Dzida can into science v2

18
Szanowne grono operatorów/ek dzidy,
mam nadzieję, że w to piękne środowe popołudnie u Was git.


Przyszedł czas żebym ponownie pozawracał Wam dupę.
Przed kilkoma dniami część z Was miała okazję uczestniczyć w badaniu dotyczącym wpływu przeglądania memów na produktywność.

Dzięki Wam udało osiągnąć się połowiczny sukces i tym samym zebrać aż 100 odpowiedzi.
Dzida can into science v2
Dla niewtajemniczonych - prowadzę badanie pomagające stwierdzić jak bardzo niektórzy z Was wjebani są w przeglądanie tych jakże wartościowych i edukacyjnych treści i czy pozwala Wam to jeszcze na w miarę sprawne funkcjonowanie w wykonywaniu codziennych obowiązków i pracy.

Jaka stoi za tym agenda? Możliwe są dwie opcje - albo memy sabotują Waszą produktywność, albo jest to niewinne spędzanie wolnego czasu i nikt nie ma prawa się przypierdalać. Jest szansa by to jednoznacznie (lub chociaż bliższym stopniu) ustalić.
Dzida can into science v2
Nie martw się, nie zamierzam bezpodstawnie ograbić Was z czasu, który i tak mieliście zamiar przepierdolić. Wręcz przeciwnie  - chcę dać Wam szansę wypełnienia kilkuminutowego kwestionariusza, który na samym wstępie pokaże opcję wyświetlenia wyników.

Tu jest link - wypełnij albo nie, wypierdalać to też opcja. Dzięki!

https://psychodpt.fra1.qualtrics.com/jfe/form/SV_3VKkyLHKGs6SBcq

* kliknij w obrazek żeby skopiować tekst
Dzida can into science v2
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Dopamina 5 post zbiorczy

22
Siema dzidki,

To ostatni post z serii dopamina jednocześnie będący postem zbiorczym. Wrzucę wszystkie poprzednie dzidki w te jedną + dorzucę podsumowanie.

Dopamina 1

Co nieco o dopaminie. Może już były tu takie treści, ale nie zaobserwowałem. Myśle, że to dobry temat do poruszenia, ponieważ w większosci mamy dziś układy limbiczne wysmazone na stek, a idą za tym uczucia takie jak lęki, anhedonia, niepokój, brak satysfakcji oraz po prostu takiego spokoju wynikającego z bazowego samopoczucia, faktu bycia żywym.

Dopamina to hormon z grupy katecholamin, odpowiada za popędy, chęć "zdobycia" czegoś, generalnie ma nas pchać do przetrwania oraz przedłużenia gatunku. Im mocniejszy bodziec seksualny, im bardziej tłuste i słodkie żarcie, tym więcej będzie się jej wydzielać i tym silniej zmotywowani będziemy by po coś sięgnąć.

Problem pojawia sie w tym, ze dziś w chuj łatwo pobudzić jej wydzielanie w olbrzymich ilościach. Wszystkie zseksualizowane treści (telewizja, reklamy, internet) robią to cały czas. Strony pornograficzne to już dosłownie fabryka dopaminy. Słono-słodko-tłuste żarcie podobnie. Alkohol czy narkotyki również.

Mówi się, że dopamina to hormon szczęścia. Zgodze się z tym połowicznie, zdecydowanie jest to hormon motywacji. Dla mózgu każda nowa informacja oraz jej zdobycie daje zastrzyk dopaminy. Dlatego ludzie scrollują fejsa, youtube czy tiktok w nieskończoność, bo pod linią końca strony może kryć się coś, co w uznani mózgu zapewni mu przetrwanie. Ludzie czytają kolejne pierdoły a mózg smaży się od dopaminy. Oglądanie dużej ilości pornuchów dosłownie spala Twój układ limbiczny na popiół. W łatwy sposób dostajesz ogromną ilośc pobudzających treści. Zamulasz 10h w gierce bo tam łatwiej zdobyć EQ oraz pozycje w gildii, normalne życie nie jest takie fascynujące. W jaki sposób przekłada się to na współczesne problemy? Możnaby książkę napisać.

