Azjata w Polsce
8
Po dzidce na głównej z pomocą dla starszej Pani i problemach z policją i urzedami zainspirowałem się i wrzucam jeszcze raz, lepiej opisaną dzidkę z moimi doświadczeniami xD.
Jakiś czas temu zacząłem pracę w jednej z firm. Poznałem tam jednego obcokrajowca, ale nie żadnego roszczeniowego Ukraińca ani czarnego nieroba, ale Azjatę, Filipińczyka, który przyjechał do Polski zarobić (lol), a że jest katolikiem to chciał żyć i pracować w katolickim kraju, którym Polska wydawała się mu być (Chyba myślał, że tutaj muszą żyć dobrzy i uczciwi ludzie). Solidnie pracuje, a, że jestem jednym z nielicznych którzy potrafią tutaj poskładać kilka zdań łamanym angielskim to bardzo mnie polubił, bo w końcu może do kogoś gębę otworzyć.
Na początku naszej znajomości mówi, że kupuje samochód na OLX bo musi robić więcej nadgodzin, żeby zarobić lepsze pieniądze. Wydał na niego 2000zł. No to myślę spoko, robotny chłop. Myślę, Auto chyba okazja, bo przy Ukraińcach którzy nazjeżdżali do Polski to ciężko kupić tak tanio dobre używane auto.
Ale niestety nie wiedział, że tutaj jest Polska i nic proste nie jest. I tutaj zaczyna się dramat mojego kolegi obcokrajowca.
Okazało się, że zaraz po zapłaceniu gotówką za samochód i pożegnaniem się ze sprzedawcą pod Lidlem samochód Ford KA po przejechaniu 1 km zgasł.
Nasz kolega długo się nie zastanawiając zamówił lawetę za 300zł z dowozem do najbliższego warsztatu.
W warsztacie okazało się, że jest trochę rzeczy do naprawy, Oczywiście nasz kolega zgodził się na wszystko, bo niestety jest bardzo ufny i bez problemu zapłacił 3000zł na naprawę samochodu.
Po jakimś czasie okazało się, że podczas naprawy mechanicy znaleźli w dokumentach, że samochód nie ma od roku zrobionego przeglądu. Zaproponowali mu, że zrobią przegląd, za 200 zł i że nie musi się fatygować. Przegląd podobno zrobili i okazało się, że podczas przeglądu znaleźli jeszcze kilka rzeczy do naprawy, które będą kosztować go jeszcze 2000 zł. Mechanicy powiedzieli, że trzeba naprawić, bo inaczej przegląd nie przejdzie.
W międzyczasie kazałem mu sprawdzić co w takim razie z ubezpieczeniem. Sprawdził i było ważne jeszcze przez kilka dni. Powiedziałem mu więc, że auto musi ubezpieczyć. Znalazł ubezpieczalnię i ubezpieczył za kwotę 1400 zł za rok.
Po jakimś czasie, mechanicy mówią mu, że teraz musi sam pojechać na przegląd bo tamten nie przeszedł, ale teraz ma już wszystko naprawione, także zrobić przegląd i można jeździć.
Pojechał więc na przegląd, sprawdzili wszystko, faktycznie autko jak nowe. Przychodzą do komputera, wklepują dane i nagle wrzaski z czym on tutaj przyjeżdża, jak ten samochód jest wycofany z ruchu i rok temu na przeglądzie ktoś stwierdził, że samochodem nie można jeździć i nadaje się tylko na złom.
Kolega załamany, ale generalnie ma pozytywny charakter więc po jakimś czasie mówi "Shit happens" i "This is part of life, we still alive and this is most important" czy coś. Więc poprosił mnie, bym zamówił mu złomowanie.
Jakiś czas temu zacząłem pracę w jednej z firm. Poznałem tam jednego obcokrajowca, ale nie żadnego roszczeniowego Ukraińca ani czarnego nieroba, ale Azjatę, Filipińczyka, który przyjechał do Polski zarobić (lol), a że jest katolikiem to chciał żyć i pracować w katolickim kraju, którym Polska wydawała się mu być (Chyba myślał, że tutaj muszą żyć dobrzy i uczciwi ludzie). Solidnie pracuje, a, że jestem jednym z nielicznych którzy potrafią tutaj poskładać kilka zdań łamanym angielskim to bardzo mnie polubił, bo w końcu może do kogoś gębę otworzyć.
Na początku naszej znajomości mówi, że kupuje samochód na OLX bo musi robić więcej nadgodzin, żeby zarobić lepsze pieniądze. Wydał na niego 2000zł. No to myślę spoko, robotny chłop. Myślę, Auto chyba okazja, bo przy Ukraińcach którzy nazjeżdżali do Polski to ciężko kupić tak tanio dobre używane auto.
