Jeśli przytłacza cię chujnia
1 r
26
Trafiam tutaj czasem na żale typu „u mnie wszystko chujowo, jestem beznadziejny”. Oczywiście najbłyskotliwsze komentarze typu „Mordo idź na terapię” są chuja warte gdy jest się w depresji albo innym paskudnym gównie. Wiem, że jest tutaj gość co wrzucał dzidki o alkoholizmie – totalnie nie mam o tym pojęcia.
Ja miałem dużo… złych myśli. Presja rodzinna, presja w pracy, presja, bo z ziomkami się nie widuję, bo nie spełniam własnych oczekiwań itd… No było kiepsko, ale mówiłem o tym dosłownie 2 razy gdzieś między 2, a 6 rano po melanżu raz przyjacielowi (chuja pamiętał) a raz obcemu typowi. Wtedy zdałem sobie sprawę, że może lepiej byłoby iść na terapię.
Minęło kilka miesięcy. Same sukcesy. Zmiana samochodu na nowszy, a zajebiście dawno już chciałem go zmienić. Zmiana roboty na lepszą i lepiej płatną, a dodam, że od dawna chciałem wiać z Januszexu. Żona w domu. Prawie nie mam kredytów. Właśnie kończę 30 lat i… chujnia. Ryczeć mi się chce, jestem bezsilny, nie mam poczucia sprawczości, głównie jestem wkurwiony i przygnębiony na zmianę, ewentualnie jeśli już czuję radość to w sytuacjach ekstremalnych typu skok na bungee.
Dlaczego o tym piszę? No bo faktycznie poszedłem. Jako pieprzony sknera miałem ból dupska o te 150 PLN za jedną wizytę, bo w sumie to ani lekarz, obca baba, a ja tu na spowiedzi i w ogóle to jakoś mało męskie.
Gówno prawda. Niemęskie to jest lanie kobiet, ale fakt. Jak jesteś dorosłym facetem to „idź pobiegaj, albo jakieś pompki”. Chuj nie pompki, nudne to w chuj, tak jak i samo bieganie. W dodatku telefony zaufania, czy w kryzysie dla dorosłych to do 20:00, potem jak myślisz, żeby odwalić samobója to poczekaj do rana. Wiadomo – opieka chorych i potrzebujących to kpina w Cebulandii.
Do rzeczy. Nie boli, pomaga. No dobra, czasem boli (chodzę od roku i końca nie widać), ale serio pomaga. Poza tym okazało się, że kilku ziomków też chodzi xD
Sęk w tym Dzidki, że jeśli w ogóle się wahasz to warto. Jeśli to tak naprawdę nic to może być 1 albo ze 3 wizyty. Jeśli jednak coś tam jest to lepiej wcześniej niż później, bo później będzie coraz trudniej.
Nie jestem terapeutą, ani specem, ale mogę odpowiedzieć na pytania w oparciu o moje doświadczenia.
Ja miałem dużo… złych myśli. Presja rodzinna, presja w pracy, presja, bo z ziomkami się nie widuję, bo nie spełniam własnych oczekiwań itd… No było kiepsko, ale mówiłem o tym dosłownie 2 razy gdzieś między 2, a 6 rano po melanżu raz przyjacielowi (chuja pamiętał) a raz obcemu typowi. Wtedy zdałem sobie sprawę, że może lepiej byłoby iść na terapię.
Minęło kilka miesięcy. Same sukcesy. Zmiana samochodu na nowszy, a zajebiście dawno już chciałem go zmienić. Zmiana roboty na lepszą i lepiej płatną, a dodam, że od dawna chciałem wiać z Januszexu. Żona w domu. Prawie nie mam kredytów. Właśnie kończę 30 lat i… chujnia. Ryczeć mi się chce, jestem bezsilny, nie mam poczucia sprawczości, głównie jestem wkurwiony i przygnębiony na zmianę, ewentualnie jeśli już czuję radość to w sytuacjach ekstremalnych typu skok na bungee.
Dlaczego o tym piszę? No bo faktycznie poszedłem. Jako pieprzony sknera miałem ból dupska o te 150 PLN za jedną wizytę, bo w sumie to ani lekarz, obca baba, a ja tu na spowiedzi i w ogóle to jakoś mało męskie.
Gówno prawda. Niemęskie to jest lanie kobiet, ale fakt. Jak jesteś dorosłym facetem to „idź pobiegaj, albo jakieś pompki”. Chuj nie pompki, nudne to w chuj, tak jak i samo bieganie. W dodatku telefony zaufania, czy w kryzysie dla dorosłych to do 20:00, potem jak myślisz, żeby odwalić samobója to poczekaj do rana. Wiadomo – opieka chorych i potrzebujących to kpina w Cebulandii.
Do rzeczy. Nie boli, pomaga. No dobra, czasem boli (chodzę od roku i końca nie widać), ale serio pomaga. Poza tym okazało się, że kilku ziomków też chodzi xD
Sęk w tym Dzidki, że jeśli w ogóle się wahasz to warto. Jeśli to tak naprawdę nic to może być 1 albo ze 3 wizyty. Jeśli jednak coś tam jest to lepiej wcześniej niż później, bo później będzie coraz trudniej.
Nie jestem terapeutą, ani specem, ale mogę odpowiedzieć na pytania w oparciu o moje doświadczenia.
Wypierdalam