1) Rzeczy, które wcześniej były dla Ciebie satysfakcjonujące przestają takie być. Wydziela sie przy nich zbyt mało dopaminy.

2) Dopamina to hormon z grupy katecholamin. Dwa pozostałe to adrenalina i noradrenalina. Mają one "stresować" i pobudzać organizm. Działają w pewnej synergii z dopamina. Jeśli ciągle pobudzasz ich wydzielanie, trwasz w nieprzerwanym napięciu. Stąd juz tylko krok do lęków społecznych, nerwic, itp. Wysoki poziom tych hormnow sprawia ze na lekko stresowa sytuacje reagujesz ukłuciem lęku, i to potrafi zajebiście rujnować jakość życia.

3) Mózg zdominowany dopaminą wypiera pozostałe hormony szczęścia np. serotonina, gaba. Dopa "rządzi" i Twoje poczucie spokoju, dobry sen, wszystko idzie się jebać. Nie umiesz posiedzieć na spokojnie przez 30 min bo masz tak wystymulowany mózg, że zostawienie go na chwile samego ze sobą jest największą torturą. Stąd bierze się poczucie pustki, odcięcia od emocji, anhedonia, apatia, taki wewnętrzny brak "duszy"?

4) Tracisz życie. Twój stan psychiczny jest kiepski, kiedy nie ma homeostazy w neuroprzekaźnikach i dopamina szaleje czujesz się po prostu źle, musisz cały czas coś robić, spalasz tyle energii mentalnej że jesteś jak zombie. Non stop napięty, nie potrafisz podjąc działania, pompujesz tylko mózg tiktokami pornuhami, kolejne filmiki na youtube, byleby tylko coś gadało, świeciło się. Świadomość mówi Ci że masz zabrać się za coś innego ale nie potrafisz, bo współczesny marketing tak dobrze zna mechanizmy rządzące głową człowieka, że już dawno przejął nad Tobą kontrole.

5) Marnujesz potencjał. Każdy z nas jest niesamowity na swój sposób i wierze , że jest w Tobie jakiś niesamowity w swojej dziedzinie gość, który albo został przez Ciebie uwolniony, albo tylko na to czeka. Żeby go odnaleźć i zrozumieć potrzeba próżni, braku stymulacji, zobaczenia co "wyjdzie" z Ciebie samego i jaki głos usłyszysz, kiedy zamilknie wszystko inne. Kiedy dopamina ciągle uprasza się o nową treść, łatwo jest to zbagatelizować i zepchnąć na bok.
Dopamina 2

Jeśli świat pierze Ci mózg dopaminowym koktajlem to Twoja wrażliwość na niego spada stopniowo w taki sposób, że nie jesteś w stanie zarejestrować tej zmiany. TJ. gdybyś magicznie cofnął się do stanu bazowego najprawdopodobniej czułbyś się jak po dragach. Warto też wspomnieć, że dopamina to grupa katecholamin więc najbardziej uzależniający efekt uzyskuje się piorąc ją razem z adrenaliną i noradrenaliną. Dziś właśnie z takich mechanizmów korzysta się uzelażniając ludzi od czegokolwiek. Np. nie jesteś dość piękny i ładny, kup to lub tamto, poczuj się lepiej. Zwykłe dziewczyny są nudne, zobacz ten filmik zakrawający o gwałt, poczuj niepokój (adrenalina, noradrenalina) i apetyt jednocześnie (dopamina). Tak sie tworzy moi drodzy kombo rycia bani ostatecznego.

OK, kolejna kwestia to wpływ na układ nerwowy i umiejętność skupienia uwagi. Twój podstawowy poziom dopaminy to poziom wysoki, więc musisz się bodźcować żeby go utrzymać. Tj. wykonywanie nudnego zajęcia Ci w tym nie pomoże. I tak czytasz książkę, ale suniesz w międzyczasie po czekolade, sprawdzasz tela bo może są powiadomienia na fejsbuczku, generalnie masujesz mózg non stop. Musisz się "odrywać" od swoich zajęć żeby pomasować mózg. Robisz projekt na pc i coraz bardziej korci Cie odpalenie pornoska, otworzenie piwka. Narasta w Tobie napięcie aż w końcu nie wytrzymujesz, rzucasz to co robisz i idziesz sie stymulować. Prosta sprawa, co nie?