Ale niestety nie wiedział, że tutaj jest Polska i nic proste nie jest. I tutaj zaczyna się dramat mojego kolegi obcokrajowca.
Okazało się, że zaraz po zapłaceniu gotówką za samochód i pożegnaniem się ze sprzedawcą pod Lidlem samochód Ford KA po przejechaniu 1 km zgasł.
Nasz kolega długo się nie zastanawiając zamówił lawetę za 300zł z dowozem do najbliższego warsztatu.
W warsztacie okazało się, że jest trochę rzeczy do naprawy, Oczywiście nasz kolega zgodził się na wszystko, bo niestety jest bardzo ufny i bez problemu zapłacił 3000zł na naprawę samochodu.
Po jakimś czasie okazało się, że podczas naprawy mechanicy znaleźli w dokumentach, że samochód nie ma od roku zrobionego przeglądu. Zaproponowali mu, że zrobią przegląd, za 200 zł i że nie musi się fatygować. Przegląd podobno zrobili i okazało się, że podczas przeglądu znaleźli jeszcze kilka rzeczy do naprawy, które będą kosztować go jeszcze 2000 zł. Mechanicy powiedzieli, że trzeba naprawić, bo inaczej przegląd nie przejdzie.
W międzyczasie kazałem mu sprawdzić co w takim razie z ubezpieczeniem. Sprawdził i było ważne jeszcze przez kilka dni. Powiedziałem mu więc, że auto musi ubezpieczyć. Znalazł ubezpieczalnię i ubezpieczył za kwotę 1400 zł za rok.
Po jakimś czasie, mechanicy mówią mu, że teraz musi sam pojechać na przegląd bo tamten nie przeszedł, ale teraz ma już wszystko naprawione, także zrobić przegląd i można jeździć.
Pojechał więc na przegląd, sprawdzili wszystko, faktycznie autko jak nowe. Przychodzą do komputera, wklepują dane i nagle wrzaski z czym on tutaj przyjeżdża, jak ten samochód jest wycofany z ruchu i rok temu na przeglądzie ktoś stwierdził, że samochodem nie można jeździć i nadaje się tylko na złom.
Kolega załamany, ale generalnie ma pozytywny charakter więc po jakimś czasie mówi "Shit happens" i "This is part of life, we still alive and this is most important" czy coś. Więc poprosił mnie, bym zamówił mu złomowanie.
OFF TOP: W międzyczasie jego kolega, inny Filipińczyk z którym tutaj przyjechał mówił, że wraca na Filipiny czy gdzieś i jak chce to sprzeda mu po koleżeńsku samochód za kilka tyś. i rozłoży na wygodne raty. Ten postanowił kupić samochód bo nadal chciał robić nadgodziny w firmie, a że kolega miał z samochodem wszystko ok, to szybko się zgodził. Dumny pojechał samochodem do maka na pierwszą przejażdżkę. Po konsumpcji burgera od znienawidzonych przez niego Amerykańców uznał, ża czas wracać. Podczas wyjeżdżania chciał skręcić w lewo. Prawa strona była wolna, z lewej jakiś Pan skręcał do maka więc uznał, że droga wolna i ruszył. Wtem jakaś Pani której się spieszyło wyprzedziła Pana który sygnalizował zamiar skrętu do maka lekko zarysowała lakiery obu samochodów. Wtedy kolega do mnie zadzwonił i poprosił o pomoc bym mu jakoś pomógł i jej wytłumaczył, że jakoś się dogadają. Dał Pani telefon a Pani, choć po głosie to poznałem, że raczej Karyna po 40stce, mówi do mnie, że kolega jej wyjechał i nie muszę się już fatygować bo policja w drodze, bo jak usłyszała, że nie mówi po Polsku i ma skośne oczy to długo się nie zastanawiała. Myślę ok, to coś wyjaśnią, policja zbada kto winny. Po jakimś czasie Filipińczyk dzwoni do mnie, że policja przyjechała, obejrzała samochody wysłuchała zeznań Pani, a, że Policjanci nie znali angielskiego to nie fatygowali się zbytnio tylko dali 1000zł mandatu Filipińczykowi i odjechali.
KONIEC OFF TOPU.
Wracamy do nieszczęsnego Forda KA
Laweta przyjechała, zapinają auto, kierowca prosi o dokumenty i... dokumentów nie ma.
