Za dwa dni obchodzimy 7 rocznicę śmierci Piotra Szczęsnego. Polskiego chemika, członka stowarzyszenia Mensa, zrzeszającego 2% ludzi z najwyższym IQ (ta jasne xD), który 29.10.2017 dokonał aktu samospalenia pod Pałacem kultury, protestująć "odbieranie praw człowieka i łamanie konstytucji" w Polsce przez rząd PiS.

Na te 2-3 tygodnie stał się męczennikiem opozycji, dosłownie drugim "Szarym Człowiekim" z 1968r. Nastawiano mu kilka tabliczek pamiątkowych, a sam pałac kultury był kulkukrotnie wandalizowany.

Tak się składa że zaraz stuknie nam dopiero pierwszy rok rzadów "odzyskanej wolności i demokracji" dla której się spalił, a mamy za sobą już:
- Jazdy przejęciem TVP przez uśmiechniętą władzę,
- Odwiedziny mediów przez policję po cywilnemu,
- Grożenie pierdlem dla ludzi piszących w internecie o tym rząd nie ogarnia walki z powodzią.
- Zakaz palenia ognia na kopcu Powstania Warszawskiego, bo CO2.
- Ledwie uzyskaną zgodnę na organizację Marszu Niepodległości.
I wiele innych takich cyrków których z pamięci nie wymienię.

Ciśnie mi się na usta, by zapytać: I co Piotruś? Warto było?