Ruszajmy dalej - co zrobić, żeby ten syf troche ogarnąć?

Możesz mieć to za bulszit byczku, ale ćwiczenia uważności to jest totalny basic w walce z tym szajsem. Musisz zresetować troszkę banie, dać jej odpocząć od bodźców, wyciszyć się tak żeby "wystartować" na świeżo. Czyli np. usiądź sobie wygodnie na kanapie, nie wyginaj się w jakiś pierdolony lotos bo i tak tego nie umiesz i zrobisz sobie jeszcze krzywdę. Ustaw zegarek na 10 min i zamknij oczy. Możesz połączyć dłonie (tak żeby kciuki się zetknęły) to rzeczywiście pogłębia skupienie, chuj wie może jakiś prąd biegnie po ciele i tam krzyżują się jakieś nerwy. Nie wiadomo. Nię będę tu opisywał całego procesu medytajcji bo nie starczy posta. Dam Ci jeden styl opisany w książce osho - spokojne serce. Twoje zadanie to skupienie się na przestrzeni w ciele między żebrami, czyli tam gdzie znajduje się serce. Nie masz sobie tego wyobrażać, tylko po prostu poczuć tamtą część ciała i skupić się na tym odczuciu. Trik polega na tym, że umysł będzie chciał robić coś innego (poczujesz się znudzony, będziesz chciał sięgnąć po telefon żeby sprawdzić ile minęło czasu, nagle przypomni ci się 1000 spraw do ogarnięcia) ale nie możesz się temu poddać. Masz uparcie wracać do tej przestrzeni ciała i skupić się na niej ponownie jeśli stracisz koncentracje. Pamiętaj o jednym nikt nie jest mistrzem za pierwszym razem. Próbuj pierwsze razy 5-10 min, później 10-15, 15-20 i powiedzmy tak do 30min. W pewnym momencie ten proces będzie dla Ciebie wiązał się z takim poczuciem spokoju i błogości, że po prostu zatopisz się w tym i nie będzie chciało Ci się przerywać.
Dopamina 3

Medytacja to dobra kontra dla przebodźcowanego i przegrzanego dopaminą systemu, działa to jak "wychamowanie" i "wychłodzenie" rozpędzonego układu nerwowego.

Kolejna rzecz oddech. Możesz to stosować podczas medytacji oraz również w życiu codziennym. Dopaminowy świat wiąże się z wyższym zestresowaniem (wysoki poziom kortyzolu) a to wpływa na oddech. Ulega on spłyceniu, a jeśli wierzyć opinii pewnego energoterapeuty (jestem sceptyczny, ale czasem mają racje) to przez obecny styl życia pewne mięśnie głębokie (oddechowe) po prostu ulegają zaniknięciu. Przez to oddychamy do klatki piersiowej. Oddech do klatki piersiowej z założenia ma służyć do wysiłku i przetrwania więc można powiedzieć, że dodatkowo się "napinamy" i "zalękniamy", że jest jakieś zagrożenie. Generalnie naszym założeniem jest chęć powrotu do oddechu do "brzucha". Czyli oddychamy tak by nasz brzuch się unosił. Wiecznie spięty brzuch wpływa również blokująco i uciskająco na organy wewnętrzne, a wiadomo, że emocje pochodzą z "brzucha". Jest to mądrość dalekiego wschodu, każdy skośnooki powie Ci, że człowiek myśli brzuchem dlaczego? Bo właśnie tam "wychodzą" uczucia. znasz te ukłucie niepokoju, skręt flaków, ale także dume czy miłość "motylki w brzuchu"? właśnie o to chodzi. Dlatego oddech do brzucha jest głupią, ale ważną kwestią. Prowadzi to również do poluzowania bardzo ważnego nerwu - nerwu błędnego który unerwia organy.