Były w samochodzie, zostało całe przeszukane, kolega skoczył do domu, przeszukał i... nie ma.
Gość z lawety mówi, że bez dowodu rejestracyjnego samochodu nie weźmie, ale za to, że przyjechał to chce chociaż 100 zł.
Jedziemy na następny dzień do urzędu komunikacji. Tłumaczymy co się stało, że kolega został oszukany, że sprzedali mu niesprawny samochód. W urzędzie nic nie da się zrobić bo trzeba wniosek, kolejka itd. Cały dzień w dupie. Ogarnęliśmy to wszystko przeszliśmy kolejkę z wnioskiem i pani w okienku mówi: No dobrze, ale jest problem, bo kolega nie zgłosił nabycia samochodu.
Ja już wkurwiony pytam się go co jest, a on, że nie miał pojęcia, że coś trzeba zrobić, bo sprzedawca powiedział mu, że on wszystkie dokumenty zawiezie i wszystko będzie cacy.
Pytam więc Pani z okienka co mamy teraz zrobić. Pani mówi, że musimy jechać do tego sprzedawcy i zrobić duplikat umowy i wtedy jeszcze raz z wnioskiem i umową przyjść. Ale nie może nam powiedzieć kim jest sprzedawca, bo RODO.
KONIEC OFF TOPU.
Wracamy do nieszczęsnego Forda KA
Laweta przyjechała, zapinają auto, kierowca prosi o dokumenty i... dokumentów nie ma.
Były w samochodzie, zostało całe przeszukane, kolega skoczył do domu, przeszukał i... nie ma.
Gość z lawety mówi, że bez dowodu rejestracyjnego samochodu nie weźmie, ale za to, że przyjechał to chce chociaż 100 zł.
Jedziemy na następny dzień do urzędu komunikacji. Tłumaczymy co się stało, że kolega został oszukany, że sprzedali mu niesprawny samochód. W urzędzie nic nie da się zrobić bo trzeba wniosek, kolejka itd. Cały dzień w dupie. Ogarnęliśmy to wszystko przeszliśmy kolejkę z wnioskiem i pani w okienku mówi: No dobrze, ale jest problem, bo kolega nie zgłosił nabycia samochodu.
Ja już wkurwiony pytam się go co jest, a on, że nie miał pojęcia, że coś trzeba zrobić, bo sprzedawca powiedział mu, że on wszystkie dokumenty zawiezie i wszystko będzie cacy.
Pytam więc Pani z okienka co mamy teraz zrobić. Pani mówi, że musimy jechać do tego sprzedawcy i zrobić duplikat umowy i wtedy jeszcze raz z wnioskiem i umową przyjść. Ale nie może nam powiedzieć kim jest sprzedawca, bo RODO.
My też nie wiedzieliśmy kim jest sprzedawca, na szczęcie udało się znaleźć tą starą aukcję i adres. Jedziemy pod dom gościa. Filipińczyk powiedział, że nie chce problemów, i żeby olać sprawę, nie wymagać od gościa jakiegoś zwrotu kasy, bo pewnie będzie z tym dużo problemów i tylko poprosić o te dokumenty. Gość nie otwiera drzwi. Dzwonię więc do niego, bo Filipińczyk miał do niego numer. Wyjaśniam sprawę i ładnie proszę tylko o te dokumenty. W skrócie Pan mówi żebyśmy spierd*lali. Bo jego i tak w Polsce nie ma. I ma nas w dupie.
Jedziemy więc na policję. Policja od razu wzięła się do roboty. (To oczywiście żart) Policja zaczęła sprawdzać najpierw czy kolega przebywa tutaj legalnie, czy pracuje, co on tutaj robi, a potem sapać do mnie po co z nim przychodzę skoro nie jestem rodziną ani nikim dla niego (pomijam fakt, że tłumaczyłem moim upośledzonym angielskim wszystko bo na komisariacie nikt angielskiego nie umie). Po dłuższym czasie przepychanek policja stwierdziła, że oni nic nie mogą zrobić i nie przyjmą zgłoszenia. Jeżeli chcemy to możemy iść do sądu, ale oni polecają nam zostawić gdzieś samochód na poboczu, a ubezpieczenie jakoś spróbować usunąć.
Niestety ubezpieczenia nie da się po prostu usunąć, bo samochód jest zarejestrowany.
