”, w którym ponownie można spotkać Zbigniewa Zamachowskiego w roli Jaskra, zaś główną rolę, czyli Lamberta, odegrał Mariusz Drężek. Warto tutaj podkreślić, że wprawdzie typowych wiedźminów nie było w naszym folklorze czy wierzeniach, ale za to były liczne profesje, które parały się podobnymi zadaniami, co Biały Wilk. Które elementy z naszych rodzimych wierzeń i tradycji wpłynęły na wykreowanie postaci Wiedźmina, którego co najmniej kojarzy większość Polaków?
Owczarz, czyli dawne wierzenia dotyczące bacy
Wiedźminowi blisko do dawnych owczarzy, czyli pastuchów tatrzańskich zwanych bacami – chodziło nie tylko o ich nadprzyrodzone zdolności, ale również… model ekonomiczny polegający na pobieraniu opłat za świadczone usługi, które dzisiaj można zaobserwować w twórczości Sapkowskiego – był on niezwykle podobny do stosowanego przez Geralta z Rivii. Znany etnograf, Karol Mátyás, zauważył, że aż do końca XIX wieku wierzono, że owczarze posiadają zdolności nadprzyrodzone umożliwiające im przepędzanie swego rodzaju zjaw i upiorów… oczywiście nie za darmo (co zostało do dzisiaj – spojrzałeś na konika, to teraz płać). Zazwyczaj swoją wiedzę o zjawiskach nadprzyrodzonych, sposobach ich przepędzania oraz leczenia nietypowych schorzeń o podłożu magicznym czy zdejmowaniu uroków baca czerpał ze starych aptekarskich poradników czy gospodarskich zapisków pozostawionych w spuściźnie nowym pokoleniom owczarzy – niekiedy w takich zapiskach znajdowały się również cenniki opłat za leczenie poszczególnych schorzeń, lekarstwa czy zdejmowanie uroków. Często ich wiedzę uzupełniała znajomość roślin leczniczych, na które natykali się podczas wypasu owiec czy też wypatrywanie złych omenów wiążących się ze zmianą pogody.
Podobnie, jak fachem wiedźmina, bacami bardzo pogardzano jednocześnie korzystając z ich usług, które wydawały się niezbędne – zwłaszcza w górach, gdzie był ciężki dostęp do różnych znachorów czy specjalistów od egzorcyzmów. Ale warto podkreślić, że nie było to wywołane o tyle modelem ekonomicznym czy wysokimi niekiedy cenami usług odbieranymi nie tylko w formie monet, ale również handlu wymiennym, co po prostu radykalnymi metodami stosowanymi przez owczarzy do przepędzania złych mocy. Między innymi częste obawy budziło wykorzystywanie… zwłok zmarłych. Według przekazów, aż do końca XIX wieku bacowie mieli stosować fragmenty zwłok do gotowania leczniczych wywarów do leczenia chorób o podłożu magicznym czy wykorzystywali je do rzucania zaklęć, żeby przepędzać złe zjawy i czarty. W tym celu często dochodziło do okradania grobów ze zwłok, co budziło w okolicznych mieszkańcach strach i niesmak. Wykorzystywali również swoje owczarskie baty do smagania niewidzialnych demonów czy strzyg w celu przepędzenia ich z domostw. Poza zwłokami, kolejną rzecz budzącą obawy przed owczarzami była skradziona hostia wykorzystywana przez nich w rytuałach. Ze względu na specyfikę wykorzystywanych praktyk, posądzano ich o zawarcie paktu z diabłem… co bacowie chętnie wykorzystywali jako straszak w przypadku nieuiszczenia należytej opłaty za swoje usługi. Mimo to nie brakowało im chętnych, którzy chcieli pozbyć się złych mocy z własnych domostw, ale również chcieli, aby po skończonej robocie owczarz szybko opuścił ich gospodarstwa.