Ok, skoro jesteśmy przy nerwie błędnym, musze wspomnieć o tak zwanym "OOOOOMMMMMM". Jeśli myślałeś, że mnisi robią to dla beki, to wyprowadze z błędu. Generowanie takiej częstotliwości wpływa stymulująco właśnie na nerw błędny, który przebiega przez szyje. Taka stymulacja działa na niego pozytywnie, a co za tym idzie - na organy które unerwia, a unerwia prawie wszystkie (lub wszystkie). Można sobie poomować przy medytacji albo np. w aucie czy coś.
Kolejna rzecz to ograniczenie bodźców oraz przyjemności. Wiem, fajnie jest sie poczillować przy grze bądź oderwać się od świata przy dobrym filmie. Sam uwielbiam to robić. Grunt to potrafić sobie powiedzieć "nie" i cieszyć się tymi fajnymi rzeczami rzadziej, ale przeżyć je "pełniej". Jeśli coś jest w Twoim grafiku codziennie, prędzej czy później Ci się znudzi. Zresztą sam pomyśl, jeśli katujesz netflix cały czas to co zapamiętujesz z tych treści, co wyciągasz? Kolejne 90min zabitych, film był fajny ale sam już nie wiesz po co na to patrzysz. Masz plany i marzenia a tu 1,5h zleciało jak zbicza, miałeś zrobić jakiś trening albo napisać rozdział książki, może posiedzieć na chillu z rodziną bądź znajomymi i po prostu pogadać a tu chuj bombki strzelił. Oczywiście nie potępiam żadnej rozrywki, chodzi po prostu o rozsądny umiar, a jeśli czujesz, że nie umiesz go znaleźć zdecydowanie potrzebujesz planu dnia. Wycisz się a później zadaj sobie pytanie, czego chce? Zaplanuj dzień tak byś mógł się tego planu trzymać, nie daj dopaminie rządzić swoim umysłem np.

Miałeś posprzątać kuchnie, ogarnąłeś blat i myślisz - a odpale se serial, łykne jeden odcinek i wypierdalam dalej do obowiązków. Dwie godziny później nadal jesteś ze wszystkim w dupie bo nic nie zrobiłeś. To Ty kontrolujesz swoje życie czy może dopamina, która szuka atrakcji pod postacią filmowej rozrywki? Na to pytanie musisz sam sobie odpowiedzieć.

Ograniczenie bodźców czyli np. tego brzdękadła zwanego telefonem. Jeśli jesteś w stanie, wydziel sobie godziny bez elektroniki, ogranicz liczbe powiadomień.  Będąc połączonym z internetem jesteś połączony z pozornym milionem możliwości, poza tym teraz w e-marketingu wykorzystuje się np. uczenie maszynowe, youtube, instagram, facebook to studnie bez dna zaprojektowane tak by smażyć układ dopaminowy i zatrzymywać Cie przy sobie. Ciągle nowe informacje, na niczym nie skupianie się szczególnie funduje potężne rozproszenie uwagi.
Dopamina 4

Na jak wielu płaszczyznach brak kontroli nad dopaminą uderza w życie. To jest ten moment jak siedzisz przy lapku i robisz projekt, ale zamiast posiedzieć 30min-2h skutecznie to co chwile latasz do lodówki po żarcie, robisz kawe, herbate, skoczysz do sklepu po czekolade itd. itp.

Jak to sie przekłada na relacje społeczne? Sie przekłada tak dość mocno. Rozmowa z drugą osobą nie jest satysfakcjonująca. Nie chcesz sobie pogadać tylko ewentualnie chcesz akceptacji (dlatego ludzie tak bardzo chcą lajków) bo to łatwo podbija dopamine. Z wysoką relacją na dopamine rozmowy stają się cięższe. Poza tym hormon ten dominuje mózg i inne neuroprzekaźniki takie jak GABA czy serotonina trafiają do kąta. Mózg jest tak skupiony na poszukiwaniu nowości, że przeżywanie tu i teraz staje się skomplikowanym procesem który wymaga świadomego wysiłku. Napięty system nerwowy działa w stanie permamentnego przegrzania, co z łatwością wywleka na wierzch problemy typu - zaburzenia lękowe.

Nagle idąc chodnikiem obaczaj czy ludzie na Ciebie nie zerkają, rozglądasz się po innych. Baba ze spożywczaka odpowiedziała Ci gburowato, a Ty już zastanawiasz się i interpretujesz dlaczego tak postąpiła. Zaczyna się błędne koło. W pewnym momencie człowiek chce już tylko zostać w domu i problem się pogłębia.

