Gdy nocą 3 sierpnia 1914 roku Niemcy zbombardowali Belgię, końca dobiegła pierwsza era motorsportu - okres zapoczątkowany w 1895 wyścigiem Paryż-Bordeaux-Paryż. Czas "powozów bez koni", napędzanych benzyną, ropą, parą i prądem pojazdów. Eksperymentalnych maszyn na cieniutkich, lichych oponach, z badziewnym zawieszeniem i znikomym wyposażeniem w kwestii hamowania, bezpieczeństwa, czy choćby ochrony przed efektami atmosferycznymi. Kierowcy, często posiniaczeni, pokonywali ogromne odległości po nieutwardzonych drogach a prymitywna technologia i brak organizacji nierzadko zagrażały widzom jak i organizatorom. Właśnie wtedy świat usłyszał o Fernandzie Gabrielu - paryskim krasnalu, co potrafił zapier*alać każdym truchłem jakie wpadło w jego ręce.
O jego młodości niewiele wiadomo. Urodził się w 1878 a pierwszy oficjalny start w wyścigach zaliczył w 1899 podczas Paryż-Bordeaux. Jechał wtedy małym i lekkim pojazdem marki Decauville - samochody takie nazywano również Voiturette, lub cyclecar. A więc Gabriel wystartował... ale musiał wcześnie się wycofać.
Miesiąc później przyszedł czas na pierwszą edycję Tour du France Automobile, gdzie w 9 dni kierowcy mieli do pokonania 7 etapów - było to wydarzenie znane dziś jako pierwsze Grand Prix Francji. Startowało 49 pojazdów a wyścig ukończyło zaledwie 21. Rene de Knyff w Panhardzie zajął pierwsze miejsce a Fernand Gabriel pierwsze w swojej klasie - Voiturette.
Zrobił sobie rok przerwy od oficjalnych wyścigów, ale już w 1901 w jego życiu działo się sporo. Wziął ślub i zmienił pojazd, wystartował w Oostende i zajął pierwsze miejsce w swojej klasie. Na początku 1902 brał udział w jednym z pierwszych hillclimbów. Wyścig miał miejsce w Nice i kończył się 16 kilometrów dalej w La Turbie wysoko w górach. Znów wygrał w swojej kategorii ale tym razem dojechał 13 sekund za ogólnym zwycięzcą wyścigu. Zmienił potem pojazd na Mors aby móc konkurować w cięższej klasie. Z Paryż-Wiedeń się wycofał a utrzymując bezpieczną przewagę na Circuit des Ardennes, na ostatnim okrążeniu maszyna zawiodła i musiał pocieszyć się 2 miejscem. W Deauville odbył się sprint, gdzie przez 600 metrów samochody się rozpędzały, przez kilometr trwał wyścig właściwy i 300 metrów zostało przeznaczonych na wytracanie prędkości. Gabriel ten wyścig wygrał i przypieczętował przewagę silnika spalinowego nad tym napędzanym parą. Dalej: 1902 Chateau-Thierry - zwycięstwo i niesławny Paryż-Madryt - ostatni klasyczny wyścig między dwoma miastami.
Wyścig miał być największym wydarzeniem od czasów wynalezienia samochodu a udział w nim brały najważniejsze europejskie marki z najlepszymi kierowcami. Fernand Gabriel jeździł Morsem - z łańcuchem i chłodnicą o specjalnym kształcie rozdzielającym powietrze - nikt takiej nie miał. Startował też Mercedes, Renault czy Panhard-Levassor. Start z Versailles oglądało 100 tyś. ludzi a sam wyścig okazał się katastrofą. Samochody przelatywały z prędkością grubo ponad 100km/h przez drogę z obu stron obsianą widzami. Trasa mierzyła 1307 kilometrów, ale już po 552 wyścig przerwano, gdyż połowa pojazdów się rozbiła bądź wycofała, ponad 100 osób zostało rannych a 8 tego nie przeżyło. Marcel Renault stracił wtedy życie rozbijając samochód na drzewie.