Umawiam się więc do urzędu komunikacji kolejny raz. Tłumaczę w czym rzecz i , że nie mamy wyjścia z tej sytuacji. Pani z okienka powiedziała, że oni nie mogą nic zrobić i też czekają na jakieś dokumenty od tego Pana a on się nie zgłasza. Tak jakbym miał jej jeszcze współczuć tej wyczerpującej pracy. Proszę więc o to, by spróbować zrobić to jakoś poza procedurami, przecież może się chyba w tym kraju zdarzyć tak, że ktoś zgubi dokumenty po zakupie samochodu. Zaznaczyłem fakt, że oni w urzędzie mają wszystkie potrzebne dane, bo poprzedni właściciel zgłosił zbycie samochodu, więc mają i jego dane, oraz dane Filipińczyka. Pani z okienka niestety powiedziała, że ona nic nie może zrobić i łaskawie przypomniała, że kara za nieprzerejestrowanie ciągle jest naliczana.
Uznałem, że jest jeszcze jedno wyjście i napisałem oficjalny list do szefa wydziału komunikacji z potwierdzeniem odbioru. Potwierdzenie co prawda przyszło, ale żadnego odzewu więcej.
Więc samochód leży obok mieszkania, a ubezpieczenie kolega cały czas płaci. Ciekawe czy kiedyś przyjdzie jakaś kara za nie zgłoszenie nabycia.
Aktualnie jesteśmy w trakcie prób opchnięcia w jakiś sposób samochodu na Ukrainę, bo widocznie w Polsce nawet jeżeliby się chciało, to legalnie nie da się nic zrobić. A po sądach nie wiem czy jest sens latać i kolejne kilka lat płacić ubezpieczenie, z nadzieją, że po rozprawach może ktoś zwróci pieniądze za ten cyrk.
Chyba najlepiej w sumie będzie żeby wypierdalał na Filipiny po tych cennych doświadczeniach w Polsce, może urzędy go tam nie znajdą xD
Jedziemy więc na policję. Policja od razu wzięła się do roboty. (To oczywiście żart) Policja zaczęła sprawdzać najpierw czy kolega przebywa tutaj legalnie, czy pracuje, co on tutaj robi, a potem sapać do mnie po co z nim przychodzę skoro nie jestem rodziną ani nikim dla niego (pomijam fakt, że tłumaczyłem moim upośledzonym angielskim wszystko bo na komisariacie nikt angielskiego nie umie). Po dłuższym czasie przepychanek policja stwierdziła, że oni nic nie mogą zrobić i nie przyjmą zgłoszenia. Jeżeli chcemy to możemy iść do sądu, ale oni polecają nam zostawić gdzieś samochód na poboczu, a ubezpieczenie jakoś spróbować usunąć.
Niestety ubezpieczenia nie da się po prostu usunąć, bo samochód jest zarejestrowany.
Umawiam się więc do urzędu komunikacji kolejny raz. Tłumaczę w czym rzecz i , że nie mamy wyjścia z tej sytuacji. Pani z okienka powiedziała, że oni nie mogą nic zrobić i też czekają na jakieś dokumenty od tego Pana a on się nie zgłasza. Tak jakbym miał jej jeszcze współczuć tej wyczerpującej pracy. Proszę więc o to, by spróbować zrobić to jakoś poza procedurami, przecież może się chyba w tym kraju zdarzyć tak, że ktoś zgubi dokumenty po zakupie samochodu. Zaznaczyłem fakt, że oni w urzędzie mają wszystkie potrzebne dane, bo poprzedni właściciel zgłosił zbycie samochodu, więc mają i jego dane, oraz dane Filipińczyka. Pani z okienka niestety powiedziała, że ona nic nie może zrobić i łaskawie przypomniała, że kara za nieprzerejestrowanie ciągle jest naliczana.
Uznałem, że jest jeszcze jedno wyjście i napisałem oficjalny list do szefa wydziału komunikacji z potwierdzeniem odbioru. Potwierdzenie co prawda przyszło, ale żadnego odzewu więcej.
Więc samochód leży obok mieszkania, a ubezpieczenie kolega cały czas płaci. Ciekawe czy kiedyś przyjdzie jakaś kara za nie zgłoszenie nabycia.
Aktualnie jesteśmy w trakcie prób opchnięcia w jakiś sposób samochodu na Ukrainę, bo widocznie w Polsce nawet jeżeliby się chciało, to legalnie nie da się nic zrobić. A po sądach nie wiem czy jest sens latać i kolejne kilka lat płacić ubezpieczenie, z nadzieją, że po rozprawach może ktoś zwróci pieniądze za ten cyrk.
Chyba najlepiej w sumie będzie żeby wypierdalał na Filipiny po tych cennych doświadczeniach w Polsce, może urzędy go tam nie znajdą xD
Ku*wa co tak śmierdzi?
Humor
1 r
12