Słabnie poczucie własnej wartości. Ok, stymulujesz się kubłami na sperme z pornhuba rżniętymi maczugsami napakowanych alwarosów, jak masz postrzegać później siebie? To są aktorzy, modele. Ich głównym atutem jest się sprzedać wygląd. A człowiek nagle widzi w sobie każdą wadę, która dla innych często nie ma żadnego znaczenia. Myślimy - co też inni o nas pomyśleli? A inni zwykle nie myślą o nas - oni zastanawiają się nad dokładnie tym samym. Wszelkie influencerki itd. to jest photoshop ale my "nasiąkamy" pewnym standardem. Nawet jeśli mamy świadomość to i tak "dążymy" do tego, bo dopiero to satysfakcjonuje układ dopaminowy. Chcemy akceptacji i dążymy do "wymaganych" dla niej standardów, lecz tak właściwie po co?

Bo jesteśmy reaktywni. Znów przez dopamine, sami doprowadziliśmy się do takiego stanu. Wyobraź sobie, że umysł to jezioro. Ktoś rzuca w nie kamykami i powstają fale. Te fale to bodźce na które reagujemy gdy jesteśmy przepaleni dopaminowym kotłem. Gdy umysł jest wyspokojniony i ułożony, stajesz się głębszą częścią jeziora - rejestrujesz co dzieje się na zewnątrz, ale nie jest to Cie w stanie poruszyć. 

Wiem, to brzmi jak kołczingowy szit na który pluje, lecz niestety taka jest prawda. Życie to też sfera duchowo-emocjonalna niestety w dzisiejszym świecie zaniedbywana, nasz "środek" na który też trzeba czasem zerknąć. Przez przebodźcowanie tracimy z nim kontakt.

Ćwiczenia uważności - kolejny szit o którym warto wspomnieć. Medytacja jest ćwiczeniem uważności. Możesz skupić się na czymkolwiek np. leżąc wieczorem w łóżku skupić się na odczuciu dotykania wyra i uparcie powracać do tego odczucia, gdy umysł będzie chciał powędrować gdzieś indziej. Takie coś jest dobre bo "spoufala" umysł z ciałem.

Patrzenie na oddalone obiekty. Brzmi jak mistycyzm, ale pomyśl sobie sam. W zależności od odległości od obiektu zmienia się akomodacja oka,  przy czym również tryb pracy mózgu. Kiedy idąc spacerkiem spoglądasz na obiekty oddalone na wprost siebie, zmieniasz napięcie mięśni odpowiedzialnych za akomodacje a te często są przepięte. Dlaczego? Bo dużo czasu spędzamy przy smatphonach, w pomieszczeniach, przy pc'tach. A to wszystko jest patrzenie na bliską odległość.

Jeśli jesteś od czegoś uzależniony to najlepszym wyjściem jest terapia + pomoc psychiatry. Generalnie zachęcam do odwiedzenia terapeuty jeśli czujesz wewnętrzne problemy, dobrze gdy ktoś =spojrzy na Twoje życie z boku i po prostu powie Ci co robisz. Wielu rzeczy nie dostrzegamy patrząc z POV: ja.
Dopamina 5

Ok, żeby była jasność, ten aspekt jest jedną z wielu składowych w ludzkim życiu. To nie jest tak, że ogarnięcie jednej rzeczy zabierze całe dodatkowe cierpienie jakie sobie wyrządzasz, chociaż może się tak stać. Może to być część składowa, dzięki której będziesz bliżej celu zwanego usatysfakcjonowaniem fizycznym, psychicznym i duchowym.

