W XV wieku pańszczyzna tygodniowa – o ile w ogóle ją stosowano – wynosiła zwykle jeden dzień z pełnorolnego gospodarstwa chłopskiego.
W pierwszej połowie XVI wieku w dobrach należących do szlachty i Kościoła wymagano już z reguły, by kmieć zapewniał dwa dni pracy tygodniowo. W drugiej połowie stulecia były to raczej trzy dni. Na przełomie XVI i XVII wieku często cztery, a w niektórych dobrach – nawet pięć dni w każdym tygodniu.
(…)
Dodatkowy koszt dało się znieść. Tak samo jak dało się znieść raty kredytów, kurczenie się gruntów i fanaberie szlachty. Wszystko to jednak było znośne tylko tak długo, jak trwała perfekcyjna koniunktura. Ta zaś nie mogła utrzymywać się wiecznie.
XVII wiek przyniósł bezprecedensowy kryzys klimatyczny, załamanie rynku zbożowego, wreszcie zaś czarną serię wojen, okupacji, epidemii i klęsk głodu. Majątki szlacheckie były plądrowane, a wsie pustoszone. Nawet w „dobrych” latach zyski tylko się kurczyły.
(…)
Wymiar pańszczyzny w XVII stuleciu był już tak ogromny, że panom coraz trudniej przychodziło jego dalsze oficjalne, jawne podnoszenie. Kmieć miał teraz obowiązek pracować na szlachcica przez wszystkie lub prawie wszystkie dni w tygodniu, nie licząc niedzieli. Na pracę u siebie miał najwyżej dniówkę, a i to nie zawsze.
[za: https://wielkahistoria.pl/prawdziwy-wymiar-panszczyzny-ile-dni-w-tygodniu-rzeczywiscie-pracowali-polscy-chlopi/]
Pytanie, patrząc na geopolitykę i sytuację ekonomiczną, czy nie jesteśmy już na etapie: "Wszystko to jednak było znośne tylko tak długo, jak trwała perfekcyjna koniunktura. Ta zaś nie mogła utrzymywać się wiecznie. XVII wiek przyniósł bezprecedensowy kryzys klimatyczny, załamanie rynku zbożowego, wreszcie zaś czarną serię wojen, okupacji, epidemii i klęsk głodu."