Baczowie jak legendarni wiedźmacy
Wartym wspomnienia był fakt, że baczowie, którzy w odróżnieniu od baców byli to zamożni chłopi, którzy nie prowadzali owiec na wypas, a trudnili się jedynie przepędzaniem złych demonów i zjaw, ziołolecznictwem oraz odczynianiem uroków. W przeciwieństwie do baców znani byli również ze swoich praktyk wampirycznych – o ile na co dzień zajmowali się podobnymi praktykami, co normalni owczarze, wyróżniały ich szczególne rytuały związane z zapobieganiem zmiany zmarłych w wąpierze (w demonologii słowiańskiej były to żądne krwi upiory, w które zmieniali się żądni zemsty zmarli, podobni do znanych z innych wierzeń wampirów – powstawali z niepogrzebanych lub niespalonych zwłok zmarłych). W każdej kulturze śmierć i życie pozagrobowe stanowiło swoiste tabu i nie inaczej było również na ziemiach polskich, gdzie niektóre z tych wierzeń wykorzystywane były do zarobku – właśnie tym głównie zajmowali się baczowie, którzy mieli domykać sprawy umarłych, aby opuścili ten świat i nie nawiedzali już żywych czy nie wyrządzali im krzywd. Między innymi przybijali trupy do ziemi dwoma dużymi gwoździami, rozpalali ogniska i odprawiali rytuały, dzięki którym odsyłali dusze w zaświaty. Baczowie trudnili się w pochówkach wampirycznych mających na celu pozbycie się upiora. Zwani byli również „wiedźminami” łemkowskimi, którzy zyskali sławę głównie na Łemkowszczyźnie. Dwóch baczów cieszyło się aż taką sławą, że w kulturze ludowej stali się niemalże legendarni – mowa tutaj oczywiście o Baczy z Kreckovec (który był tak sławny, że postanowił przyjąć nazwę swojego fachu „bacza” jako nazwisko rodowe) oraz Gyrda z Blechnarki – są to postaci historyczne, które istniały naprawdę, opisywane przez licznych historyków i etnografów, dostępne jest również wiele zapisków i dokumentów potwierdzających ich pochodzenie oraz prowadzoną działalność.
Kościelni i klechowie z Białorusi zwani… wiedźmakami
Chyba nikogo nie dziwi, że podobnym fachem, jak Geralt z Rivii, Lambert czy inni wiedźmini trudnili się na kresach wschodnich duchowni – nie tylko wyznania rzymskokatolickiego, ale również prawosławnego. Często metody religijne były łączone z wierzeniami ludowymi, co zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, gdzie rodzimowierstwo czy regionalne wierzenia ludowe były nadal żywe, było odbierane jako bardziej wiarygodne. Nie dziwi fakt, że do przepędzania czartów, demonów, zjaw czy innych zmór wykorzystywano święte obrazki, symbole religijne, modlitwy czy wodę święconą czy też odprawiano egzorcyzmy. Jednak często rytuały te łączono z innymi praktykami, jak wbijanie kołków w serce (najczęściej wykonanych z drewna osikowego lub dębu), ucinanie głów strzygoniom czy nawet toporkami, co miało swój początek u jednego znanego brata zakonnego, który do walki z upiorami w klasztornych kryptach i innych miejsc pochówku zabierał spory toporek… jednak mówił, że swoją skuteczność walki z upiorami zawdzięcza nie tyle pobożności, co… zmianom w swoim ciele, które miały czynić go paradoksalnie żywym upiorem. To właśnie to ostatnie zapoczątkowało przekonanie o tym, że zakonnicy walczący ze złymi upiorami sami mieli się nimi stać po śmierci, co powodowało konieczność zamówienia usług u kolejnego duchowego pogromcy, a także w obawie o to nie odbierano im życia – zabity klecha przemieniony w upiora budził spore obawy. Warto także zaznaczyć, że z bronią białą do zwalczania zjaw i upiorów w domostwach wybierali się zwykle białoruscy zakonnicy, których często określano właśnie mianem „wiedźmaków” – co w późniejszych czasach było używane również wobec ludowych czarowników i znachorów. Duchowni pobierali opłaty za swoje usługi na rozwój kościołów i zakonów na zasadzie „ile dadzą”, jednak istniały pewne niepisane reguły, ile powinna wynosić taka opłata, co było przekazywane między mieszkańcami miejscowości czy sugerowane przez podróżnych.
