Facet miał konia, który był jego oczkiem w głowie. Uwielbiał go, zwierzęta sąsiadujące z nimew stajni również go uwielbiały. Pewnego razu koń zachorował, od kilku dni leżał - właściciel i najlepszy przyjaciel konia w stajni (świnia) bardzo się zasmucili. Właściciel wezwał weterynarza, po długich oględzinach, weterynarz bierze właściciela na bok i mówi - "jeżeli do jutra rana, nie wstanie samodzielnie na nogi, trzeba go uśpić". Usłyszała to świnia i mówi do konia... "KOŃ KURWA MUSISZ WSTAĆ DO JUTRA RANA NA NOGI, CO BY SIĘ NIE DZIAŁO, BO CIĘ UŚPIĄ!"
Rano właściciel wchodzi do stajni i ku uciesze widzi, że koń stoi o własnych siłach, więc krzyczy "HURRA! MUSIMY TO UCZCIĆ! PRZYNIEŚCIE ALKOHOL, NAKRYĆ DO STOŁU, ZARŻNĄĆ ŚWINIE!"
Może to głupi żart, ale można wyciągnąć z niego pewne wnioski...