Fernand Gabriel startując z 168 pozycji wyciągnął 3 miejsce (do czasu przerwania wyścigu w Bordeaux) wśród pyłu, tłumu widzów i wraków samochodów. Z czasem 5:14:31 był ponad 15 minut szybszy od Louisa Renault, który do Bordeaux dojechał jako drugi, ale się wycofał z powodu śmierci brata. Wyścig był kamieniem milowym motoryzacji. 8 lat wcześniej Emile Levassor przejechał trasę z Paryża do Bordeaux ze średnią prędkością 24 km/h a Gabriel ten sam odcinek przemierzył z prędkością 105 km/h. Technologia przekroczyła limity bezpieczeństwa dla nieutwardzonych dróg, obleganych przez widzów. Samochody osiągały ponad 50 koni mechanicznych ale żodyn nie miał hamulców na wszystkich czterech kołach - ŻODYN. Do odpowiedzialności pociągnięto Premiera Francji a ten się tłumaczył, że nie miał pojęcia, że można nakur*iać tak szybko. Gazety już miały o czym pisać i nastały czasy ograniczenia prędkości do 40 km/h a wyścigów na drogach publicznych zakazano. Aż do 1927 i Mille Miglia... Gabriel jednak został bohaterem i długo jeszcze drukowano pocztówki na jego cześć.
Nedługo potem Fernand Gabriel został wyselekcjonowany do reprezentowania Francji w Pucharze Gordona Bennetta 1903 - corocznym wyścigu, gdzie różne teamy wystawiały do 3 kierowców. Zwycięski kraj organizował imprezę w roku następnym - a teraz była to Irlandia. Nauczeni doświadczeniami z Paris-Madrid, organizatorzy zaplanowali imprezę na zamkniętym torze otoczonym 7000 policjantów i widzowie nie mieli szansy wejść na jezdnię. Mercedes zaliczył pierwsze zwycięstwo na arenie międzynarodowej a Gabriel jadąc dużo słabszym Morsem zajął bardzo dobre 4 miejsce.
Zaliczył potem wiele róźnych występów, w tym pierwsze Grand Prix w 1906 - Tour du France Automobile było pierwszym GP, ale nie nazywało się to jeszcze GP. W 1906 odbył się już pierwszy wyścig o oficjalnej nazwie 9e Grand Prix de l’Automobile Club de France. Francuskiemu automobilklubowi nie podobała się zasada 3 kierowców w Pucharze Gordona Bennetta a sami mieli najwięcej utalentowanych rajdowców, więc założyli własny event, na nowych zasadach. Do wyścigu wybrano Circuit de la Sarthe a startowali m.in. Panhard, Renault, Fiat i Mercedes. Gabriel w pojeździe Lorraine-Dietrich miał startować jako pierwszy, ale silnik strzelił focha. Zaczął wyścig z opóźnieniem i musiał wycofać się z wyścigu z powodu innej awarii i utraty kontroli nad pojazdem.
Był Puchar Gordona Bennetta, Francuzi zrobili Grand Prix - Niemcy, Włosi i Anglicy nie chcieli być gorsi. Tak powstały Kaiserpreis, Targa Florio i Tourist Trophy a motorsport rozwinął skrzydła. Fernand Gabriel nie miał jednak maszyny, żeby konkurować z najlepszymi. W 1907 wygrywał Fiat a Itala była pierwsza w ciekawym evencie - Pekin-Paryż. Nie był to wyścig jako-taki, tylko takie zawody bez żadnych zasad i trwały 3 miesiące. W 1908 Włosi podzielili się zwycięstwami z Mercedesem.
W 1909 nastał kryzys i wyścigi podupadły a już z Pierwszą Wojną - zdechły. Ostatnie warte uwagi Grand Prix to 1914, gdzie Mercedes bił się z Peugeotem i Delage, którzy w tym wyścigu mieli rewolucyjne hamulce blokujące wszystkie koła. Walka była zaciekła i pozycje wciąż się zmieniały aż do ostatniego okrążenia, kiedy to Peugeot musiał się wycofać. Mercedes wygrał a kierowca, który dojechał pierwszy za nagrodę wybudował sobie dom. Gabriel nie ukończył...
Wybuchła wojna i kierowcy wyłączyli silniki a pierwsza era sportów motorowych dobiegła końca. Wiele marek upadło, inne przeszły w zapomnienie. Niektóre, jak Renault, zdołały się przebranżowić robiąc amunicję, samoloty i czołgi. Fernand Gabriel pracował w takiej fabryce, również po wojnie. Zdołał ukończyć jeszcze 24 Le Mans w 1924 na 11 miejscu, ożenił się ponownie i poświęcił się pracy w fabryce Renault. W czasie Drugiej Wojny Paryż był okupowany przez Nazistów z kosmosu a jako, że fabryka była strategicznym punktem - dostała wpierdol bombardowaniem. Pewien zabłąkany pakiet demokracji trafił w dom Gabriela i nic z niego nie zostało.