Podlaskie szeptuchy, czyli żeńskie wiedźminki
Niegdyś na Podlasiu silne było wierzenie w nadnaturalne zdolności i znachorskie umiejętności szeptuch, zwanych również szeptunkami, zaś później również wiedźminkami (rzadziej spotykało się ich męskie odpowiedniki, czyli szeptuni zwani wiedźminami). Określenie „wiedźmaków” przyszło oczywiście do Polski z Białorusi, gdzie początkowo było to określenie klechów, zaś w późniejszym okresie także znachorów czy ludowych czarowników i czarownic. Najbardziej przyjęło się ono na ziemiach dzisiejszego województwa podlaskiego i północnej części lubelskiego, gdyż to właśnie tutaj szeptucha funkcjonowała jako pełnoprawny zawód. Ze względu na ich magiczne powiązania posądzano je często o konszachty z diabłami czy demonami, dzięki którym miały uzyskać swoje magiczne zdolności. Wierzono również, że są potomkiniami czarownic (zwanych na tych terenach czarnokniżnicami), stąd ich dobra znajomość magii i zdolności znachorskie oraz ziołolecznictwo. Warto tutaj wspomnieć, że ich moce były określane jako pomiędzy boskimi a piekielnymi – mimo stosowania czarów czy roślin, którym przypisywano magiczne zdolności, nie mogli oni pobierać opłat (jak w przypadku bacy czy duchownych), gdyż nadana im moc miała służyć ludziom w potrzebie, a pobranie opłaty wiązało się z jej utratą. Za to w ramach wdzięczności można było ugościć szeptunkę lub szeptuna odżywczą strawą, aby mogli zregenerować swoje moce czy noclegiem – zwłaszcza w zimne noce, aby zapobiec utracie ich zdolności magicznych. Jeśli zostanie dana opłata pieniężna, szeptucha musi ją oddać na cerkiew, żeby zachować swoje zdolności. Mimo ich dobrych intencji i nieodpłatnej pomocy, często budziły obawę ze względu na posądzanie ich o kontakty z diabłami czy demonami oraz za wierzenia, że były potomkami czarownic. Najczęściej szeptunkami zostawały bezdzietne kobiety w podeszłym wieku, które podobno swoją mądrość i życiowe doświadczenie potrafiły przełożyć na czary, a także robiły za znachorki potrafiące wyleczyć różne choroby, również te pochodzenia magicznego. Często wykonywały też nieduże miotełki z suszonych ziół, którymi przepędzały strzygi i zjawy. Niektóre z ich praktyk budziły grozę, jak chociażby stosowanie popiołu z drzew spalonych przez uderzenie pioruna do rozdzielania zakochanych (zwłaszcza pochodzących z innych klas społecznych), a także krwi menstruacyjnej dziewcząt w zupach leczniczych w celu wyleczenia pociągu do alkoholu. Do leczenia chorób o podłożu magicznym najczęściej wykorzystywały świece, źdźbła lnu, wełnę, białe, lniane ściereczki, sól oraz wosk pszczeli. To wszystko było połączone z wykonywaniem znaku krzyża świętego podczas odczyniania uroków, co budziło mieszane uczucia. Dlatego właśnie szeptunki były określane jako znachorki, które utknęły miedzy przekleństwem a świętością, między tym, co niebiańskie a diabelskie. Warto również wspomnieć, że fach szeptuchy nie odszedł w zapomnienie, chociaż jest na wymarciu – jest pełniony raptem przez kilka starych babinek na Podlasiu.