Kiedyś ludzie żyli tym co mieli w granicach swojego wzroku, dziś mamy dostęp do nieograniczonej liczby informacji oraz rozrywek. Jesteśmy też bardziej świadomi, choć często przez to zagubieni. Kiedyś wiedza i kultura społeczeństwa w którym się żyło przechodziła na młodszych, dziś za to... jesteśmy świadomi, lecz jednocześnie oderwani. Kiedyś społeczeństwa tworzyły komórki społeczne, rodzina trzymała się razem, model był wielopokoleniowy etc. dziś raczej każdy sobie rzepkę skrobie. Panuje filozofia sukcesu, piękna, młodości i bogactwa. Czy potrafimy jeszcze tak na prawdę skomunikować się z bliźnimi na poziomie emocjonalnym? Pokazać nie tylko dobro, lecz też drzemiący w nas syf, pozwolić się uzewnętrznić agresji, smutkowi, żalowi, tej beznadzieji oraz pustce? Raczej nie... a jeśli już tak, to konstrukt społeczny coraz częściej pozwala na to tylko określonej grupie ludzi. 

Wiele osób traci kontakt ze swoim ja, poczucie tożsamości rozmywa się gdzieś w zalewie współczesnego syfu i wszystko staje się szare. Jesteśmy tak bardzo na zewnątrz, że nie ma nas już wewnątrz. Zapewne większość z nas ma pod dostatkiem jedzenia, dach nad głową i jeszcze może sobie pozwolić na drobne rozrywki. Co jeszcze można zrobić, by coś poczuć wewnętrznie? Co obejrzeć, czego skosztować? Pochłonął nas hedonizm, reklamy i egocentryzm. Uwolnić się z tego, to przecież ciężkie wyzwanie. Droga w te strone wiodła z górki, a teraz trzeba zawracać i się wspinać. Nic łatwego. 
Mamy traumy które w nas tkwią, każdy z nas. Codziennie trzeba stawiać im czoła, to jest dodatkowy ból z którym trzeba się mierzyć. Podejmujemy się różnych ról, prace, szkoły, ojcowie, matki, bracia, siostry. Jest w nas presja oraz wysiłek którego ludzie nie zauważają. Każdy podejmuje się codziennej bitwy. Kolejne banie w dzienniku, popołudnia zawalone nauką, wymagania, wymagania, wymagania. Dziesięć godzin w mięsnym za ladą przerzucając tony schabów i wędlin, nocka na rozkładaniu towaru w biedrze, 12h w tirze. Układanie kostki w zimnie, rozbijanie betonu, przyjmowanie pacjenta za pacjentem przez dobe. A za to wszystko często niewdzięczność. brak szacunku, brak zobaczenia w Tobie człowieka który też się stara. To może zaboleć, i pewnie zaboli nie raz, nie dwa. Najlepsze jest to, że wszyscy robimy to sobie nawzajem.

Przez 300 000 lat ludzki mózg biegał po sawannach. Od ostatnich 100 lat przeżywa coś niesamowicie odmiennego. Pomyśl sam, jak szokująca jest to dla niego różnica. Jak bardzo odszedł od tego, do czego nawykł. Już ludzie pierwotni odczuwali braki, przeżywali lęki. Najpierw w plemionach byli szamani, później przyszły bardziej skomplikowane religie i kapłani etc. Ktoś zwykłym szarym ludziom tłumaczył prawidła świata, oni nie byli w stanie tego zweryfikować, żyli przekonaniem, że to prawda. Pewność istnienia Boga koiła, była społecznie potrzebna. Zastanów się ile na świecie przetrwało społeczeństw nie posiadających żadnej religii. Dziś odchodzimy od religii, od duchowości. Mamy ciała kalekie od lipnego jedzenia, psychiki skrzywione przez ten wypaczony z prawdziwych wartości świat, oraz odcięty kontakt od swego duchowego ja. Tłumimy te cierpienie, ale one tylko narastają. 
Podrzucam tu linki do ludzi, którzy z pewnością wytłumaczą to wszystko lepiej ode mnie, a jeśli będziecie mieli ochotę zgłębic temat bardziej, na pewno znajdziecie mnóstwo materiałów.

Gość świetnie opowiada o tym czym tak właściwie jest ego:
https://www.youtube.com/watch?v=ruoi2bXNqWM&t=3784

Polecam tego pana i całą serie jego podkastów wojownik - poeta:
https://www.youtube.com/watch?v=p-GhnXuaXws
https://www.youtube.com/watch?v=51jc3KdtsQw&t=13s
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.21078681945801