Dodatkowe źródła dla zainteresowanych:
Wiedźmińskie inspiracje w folklorze:
1.https://histmag.org/Wiedzmin-i-mitologia-slowianska-14906
2.https://ciekawostkihistoryczne.pl/2016/07/11/wiedzmini-istnieli-naprawde/
3.https://www.national-geographic.pl/artykul/czy-wiedzmini-istnieli-naprawde-tak-w-dawnej-polsce-zwalczano-upiory
4.https://cdaction.pl/publicystyka/weekend-z-wiedzminem-prawdziwi-wiedzmini-fragment
5.https://pismofolkowe.pl/artykul/jak-chorobe-zaszeptac-czyli-magiczne-rytualy-w-medycynie-ludowej-3616
Owczarze i baczowie:
6.http://www.moremaiorum.pl/wp-content/uploads/2016/03/Owczarze_dodatek_specjalny.pdf
7.https://cbr.gov.pl/index.php/bazy-danych/item/1010-domowi-uzdrowiciele-znachorzy-zielarze-ich-znaczenie-dla-mieszkancow-dawnej-wsi-polskiej.html
8.https://ryneklubelski.pl/2021/05/czarownik-owczarz-z-abramowic/
9.http://www.magurskiewyprawy.pl/2019/01/jak-na-emkowszczyznie-z-wampirami.html
10.https://nikidw.edu.pl/2022/04/07/dzien-pracownika-sluzby-zdrowia-miedzy-nauka-a-tradycja-rozwoj-medycyny-jako-dyscypliny-naukowej-a-medycyna-ludowa-w-polsce/
11.https://www.kimonibyli.pl/owczarze-moi-najstarsi-ojczysci-przodkowie-markowscy/
12.http://www.historycy.org/index.php?s=e02c87ea1732556acaf5c3eb72414430&showtopic=73159&st=75&p=1847269&#entry1847269
13.http://wtg-gniazdo.org/forum/viewtopic.php?f=5&t=19684
14.http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=42:pochowki-wampiryczne&catid=4:miejscowoci-nieistniejce&Itemid=47
Szeptuchy:
15.https://rodzimowiedzma.pl/kim-jest-szeptucha/
16.https://akademiaducha.pl/szeptuchy-znachorki-ludowi-lekarze/
17.https://www.szeptucharytualyzaklecia.pl/?p=166
18.https://czarownice.com/szeptuchy-spadkobierczyie-czarownic/
19.https://jaktodaleko.pl/szeptuchy-na-podlasiu-historie-ludzi/
20.https://plus.gazetalubuska.pl/cala-prawda-o-szeptuchach/ar/10122336
Wąpierz:
21.https://historiamniejznanaizapomniana.wordpress.com/2015/08/21/wapierz-demon-zadny-krwi/
22.https://www.slawoslaw.pl/wapierze-i-upiory-demony-nocy/
Ziołolecznictwo i uroki w wierzeniach ludowych:
23.Anna Engelking, „Rytuały słowne w kulturze ludowej. Próba klasyfikacji”, Język a kultura, t. 4 1991 s. 75-85.Jowita Flankowska, „Szepty na biesy”, Polityka nr 4 2008 s. 116.
24.Włodzimierz Piątkowski, „Naturalne sposoby leczenia”, Wrocław 1984.
25.Elżbieta Szot-Radziszewska, „Sekrety ziół. Wiedza ludowa, magia, obrzędy, leczenie”, Warszawa 2005.
26.Beata Walęciuk-Dejneka, „Magiczne sposoby leczenia w tradycyjnej medycynie ludowej. Symbolika słów i gestów w aktach zażegnywania, zaklinania i zamawiania choroby”, Między literaturą a medycyną. Red. nauk. Eugenia Łoch, Grzegorz Wallner, Lublin 2005 s. 67-76.
Inne:
27.https://innpoland.pl/156651,jak-robi-sie-film-z-niskim-budzetem-film-fanowski-o-wiedzminie-na-youtube